Zacznijmy od króciutkiego rysu biograficznego naszego bohatera. Krzysztof Korycki był drobnym szlachcicem pieczętującym się herbem Prus. Urodził się w 1610 r. Przed wybuchem powstania Chmielnickiego Korycki najprawdopodobniej brał udział w wojnie ze Szwecją w latach 1626-1629, niektórzy historycy (J. Wimmer, M. Nagielski) przypisują mu służbę w gwardyjskim regimencie dragonii królewskiej Władysława IV Wazy, w 1639 r. na polecenie Stanisława Koniecpolskiego miał wozić do Stambułu listy, które odbierał najprawdopodobniej tajny agent wysłany tam przez hetmana. W latach 1640-1648 służył natomiast w prywatnych wojskach ks. Dominika Zasławskiego-Ostrogskiego jako oficer jazdy. I w tej roli zastał go wybuch kozackiego zrywu.
Po okopaniu się sił koronnych pod Korsuniem w nocy z 25 na 26 maja 1648 r. hetman wielki koronny Mikołaj Potocki podjął decyzję, aby armia opuściła obóz i wycofała się w bardziej bezpieczne miejsce. Odwrót miał się odbywać w szyku taborowym przez wąwóz zwany Krutą Bałką. Potocki nakazał także drastyczne ograniczenie liczby wozów oraz spieszenie jazdy. Sęk w tym, że jeden z żołnierzy zdradził i niespodzianie poinformował Chmielnickiego o zamiarach hetmana wielkiego kor. Kozacy niepostrzeżenie przedostali się do wąwozu, którym maszerować miała armia koronna i przygotowali tam liczne pułapki.
Marsz taboru polskiego rychło zamienił się w heroiczną walkę o życie otoczonych przez Tatarów i Kozaków żołnierzy koronnych. Aby oddać dramatyzm całej sytuacji, oddajmy głos jednemu z uczestników bitwy korsuńskiej:
„Na tył taboru wszystką potęgą nacierali Tatarowie; Kozacy z przodów i z boków, z przygotowanych szańców wielką szkodę czynili. Bronili się nasi w każdym kącie taboru mężnie, ale tak usidleni, wielkiej potędze nieprzyjacielskiej wydołać nie mogli".
I tutaj na scenę wkroczył Korycki. W momencie rozerwania taboru i zintensyfikowania walk pułkownik domagał się od Potockiego, by ten kazał wsiąść jeździe z powrotem na konie, aby ujść z pola bitwy. Potocki bezwzględnie zabronił jednak jakiejkolwiek rejterady z taboru. Korycki, który już wcześniej widział jak czeladź obozowa, zabrawszy konie swoich panów, uchodzi z niego, postanowił zebrać kilka chorągwi przy sobie. Oficer złamał hetmański rozkaz i na czele owych chorągwi uderzył na kozacki szaniec, przebijając się w kierunku Bohusławia. Co prawda Koryckiego dogonili Tatarzy, ale jego ludzie zostali tylko rozproszeni i uniknęli rzezi, którą wojska kozacko-tatarskie zgotowały obrońcom taboru. Sam hetman Potocki swoją upartość przypłacił niewolą.
A co z Koryckim? Niewątpliwie jako jeden z niewielu doświadczonych oficerów wyniósł całą głowę z korsuńskiego pogromu. Potem brał udział w dalszych walkach przeciwko Kozakom i innym wrogom Rzplitej. Pułkownik zmarł w 1677 r., dożywszy, jak na tamte czasy, dość sędziwego wieku 67 lat.
Przykład Krzysztofa Koryckiego pokazuje, że czasem lepiej było złamać rozkaz wydany przez nieudolnego dowódcę i uratować przy tym życie swoich żołnierzy niż trwać przy nim, narażając podkomendnych na pewną śmierć.
Bibliografia:
Nagielski M., Kampania korsuńska 1648 r. hetmana w. kor. Mikołaja Potockiego, [w:] PRACE NAUKOWE Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie, Zeszyty Historyczne, 2017, t. XVI, s. 37–56.
Relacje wojenne z pierwszych lat walk polsko-kozackich powstania Bohdana Chmielnickiego okresu „Ogniem i Mieczem" (1648-1651), oprac. M. Nagielski, Warszawa 1999.
M. Wagner, Słownik biograficzny oficerów polskich drugiej połowy XVII wieku, Oświęcim 2014.
Na grafice kadr z filmu "Ogniem i Mieczem"