Zamiast kondolencji… gratulacje dla zmarłej małżonki
2024-02-18
Konrad Chrzanowski
Czyli o wrogach Hieronima Radziejowskiego i niecodziennym liście biskupa Gniewosza

Hieronim Radziejowski — niesławny “potopowy” zdrajca — był z pewnością jednym z największych karierowiczów Rzeczpospolitej czasów Wazów. Zaczynając od raczej skromnych godności, jako starosta sochaczewski, później łomżyński, nie będąc członkiem żadnego wybitnego rodu, konsekwentnie wdrapywał się coraz wyżej na politycznej drabinie, aż dotarł do jednego z najważniejszych urzędów w kraju —- został podkanclerzym. Upadek, zdrada i zawiedzione nadzieje związane z służbą Karolowi Gustawowi nie uśmierciły jego kariery. Po zakończeniu II wojny północnej mógł ją dalej kontynuować jako stronnik króla i dworu.

Radziejowski umiał trzymać raz zdobytą pozycję. Wiedział, jak zapewnić sobie protekcję potężniejszych dostojników i jak uzależniać od siebie ludzi. Dość skutecznie balansował, zaspokajając oczekiwania rzesz szlacheckich, którym, gdy tylko było to możliwe, umiejętnie się podlizywał, starając się jednocześnie nie wyjść z roli, w której chciał go widzieć dwór.

Nie był jednak kimś, kto łatwo jednał sobie przyjaciół. Radziejowski niejednokrotnie wzbudzał niechęć nawet u ludzi, z którymi teoretycznie współpracował. Wielu magnatów gardziło nim jako zwykłym parweniuszem. Byli też tacy, którzy z różnych przyczyn darzyli go szczerą nienawiścią. Do grona wrogów i niechętnych przyszłemu zdrajcy należały choćby takie osobistości, jak Stanisław Lubomirski, Jerzy Ossoliński, Albrycht Stanisław Radziwiłł czy też poeta — Daniel Naborowski.

Dwaj ostatni mieli zresztą okazję być świadkami chyba jednego z pierwszych głośnych sporów, w jakim uczestniczył Radziejowski, gdy jako nieco ponad dwudziestoletni młodzieniec wdał się na uczcie u hetmana Krzysztofa Radziwiłła w zajadłą bójkę z wojewodzicem ruskim Stanisławem Daniłowiczem. Obaj mężczyźni walczyli podobno z taką zaciekłością, że mieli sobie wyrywać całymi garściami włosy z głowy. Kanclerz litewski zanotował w swoim pamiętniku:

“Bili się i wyrywali sobie włosy tak zajadle, że poranili się i zostali prawie bez włosów. I gdyby nie zamknięto drzwi przed nadbiegającą ich służbą, doszłoby do dużego tumultu i rozlewu krwi, bo cała izba aż błyszczała od wyciągniętych z pochew szabel. Dzięki roztropności wojewody, kłótnię tę na miejscu uspokojono i ci, pogodziwszy się, w przyjaźni rozjechali się”.

Naborowski natomiast opisał całe zajście w jednym ze swoich wierszy. Porównał w nim Radziejowskiego do Kupidyna ze względu na jego liczne widocznie miłosne przygody, a Daniłowicza do Marsa — z powodu wojennej sławy, jaką wojewodzic zdążył nabyć. Poeta nie krył się ze swoimi sympatiami, które zdecydowanie nie leżały po stronie Hieronima, kończąc wiersz słowami:

“Gdzie Mars śmiały zasiada, wara Kupidynku!”

Człowiekiem, który musiał szczególnie nienawidzić Radziejowskiego, był kuzyn jego żony Katarzyny — biskup kujawski Mikołaj Wojciech Gniewosz. Biskup był jedną z osób, które zdecydowanie nie pochwalały rozwiązłego życia ówczesnego starosty łomżyńskiego. Złej reputacji Radziejowskiego z pewnością nie poprawiało oskarżenie o gwałt na szlachciance, jakie w 1640 roku skierowano pod jego adresem. W drugiej połowie 1641 roku, po śmierci Katarzyny Radziejowskiej, Gniewosz w emocjonalny sposób dał upust swojej niechęci do świeżo owdowiałego starosty. Zamiast bowiem napisać typowe kondolencje z okazji śmierci małżonki, biskup wysłał do Radziejowskiego list, w którym… pogratulował zmarłej kuzynce, że nie musi się już z nim męczyć:

“Jest czego powinszować zmarłej JMci pani małżonce WMci a siestrze miłej mojej, że w uprzykrzonym bez pochyby życiu koniec nieszczęść z dekretu Boskiego otrzymała. Jest się z czego cieszyć i WMci panu samemu, że pozbywszy się tego impedymentu1, któryć się przykrzył, tym bezpieczniej plezerów2 swoich zażywać będziesz mógł. A ta święta dusza po tylu cierpieniach między wybranymi Bożymi posadzona, majestatu jego świętego prosić będzie, abyś wszelkich gustów świata tego, których sobie pragniesz, swobodniej zażywać mógł. Czego i ja życzę…”3

Ludzie doby baroku — tak jak i my dzisiaj — mieli swoje animozje i związane z nimi silne emocje. Wyrażali je nieraz w bardzo otwarty i bezpośredni sposób: od słów i pisma, po rękoczyny. Związane z tym spisane relacje i zachowane listy pozwalają nie tylko zapoznać się z obyczajami tej epoki, w których nieraz można dostrzec pewną gwałtowność, czy nawet porywczość, ale ułatwiają też spojrzenie na znane z kart historii postaci z tej bardziej ludzkiej strony.

Bibliografia:

Kersten A., Hieronim Radziejowski. Studium władzy i opozycji, Warszawa 1988

Radziwiłł A. S., Pamiętnik o dziejach w Polsce, t. 1: 1632-1636, oprac. A. Przyboś i R. Żelewski, Warszawa 1980

1. przeszkody
2. przyjemności
3. dla wygody czytelnika zastąpiono obecne w liście łacińskie wstawki polskimi tłumaczeniami autorstwa A. Kerstena