W polskiej historiografii bardzo często specyfikę szlacheckiego prawa odczytywano w kategoriach niewydolności państwa. Możemy jednak dostrzec także ślady spójnego i konsekwentnego szlacheckiego modelu prawnego.
Oparty był on m.in. na takich elementach jak głębokie poszanowanie wolności (powszechne gwarancje nietykalności), legalizm (formalny oraz ideowy), możliwość nieinstytucjonalnej egzekucji wyroków, duże zaufanie do obywateli (winni sami wymierzający sobie kary) oraz dopuszczenie opieszałości w wymierzaniu sprawiedliwości.
Ideologia społeczna i polityczna Braci Polskich nie pokrywała się ze wszystkimi przytoczonymi elementami szlacheckiego modelu prawnego. W początkowym okresie, przedstawiciele tego zboru odrzucali nawet różne instytucje władzy państwowej, w tym sądy świeckie. Niezmiennie pozostawali natomiast przywiązani do idei szeroko rozumianej wolności. Był to niewątpliwie element łączący ideologię Braci Polskich ze społecznością szlachecką Rzeczypospolitej, której przedstawicieli nie brakowało przecież w ariańskich szeregach.
Szermierze arianizmu dobrze zdawali sobie z tego sprawę i chętnie odwoływali się nie tylko do stanowej solidarności, ale także do idei wolności, gwarantowanej przecież przez wspólne przywileje oraz postanowienia konfederacji warszawskiej. Możliwość posługiwania się takimi argumentami pozwalała im odpierać próby wykluczenia ze społeczności Rzeczypospolitej, abstrahując od poglądów religijnych swoich oponentów. Celował w tym zwłaszcza Jerzy Niemirycz.
Legalizm szlachty stanowił przywiązanie nie tylko do prawa abstrakcyjnego, ale także do bardzo konkretnych postanowień, na przykład konfederacji warszawskiej z 1573 roku. Zazwyczaj nie powoływano się na nią bezpośrednio. Jej postanowienia były zatwierdzane każdorazowo na kolejnych konwokacjach. Włączano je także w pacta conventa, a w 1587 — w reces elekcji. Nie było zatem realnej potrzeby przywoływania pierwszego takiego dokumentu, chociaż rzadko wymieniano i późniejsze. Najczęściej była mowa o dawnym prawie. Świadczy to o tym, że gwarancja pokoju religijnego pełniła dla społeczeństwa szlacheckiego funkcję prawa zasadniczego, podstawowego.
Konfederacja warszawska, z początku gremialnie oprotestowana przez wyższe duchowieństwo, w pierwszej połowie XVII wieku była faktycznie trudna podważenia nawet dla, silniejszej przecież niż przed kilkudziesięciu laty, strony katolickiej. Starano się zatem wykorzystać manewr w postaci zawężenia grupy objętych pokojem religijnym dissidentes in religione.
Już w 1573 roku, w którym sama konfederacja warszawska powstała, ewangelicy podejmowali starania o wyłączenie z niej arian. Próby te jednak zostały rozbite przez wyższe duchowieństwo katolickie. Bynajmniej nie sympatyzowało ono z radykalnymi Braćmi Polskimi. Nie było jednak wtedy zainteresowane legitymizowaniem w ten sposób pozostałych denominacji protestanckich.
Na próbę wykluczenia arian zdobyło się z czasem i duchowieństwo katolickie (z poparciem części szlachty, głównie przedstawicieli Mazowsza) w 1632 roku. Tegoroczna konwokacja uchwaliła wcześniejsze postanowienia gwarantujące wolność religijną. Wymieniona wyżej grupa starała się temu przeciwstawić. Uformowana pod jej wpływem komisja przedstawiła projekt aktu wykluczający z pokoju religijnego arian. Musiała jednak ustąpić pod naporem dysydentów. Nie przeszkodziło jej to jednak w zgłoszeniu do warszawskiego urzędu grodzkiego protestacji, która wyłączała Braci Polskich z uchwalonych wcześniej postanowień. Trudno ocenić prawomocność takiego aktu, sprzecznego ze zgodą wypracowaną wcześniej na sejmie.
Sprawa wykluczenia arian przyspieszyła w roku 1648. Apelował o to burmistrz Gdańska, luteranin Adriana Linde, na niechętnym arianom sejmiku malborskim. Również zjazd województwa krakowskiego był świadkiem takiego postulatu. Tam jednak z powodzeniem przedstawiono kontrargument odnoszący się do wspólnoty szlacheckiej i tym samym gwarancji wolności, która obejmowała całą nobilitas.
Pomysł wykluczenia Braci Polskich pojawił się wtedy także w szerszej dyskusji, mianowicie na dwóch kolejnych zgromadzeniach krajowych — konwokacji generalnej (16 VII–1 VIII) i sejmie elekcyjnym (6 X–25 XI). 23 lipca, na konwokacji, miało dojść do zgody katolików i protestantów, wyłączającej arian z postanowień konfederacji warszawskiej.
Taką przynajmniej wersję podał Janusz Tazbir. Nie odnajdziemy jednak potwierdzenia tego w Volumina Legum. Wręcz przeciwne, odpowiednia konstytucja gwarantuje zachowanie pokoyu pospolitego, nakazując anulować jednocześnie wszelkie dotychczasowe akty go naruszające.
Tymczasem, zgodnie z relacją Jakuba Michałowskiego, 23 lipca protestanci wystąpili ze swoimi gravaminami dotyczącymi krzywd, jakich mieli doświadczać w sądach i trybunałach. Rzymscy katolicy odpowiedzieli na to pokaźniejszą jeszcze listą podobnych skarg. Rozwiązać sprawę postanowiono poprzez powołanie specjalnej komisji. To w momencie wybierania deputatów pojawiła się kwestia wykluczenia arian. Jeden z nich, Jerzy Niemirycz, pretendując do udziału w komisji, został odsądzony od przynależności do dissidentes in religione, jako nieuznający Smam Trinitatem. Zarzut został poparty przez reprezentację województw mazowieckiego i kijowskiego, które zadeklarowały sterylność religijną. Powoływano się przy tym na partykularne prawo swoich ziem.
W Mazowszu nie dopuszczało ono protestantów, w województwie kijowskim legalizowało jako urzędników tylko wyznawców katolicyzmu i prawosławia. Pierwszą ziemię tradycyjnie postrzegano wtedy jako wybitnie katolicką. Kijowszczyzna była natomiast jednym z większych skupisk Braci Polskich w tamtym okresie. Jest to świetny przykład praw dyskryminacyjnych, których nie egzekwowano, a jednocześnie powoływano się na nie na scenie politycznej. Z relacji Michałowskiego nie wiadomo o postawie przedstawicieli innych województw. Być może autor przytoczył jedynie te dwa, jako posługujące się najsilniejszymi argumentami — w postaci aktów prawnych.
Na taki obrót spraw Jerzy Niemirycz zastosował katradycyę, naruszając tym samym zasadę neminem contradicente. Powinno to skutkować przerwaniem obrad. Jego protestacja przetrwała nawet próbę podważenia ze strony katolików. W celu zapobiegnięcia takiemu wynikowi zapewniali oni, że zignorowanie tego veta nie byłoby bezprawne. W 1648 roku niechęć i argumenty religijne nie przezwyciężyły szlacheckiego prawa kontradycyi. Niemirycz musiał zatem uzyskać jakąś formę poparcia, a przynajmniej akceptacji, skoro uznano racje pojedynczego arianina, zamiast ustąpić przedstawicielom katolickiej większości. Sesja została zerwana, chociaż następnego dnia Niemirycz ustąpił ze swojego stanowiska.
Sytuacja powróciła niejako na sejmie elekcyjnym. Wojewoda kijowski, Janusz Tyszkiewicz, postulował pozbawienie Niemirycza urzędu podkomorskiego, powołując się na przytaczane już prawa tej ziemi, ale także na podobną uchwałę sejmiku pruskiego. Arianin ponownie starał się przedstawić atak na jego osobę jako pretensję religijną. Replikował bowiem, że:
„(...) nie na dysputę przybył (...), ale na obieranie króla (...)”.
Powróciła także kwestia wyrugowania Braci Polskich z dissidentes in religione, ale zakończyła się na obróceniu obrony Niemirycza w żart, po czym zaczęto debatować nad pozostałymi innowiercami.
Możliwość przejścia z dyskursu religijnego na społeczny i skuteczność tego typu zabiegów w szlacheckim modelu prawnym, co wynikało z wysokiego poszanowania wolności jednostek i zaufania do urodzonych obywateli, pozwalały arianom nie tylko pozostawać tolerowanymi w granicach Rzeczypospolitej, ale także dawały im argumenty do obrony przed atakami ze strony radykalnych przeciwników.
Szlachecki model prawny był wybitnie oparty o filozofię społeczną tego stanu. Nie mógł być w połowie siedemnastego wieku jednoznacznie identyfikowany z żadnym z wyznań chrześcijańskich, w tym i katolickim. Pewne elementy religijne były w nim jednak obecne. Kwestie polityczno-społeczne łączyły się z czasem z religijnymi, co widać na przykładzie stawianych arianom zarzutów podczas procesów sądowych.
Sprawy przeciwko arianom jako takim rozpatrywano przede wszystkim w sądach grodzkich i Trybunałach. Stawiało się ich także przed sądem sejmowym. W ten sposób, 9 maja 1647 roku, sądzono Jonasza Szlichtynga, jednego z czołowych przywódców Braci Polskich. Zostały mu postawione zarzuty zarówno natury religijnej, jak i politycznej — crimen lease Divinae Maiestatis et Reipublicae (zbrodnia obrazy majestatu boskiego i Rzeczypospolitej). Wydaje się jednak, że to ten pierwszy stanowił faktyczny punkt zapalny. Drugi zaś był posiłkowy — uzasadniający polityczny i świecki charakter sprawy.
Książka Szlichtynga — konfesyjne wyznanie wiary, które sprowokowało całą sprawę — została zdelegalizowana. Autora skazano na karę śmierci, infamii oraz pozbawienia majątku. W rzeczywistości arianin nie został nawet zmuszony do opuszczenia na stałe kraju. Zmarł śmiercią naturalną w Krakowie w 1661 roku. Przeżył zatem także szereg kolejnych antyariańskich aktów. Do końca życia pozostawał aktywny naukowo.
Podobnie było w przypadku Jerzego Niemirycza. W 1641 roku, po odmowie złożenia przysięgi na trójcę świętą podczas sesji sądu ziemskiego kijowskiego w Żytomierzu, postawiono go przed Trybunałem Lubelskim. Został oskarżony o faktycznie popełnione, z katolickiego punktu widzenia, bluźnierstwo oraz krzywdy czynione duchowieństwu w jego dobrach. Niemiryczowi udało się odwlekać sprawę przez 4 lata, a nawet uzyskać poparcie lokalnego biskupa, który podważył postawione szlachcicowi zarzuty.
Trybunał Lubelski wydawał zresztą więcej wyroków w jego sprawie. Szlachcic nie zdecydował się jednak na realizację zasądzonego zamknięcia zborów ariańskich znajdujących się w jego dobrach, czy uiszczenie kary pieniężnej. Wręcz przeciwnie, kontynuował akcję popularyzacji swojej konfesji, odwołując się od wyroków trybunalskich przed sejmem.
Do pewnego stopnia nieskuteczna była także, domyślnie kończąca epizod ariański w Rzeczypospolitej, konstytucja z 1658 roku. Domyślnie jedynie, gdyż jej postanowienia dawały przedstawicielom tego wyznania 3 lata na opuszczenie kraju. Została ona zresztą zaktualizowana o skrócenie tego terminu do 2 lat (1659) i ostatecznie o uwzględnienie kobiet (1662). Epizod ariański, a później kryptoariański, przedłużał się jeszcze latami.
Po 1658 roku sytuacja zaczęła się jednak zmieniać. Wtedy bowiem zaczynamy odnotowywać przykłady prywatnego usprawniania egzekucji prawa, w postaci tego, co nazywa się kadukami poariańskimi. Przykładem może być sprawa księdza Faustyna Wieczorkowskiego, plebana zabłudowskiego, który w celu poszerzenia swoich posiadłości, w 1662 roku zajmował się pozywaniem arian nielegalnie pozostających na terenie jego parafii w województwie podlaskim. Klucz zabłudowski stanowił jeden z najdłużej utrzymujących się ośrodków Braci Polskich na terenie Rzeczypospolitej. Działalność księdza Wieczorkowskiego przyspieszyła likwidację tego azylu. Umożliwiona była w dużej mierze funkcjonowaniem tzw. kaduków poariańskich — instytucji, która czyniła potencjalnych delatorów zainteresowanymi nakryciem arian, a zatem szlacheckich obywateli angażowała w egzekwowanie prawa.
Przykłady te pokazują, że szlachta, posiadająca narzędzia do, przynajmniej doraźnego, usprawnienia egzekucji wyroków, nie musiała uciekać się do tego chętniej jedynie z powodu przynależności religijnej oskarżonego. Prowokować takie akcje mógł czynnik ekonomiczny, w postaci możliwości zajęcia ariańskich dóbr. „Doktryna” nieinstytucjonalnej egzekucji prawa dotyczyła zatem wszystkich szlacheckich mieszkańców Rzeczypospolitej, nie upośledzając pod tym względem arian. Nie znaczy to jednak, że działała wyłącznie na ich korzyść.
Dopiero postawa arian w czasie II wojny północnej dała przeciwnikom Braci Polskich argument na rzecz ostatecznego wygnania tej konfesji z Rzeczypospolitej. Nie ulega wątpliwości, że przywiązanie szlachty do litery prawa, które najpierw popchnęło ją do sformułowania aktu konfederacji warszawskiej, a później jego ścisłego przestrzegania, przedłużyło egzystencję Braci Polskich w granicach państwa. Przeciwnicy tej wspólnoty, chociaż dysponowali nieporównywalnie większą od nich siłą polityczną, musieli przez dekady zadowalać się półśrodkami, w postaci likwidacji pojedynczych ośrodków ariańskich. Ten sam jednak legalizm umożliwił im nabycie w narzędzia w postaci wykluczenia arian z postanowień konfederacji warszawskiej. Próby osiągnięcia takiego rezultatu kończyły się właściwie nieskutecznie, ponieważ urodzeni arianie posiadali argument trafiający do braci szlacheckiej — odwołanie do wspólnoty stanowej i idei wolności. Z pewnością Bracia Polscy korzystali także z opieszałości w egzekwowaniu prawa oraz jej nieinstytucjonalnej formy. Należy podkreślić ważny wyjątek — instytucja kaduków, która przyspieszyła ostatecznie (odwlekane i tak długo) ich wygnanie. Szlachecki model prawny, chociaż różne jego przejawy mogły okazać się korzystne lub szkodliwe dla egzystencji Braci Polskich w Rzeczypospolitej, był rzeczywistością, w której potrafili się oni odnaleźć i fakt ten wykorzystać.