Śmierć Stanisława Żółkiewskiego — krótkie studium psychologiczne
2024-02-22
Jakub Jędrzejski
Stanisław Żółkiewski jest jednym z niewielu hetmanów, który zginął na polu walki i z bronią w ręku. Prócz Żółkiewskiego w wyniku walk zginął również hetman polny koronny Marcin Kalinowski pod Batohem w 1652 r. Śmierć Żółkiewskiego obrosła jednak legendą, którą rozpowszechniali jego apologeci na czele z prawnukiem hetmana — Janem Sobieskim. Zadbał on o odpowiedni wizerunek i mit pradziada. Mit ten mówił, że sterany i zmęczony służbą publiczną Żółkiewski chciał już tylko na koniec odejść godnie z bronią w ręku i znaleźć śmierć na polu bitwy, jak na prawdziwego herosa przystało. Czy Stanisław Żółkiewski był rzeczywiście straceńcem i samobójcą, którego marzeniem pod koniec życia stała się śmierć za ojczyznę?

Zacznijmy od krótkiego przypomnienia. Stanisław Żółkiewski zginął 7 października 1620 r. nieopodal Mohylowa Podolskiego w momencie odwrotu wojsk koronnych spod Cecory w Mołdawii. Jak pokazuje korespondencja i decyzje podejmowane przez hetmana jeszcze przed wymarszem do Mołdawii, nic nie wskazuje na to, że Żółkiewski szukał śmierci. Jest wręcz na odwrót, hetman wielki koronny był na tyle pewny siebie, że zakładał, iż samo pojawienie się wojsk koronnych w Mołdawii i przejście hospodara Kaspra Grazzianiego na stronę Rzplitej zmusi Turków do rokowań bez jednego wystrzału. Żółkiewski tym samym nie zdecydował się, aby wezwać na pomoc wojska prywatne najpotężniejszych magnatów ukrainnych, tj. książąt Zbaraskich czy Tomasza Zamoyskiego, którzy towarzyszyli hetmanowi 2 lata wcześniej w trakcie bitwy pod Oryninem. Żółkiewski nie zdecydował się również na posiłki kozackie, którym kategorycznie zabraniał wkraczać na tereny Hospodarstwa (choć luźniejsze watahy kozackie i tak wzięły udział w wyprawie cecorskiej). 73-letni Żółkiewski był wówczas już starcem, któremu przeciwnicy — skądinąd słusznie — zarzucali nieudolność w walce z Tatarami i obronie południowo-wschodnich rubieży Rzptej. Hetman, decydując się wkroczyć do Mołdawii, chciał zamknąć usta krytykom i pokazać, że potrafi jeszcze wykrzesać z siebie energię oraz udowodnić, że jest dobrym wodzem.

Żółkiewski pod Cecorą popełnił jednak szereg błędów, który poskutkowały przegraną bitwą z 20 września i rozluźnieniem — i tak już złej — dyscypliny w wojsku. Wobec tych trudności hetman zarządził odwrót w stronę Rzeczpospolitej. Marsz miał być osłaniany przez tabor i odbywać się w większości na piechotę. Odwrót był dość zorganizowany i przebiegał w porządku. Wszystko zmieniło się jednak 6 października. Im bliżej granicy z Rzplitą, tym bardziej wojsko domagało się ukarania lisowczyków, Kozaków i czeladzi, którzy dopuszczali się rabunków jeszcze w obozie cecorskim. Powstał tumult, wyniku którego żołnierze zaczęli kraść konie z taboru i samorzutnie uciekać w stronę Dniestru i dalej do Rzplitej. Żółkiewski, próbując uspokoić sytuację, dał przykład osobistej odwagi i ostentacyjnie przebił szablą swojego konia, mówiąc, że on nie opuści wojska i będzie kontynuował odwrót pieszo. Zamieszanie wykorzystali w międzyczasie Tatarzy, którzy uderzyli na zdezorganizowane wojska koronne.

Jak zatem wyglądały ostatnie chwile życia hetmana? Oddajmy w tym miejscu głos Abrahamowi Złotopolskiemu, świadkowi tamtych wydarzeń, który w liście z 25 października 1620 r. (a więc prawie na gorąco) do Wojciecha Miaskowskiego pisał:

„Szliśmy z nim pieszo na kilkoro strzelenia z łuku, prosząc go, aby na koń wsiadł i równo z drugimi uchodził, ale nie chciał mówiąc te słowa: »Nie wsiądę. Miło mi będzie z wami umrzeć. Niechaj Pan Bóg nade mną wyrok mój skończy, który uczynił«. Mało co postąpiwszy poczęliśmy znowu go prosić, aby wsiadł i uchodził, ale konia już nie było. Jak wtedy towarzysza jakiegoś z konia zbił i pana hetmana wsadził nań. Zatem z boku naszych kilkaset koni przypadło, między których on wpadł i jużem go potem nie widział”.

Podobna scena opisana została w „Pamiętnikach o Koniecpolskich".

„On [Żółkiewski] ozwawszy się skoczył z konia i przebił go szablą, aby ukazał, że fałszywe to udanie było [wcześniej uciekający żołnierze rozpuścili plotkę, że również i hetmani uchodzą z pola walki — przyp red.] Niepomogło to nie, rozerwało to łotrostwo tabor, poszło w rozsypkę. Przybieży pieszo do Żółkiewskiego, konia który tam stało niedaleko podaje starcowi [...]. Wsadził przez moc starca na konia, okrywszy go deliją hajducką, skoczył między kupę Żółkiewski, tam od Czerkiesa zabity".

Hetmana wsadzono zatem siłą na konia i wręcz wymuszono na nim decyzję salwowania się ucieczką, po czym Żółkiewski zniknął w nocnym mroku porwany przez kupę uciekających jeźdźców. Po bitwie na pobojowisku znaleziono poranione ciało hetmana. Żółkiewski musiał się zaciekle bronić o czym świadczy głęboka rana na skroni i odcięta dłoń.

Bitwa pod Cecorą, W. Piwnicki

Nader trafna wydaje się tutaj hipoteza Ryszarda Majewskiego, który stwierdził, że o ile wkraczając do Mołdawii na początku września Żółkiewski był pewien łatwego sukcesu o tyle po rozerwaniu taboru i panicznej ucieczce żołnierzy coś w nim pękło. W starcu obudziło się uczucie beznadziejności, które go przygniotło. Żółkiewski zdał sobie sprawę, że nawet jeśli przeżyje i wróci do Rzplitej, to stanie się obiektem krytyki, jakiej jeszcze nie zaznał. Wyprawa cecorska okazała się jedną z większych katastrof w historii polskiego oręża i ciężko nie winić tutaj hetmana, który w czasie kampanii popełnił rażące wręcz błędy (nie zadbał o żywność, rozpoznanie, wybrał zły wariant działań, a wreszcie ułożył zbyt ambitny plan bitwy). Zdając sobie z tego sprawę, dopiero w nocy z 6 na 7 października Żółkiewski postanowił zdecydować się na bardziej wyrafinowaną formę samobójstwa.

Bibliografia:

Majewski R., Cecora. Rok 1620, Warszawa 1970.

Pamiętniki o Koniecpolskich, wyd. S. Przyłęcki, Lwów 1842.

Szemberg T.,„List Abrahama Złotopolskiego do Wojciecha Miaskowskiego z 25.X.1620 r. [w:] Relacja o wyprawie cecorskiej 1620, oprac. B. Królikowski, Lublin 2009.