To właśnie Przecław Lanckoroński miał być pierwszym domniemanym hetmanem kozackim. Lanckoroński nie był byle jakim pierwszym lepszym watażką kresowym, ale jednym z bardziej zaufanych rycerzy w służbie króla Zygmunta Starego oraz bohaterem wojny z Zakonem Krzyżackim, w której to miał brawurowo dowodzić chorągwią jazdy strzelczej. 23 października 1520 roku Zygmunt Stary, w uznaniu dla odwagi Lanckorońskiego, pozwolił mu na wykup starostwa chmielnickiego, które to składało się z miasta oraz 8 wsi. Obrona Ukrainy przed najazdami tatarskimi spadła na barki wojska państwowego, zwanego Obroną Potoczną. Jednak to właśnie kresowi starostowie mieli większy udział w walce z ordą. Lanckoroński wykupiwszy starostwo chmielnickie, od razu skumał się z innym starostą – Ostafijem Daszkiewiczem, który to rezydował w Czerkasach oraz Kaniowie. Obaj ci magnaci zaczęli korzystać z usług Zaporożców. W 1528 roku Lanckoroński i Daszkiewicz zebrali pod swoje skrzydła wszystkie niespokojne duchy, które kręciły się wówczas nad Dnieprem i spustoszyli okolice Oczakowa, biorąc przy tym ogromne łupy. Chadzki Kozaków na tatarskie ułusy były dla tych drugich tak uciążliwe, że w 1531 roku pasza oczakowski Ibrahm skarżył się w liście do Zygmunta Starego:
„Królestwa Polskiego królowi Zygmuntowi oznajmuję, że tymi czasy z wołoskiej ziemi Piotr wojewoda, ludzi swych do nas przysławszy, dał znać, że z waszej strony ludzie swawolni na niektórych miejscach w ziemi wołoskiej szkody poczyniwszy, ubogim ludziom stada pobrawszy i wielkie szkody porobiwszy, ze wszystkim do państwa waszego cało uszli”.
Kiedy Lanckoroński zmarł w 1531 roku, Daszkiewicz z powodzeniem kontynuował ich wspólne dzieło. O samym Daszkiewiczu pisano, że był człekiem na wpół dzikim i okrutnym. Sam ubierał się po tatarsku, ale potrafił wzbudzić mir i szacunek wśród podkomendnych. Kolejnym zasłużonym w walce z Tatarami kresowym rycerzem był Bernard Pretwicz, który działał na Podolu. Stare przysłowie mówiło, że „za pana Pretfica wolna od Tatar granica”. Według legend Pretwicz miał stoczyć 70 bitew z Tatarami i wszystkie wygrać. W 1541 roku wraz z Kozakami wyprawił się na Oczaków, który spustoszył.
Jednak to nie wyżej wymienieni starostowie byli twórcami w pierwszej w historii Siczy Zaporoskiej, albowiem stworzył ją Dymitr Wiśniowiecki zwany wśród Kozaków Bajdą. Wiśniowiecki pochodził ze starego wołyńskiego rodu, wywodzącego się od Zygmunta Korybutowicza. Sam Bajda chadzał na Tatarów wraz z Pretwiczem, który bardzo cenił sobie odwagę i brawurę księcia. Niestety Wiśniowiecki popadł w konflikt z królem Zygmuntem Augustem, który zganił go za samowolne chadzki na Tatarów oraz pomijał przy rozdawaniu wakansów. W tym też Jacek Komuda upatruje motywację do ucieczki i poddania się Bajdy sułtanowi. Wiśniowiecki przebywał w Turcji 3 lata i zaskarbił sobie zaufanie Sulejmana Wspaniałego oraz chana tatarskiego. Władze polskie, zaniepokojone samowolką Wiśniowieckiego, ściągnęły go z powrotem do Korony dzięki rekomendacji hetmana polnego Mikołaja Sieniawskiego.
W tym samym czasie magnaci kresowi chcieli za pomocą Kozaków stworzyć system obrony pogranicza przed Tatarami, toteż król wydał zgodę Wiśniowieckiemu na utworzenie fortecy na wyspie Mała Chortyca na Zaporożu. Tak też Dymitr Wiśniowiecki dał początek pierwszej Siczy Zaporoskiej. Bajda, zamiast ograniczyć się do ochrony pogranicza, cały czas stwarzał problemy, organizując nielegalne wyprawy przeciw Tatarom. W trakcie jednej z nich przyszła kryska na Matyska i Wiśniowiecki trafił do niewoli, z której jednak nie uciekł. Aby uratować Bajdę od śmierci, sułtan zaproponował mu podobno przejście na islam oraz przyjęcie ręki jego córki. Hardy Wiśniowiecki miał podobno mu odrzec:
„Twoja doczka charaszoja, twoja wiara psia”.
Turcy zgotowali Wiśniowieckiemu śmierć w męczarniach, bowiem powiesili go na hakach za żebra. Według jednej z legend wiszący Bajda miał jeszcze razić z łuku Turków. Postać Dymitra Wiśniowieckiego przetrwała w licznych kozackich dumkach. W jednej z nich śpiewano:
Oj jak strzelił Bajda z łuku.
Trafił cara między uszy.
A carycę w potylicę,
A carską córeczkę – w samą główeczkę.
– Tobe carze w ziemi gnić –
A Bajdzie młodemu miód – gorzałkę pić!
Poznawszy z grubsza dzieje pierwszych przywódców kozackich, pochylmy się teraz nad tym, czym była owa Sicz, jaka była jej organizacja oraz jak wyglądało życie codzienne na niej. Słowo „sicz” pochodzi od słowa „siec”, a wywodzi się z terminu „zasieki”. Kozacy zamiennie używali słowa „sicz” oraz tureckiego „kosz”. Sicz i kosz nie były jednak tym samym. O ile Siczą nazywano stały obóz Kozaków, o tyle koszem – obozy, w których przebywano czasowo. Badacz Dymitr Ewarnicki wyliczył, że Kozacy zaporoscy przez całe swoje istnienie zbudowali osiem siczy, były to sicze: chortycka, bazawłucka, tomakowska, mykityska, czertomelicka, oleszkowska, kamieńska i ostatnia – podpyleńska.
Pierwsza Sicz na Małej Chortycy powstała w 1553 roku. Miała ona być otoczona częstokołem w kształcie podkowy o obwodzie 700 m, zbudowanym z pni drzewnych. Na środku Siczy znajdował się majdan, gdzie zbierali się Kozacy, natomiast załoga fortecy mieszkała w chatach zbudowanych z drewna, krytych trzciną bądź skórami. W sąsiedztwie Małej Chortycy znajdowała się Duża Chortyca, z której Zaporożcy czerpali drewno. Po zniszczeniu pierwszej Siczy Bajda przeniósł ją na Wyspę Klasztorną, a po śmierci księcia przeniesiono ją na wyspę Tomakówkę. Sama Tomakówka była większa niż Chortyca i bardziej obfita w roślinność. Jednak i Sicz tomakowska została zniszczona w 1593 roku. Kiedy rok później podróżował tamtędy poseł cesarski Eryk Lassota, pisał, że:
„stał tam zamek przez Wiśniowieckich przed trzydziestu laty zbudowany, a przez Turki i Tatary zburzony".
Po zagładzie Siczy na Tomakówce, Kozacy przenieśli się na wyspę Bazawułk w 1594 roku.
Sicz prócz częstokołu opasana była wałami, przed którymi wykopano fosę. Dostępu do fortecy strzegły również patrole konne oraz strażnice usiane w stepach. Kiedy zbliżało się niebezpieczeństwo najdalej wysunięty strażnik, miał obowiązek zapalić wiązkę chrustu i konno pognać na Sicz, a dym miał ostrzec Zaporożców. Prócz siczy Kozacy zakładali mniejsze obozowiska zwane z tatarska koszami, gdzie wybierano tzw. atamanów koszowych.
Jak więc wyglądała organizacja i władza na Siczy? Organizacja Kozaków była demokratyczna. Wszystkie ważne decyzje zapadały na Siczy, kiedy spotykała się Rada, zwana też „czernią”. Obrady rozpoczynał puszkarz, dając znak strzałem z armaty. Brało w niej udział od kilkudziesięciu do kilkuset Zaporożców, prócz nowicjuszy, którzy w szeregach Kozaków musieli przesłużyć 3 lata. Udział w radzie był dobrowolny, ale nierzadko zdarzało się, że Kozacy na obrady zapędzani byli kijami. Radzie przewodził ataman koszowy Siczy, o którym za chwilę. Prócz walnego zgromadzenia, jakim była Rada, na Siczy istniała też starszyzna kozacka, czyli Mała Rada. Starszyzna często wywodziła się ze szlachty i posiadała dość spore majątki. Urzędy sprawowane przez starszyznę to np. oboźny, pisarz czy puszkarz. Do starszyzny należały łodzie kozackie, czyli czajki, broń, artyleria oraz chorągwie. Na samym początku ataman koszowy Siczy kładł na ziemi buławę, pokazując tym samym, że kłania się nisko towarzystwu. Często zdarzało się tak, że starszyzna i czerń obradowały w osobnych kołach i nie mogły dojść ze sobą do porozumienia, wtedy też czerń musiała użyć gróźb. Eryk Lassota zanotował przypadek, że:
„na znak tego rzucając czapki w górę, po czym pobiegła do drugiego koła starszyzny i zagroziła im, że jeśli ktoś będzie przeciwny, wrzucą go do wody i utopią”.
Przejdźmy teraz do opisu urzędu atamana koszowego oraz hetmana i jak byli oni wybierani. Wybitny znawca tematu – Władysław Serczyk wskazuje, że do początków XVII wieku ataman i hetman był tą samą osobą. Z czasem jednak ataman koszowy rządził tylko Siczą, natomiast hetman wszystkimi Kozakami, zarówno tymi, którzy mieszkali na Niżu, jak i tymi w miastach oraz chutorach. Według obyczaju wybory hetmana miały odbywać się w Nowy Rok. Zanim jednak następowały wybory hetmana, poprzedzała je tygodniowa libacja alkoholowa, gdzie cała Sicz chodziła pijana od Bożego Narodzenia do Nowego Roku. Serczyk i Leszek Podhorodecki zanotowali, jak przypuszczalnie wyglądały procedury wyborcze. W Nowy Rok ataman miał zwracać się do Zaporożców słowami:
„Panowie mołojcy! Mamy dzisiaj Nowy Rok. Czy chcecie, wedle starego obyczaju, zmienić starszyznę i wybrać nową?”
Jeśli Kozacy byli zadowoleni ze swych władz odpowiadali:
„Jesteście dobrymi panami, panujcie jeszcze nad nami!”
Kiedy jednak trzeba było wybrać nowego atamana i starszyznę w stronę starych władz, często padały niewybredne wyzwiska. Krzyczano na przykład:
„Złóż urząd sk*rwysynu! Dość się najadłeś kozackiego chleba!”
Ataman kładł wtedy czapkę na ziemi i składał na niej insygnia władzy. Następnie towarzystwo ustawicznie pijane choryłką radziło nad wyborem nowych władz. Kiedy już postanowiono, kto miał zostać atamanem, wybierano do niego delegację, która miała oznajmić wybór na stanowisko. Według zwyczaju nowy ataman miał się wymawiać od przyjęcia urzędu i twierdzić, że nie jest go godzien, a wtedy delegaci krzyczeli:
„Chodź sk*rwysynu! Ciebie wybraliśmy, teraz jesteś naszym b’atką i będziesz nam panować!”
Nazajutrz wybierano resztę starzyzny, tj. pisarza, asawuła, sędziego i atamanów kurennych. W trakcie wprawy wojennej ataman koszowy dzierżył władzę niemal dyktatorską i był panem życia i śmierci. Status atamana koszowego uległ zmianie po powstaniu Chmielnickiego. Sicz chciała rządzić się po staremu, natomiast jej znaczenie podupadło. W wyniku ugody zborowskiej Chmielnickiemu – hetmanowi Wojska Zaporoskiego – oddano Czehryń jako siedzibę, a on sam sprawował władzę nad trzema województwami (w 1651 roku nad jednym), gdzie mieściły się pułki Kozaków rejestrowych. W czasie zamętu na Ukrainie, w latach 1648-1687, poszczególni atamani koszowi Siczy prowadzili różną politykę, popierając różnych kandydatów do buławy hetmańskiej oraz opowiadając się za sojuszami czy to z Moskwą, Turcją, czy Rzeczpospolitą.
Teraz spróbujmy odtworzyć, jak wyglądał dzień powszedni na Siczy. Wstawano o wchodzie słońca, po czym myto się w rzece. Następnie Kozacy siadali przy śniadaniu i kiedy je spożyli, udawali się do swoich zajęć. Jedni polowali, drudzy łowili ryby, ujeżdżali konie, sprawowali broń, a jeszcze inni pili od samego rana. W południe siadano przy obiedzie. Typowy jadłospis Kozaka obfitował w kaszę, groch, mąkę, mleko oraz ryby. Po obiedzie odpoczywano, by następnie znowu udać się do swoich zajęć i wieczorem spotkać się przy kolacji. Na Siczy w ogóle nie było kobiet, każdy Kozak, który wstępował w szeregi braci, miał kategoryczny zakaz sprowadzania białogłów. Kozacy zostawiali więc swoje ukochane w miastach i chutorach, a potem układali dumki, jak bardzo są samotni.
Wśród Kozaków występowały znaczne różnice majątkowe. Jak się wcześniej rzekło, w skład najbogatszych przedstawicieli Kozaczyzny wchodziła starszyzna, która często posiadała pokaźne majątki i wiele nieruchomości. Przeciętny Kozak siczowy nie posiadał jednak zbyt wiele. Jego majątek stanowiła broń, odzienie, koń oraz amunicja. Skarby, które zdobywali na wojnie, najczęściej po powrocie przepijali do cna i znowu klepali po staremu biedę. Henryk Rzewuski tak opisywał napotkanych Kozaków:
„kilku Kozaków, których strój znacznie bogactwem się różnił od wszystkich innych. Nosili szarawary granatowe ze złotym galonem, półkontusze pąsowe wylotami wiszącymi, żupaniki z białego atłasu, pas jedwabny z frędzlami złotymi i czapki wysokie z siwego baranka, z wierzchu których wisiał po kark jakby worek pąsowego sukna z kutasem złotym”.
Większość Zaporożców wyglądała jednak tragicznie, bowiem ubierali się oni w stare łachmany i sami o sobie mówili: „w dzień człowiek, w nocy zwierzę”. Dopiero z czasem, kiedy zaczęli bogacić się podczas wypraw na Krym, wygląd Kozaków uległ poprawie. Oczywiście nieodłącznymi elementami wizerunku Kozaka był osełedec oraz zwisające wąsy. Uzbrojenie Kozaków stanowiły szable, spisy (rodzaj dzidy), rusznice, samopały czy łuki. Kozacy byli marnymi kawalerzystami, ale wyśmienicie opanowali walkę zza taborów, ziemnych umocnień oraz sztukę artyleryjską. Byli również znakomitymi żeglarzami i dawali się we znaki flocie tureckiej, kiedy na swych zwrotnych czajkach bez problemu zatapiali sułtańskie galery.
Znane było również pijaństwo Zaporożców. Na Siczy pito najczęściej przepalanki, wódkę oraz miód. Upijano się niemal na każdą okazję. Stwierdzić można również, że niemal każde wybory atamana odbywały się pod wpływem alkoholu. W Rozmowie Dniepru z Dunajem znajduje się też fragment opisujący pijaństwo kozackie:
„w Siczy starodawnej, w koło siadali, złoto-srebro tureckie, na trzy części rozdzielali, miód i wódkę okowitą popijali, o świat cały Pana Boga błagali”.
W czasie wyprawy wojennej pijaństwo było jednak surowo zakazane i za upicie się można było stracić głowę.
Prawo na Siczy nie było w żaden sposób spisane, a stanowiło zbiór praw zwyczajowych. Przestępcy stawali przed komisją złożoną z atamana koszowego, sędziego, pisarza, asawuła oraz pułkownika, pod którym służył delikwent. Na Zaporożu stosowano całe spektrum kar. Najniższą z nich było przywiązanie do działa i stosowano ją w przypadku Kozaków, którzy na czas nie uregulowali swoich długów. Do cięższych kar zaliczano np. bicie pod szubienicą. Surowo karano kradzieże, złodzieje często ucinane mieli palce, dłonie lub uszy. Śmiercią karano zbrodnie najcięższego kalibru. W tym arsenale Kozacy mieli takie atrakcje, jak: zakopywanie żywcem, wbijanie na pal, wbijanie na hak lub pal czy klasyczne powieszenie na szubienicy. Leszek Podhorodecki przytoczył niegdyś przykład, kiedy Kozaka skazano na obcięcie nogi. Zobaczmy, czym ów przestępca zawinił:
„Włóczący się po Zaporożu Hryćko Kapustienko, mający 25 lat, 24 marca wieczorem napił się; pijany, pokłóciwszy się o fajkę tytoniu z Zaporożcem Nikitą Taranem, uderzył go nożem. Widząc zaś, że go mocno zranił, przeląkł się i zaczął uciekać. Ale ponieważ noc była bardzo ciemna, nie mógł nigdzie uciec. Przybiegłszy do rybackiego do rybackiego zakładu, ze strachu ukrył się w beczce po rybach. Ale na krzyk Tarana zbiegli się drudzy Kozacy i ujrzawszy, co zaszło zaczęli czynić poszukiwania, a znalazłszy go w beczce, zrewidowali i znaleźli w odzieniu nóż zakrwawiony, wzięli go i trzymali całą noc pod strażą”.
Tak więc z grubsza wyglądało życie na Zaporożu. Było to życie ciężkie i niebezpieczne, ale też zaprawione dużą dozą wesołości. Kozacy byli ludźmi odważnymi, przeto byli wyśmienitymi wojownikami, o czym niejednokrotnie przekonywali się ich wrogowie.
Bibliografia:
Jakowenko N, Historia Ukrainy do 1795 roku, Warszawa 2011.
Komuda J, Dymitr Wiśniowiecki zwany Bajdą, [w:] Hetmani
Zaporoscy w służbie króla i Rzeczpospolitej, Zabrze 2010, s. 72-83.
Komuda J., Eustachy Daszkiewicz, [w:] Hetmani Zaporoscy w służbie króla i Rzeczpospolitej, Zabrze 2010, s. 65-71.
Komuda J., Przecław Lanckoroński, [w:] Hetmani Zaporoscy w służbie króla i Rzeczpospolitej, Zabrze 2010, s. 61-65.
Podhorodecki L., Sicz Zaporoska, Warszawa 1978.
Serczyk W.A., Na dalekiej Ukrainie. Dzieje Kozaczyzny do 1648 roku, Kraków 2009.
Wójcik Z., Dzikie Pola w ogniu. O Kozaczyźnie w dawnej Rzeczypospolitej, Warszawa 1961.
Wójcik Z., Wojny kozackie w dawnej Polsce, Kraków 1989.