Kampania ochmatowska 1654/1655 — sukces czy porażka?
2024-06-11
Jakub Jędrzejski
W 1654 r. Rzeczpospolita rozpoczęła wojnę z Państwem Moskiewskim. Konflikt ten był następstwem trwającego od 6 lat powstania kozackiego pod wodzą Bohdana Chmielnickiego. Hetman zaporoski poddał się protekcji cara, którego wojska wkroczyły na tereny Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz na Ukrainę. Stacjonujące na ziemiach ukrainnych wojska koronne pod wodzą hetmana wielkiego koronnego Stanisława Rewery Potockiego i hetmana polnego koronnego Stanisława Lanckorońskiego na początku 1655 r. stoczyły z siłami kozacko-moskiewskimi bitwę pod Ochmatowem. Jaki był przebieg starcia oraz samej kampanii ochmatowskiej? Zapraszam do lektury tekstu.

Ugoda perejasławska — początek nowej wojny

Na początku 1654 r. Bohdan Chmielnicki znalazł się w politycznym potrzasku. Prowadząc przez 6 lat wojnę z Rzplitą, hetman zaporoski lawirował pomiędzy Moskwą, Imperium Osmańskim, Chanatem Krymskim oraz Księstwami Naddunajskimi (Siedmiogrodem, Wołoszczyzną oraz Mołdawią). Kozacy od 1648 r. formalnie związani byli sojuszem z Tatarami. Układ ten na polu militarnym sprawdzał się wyśmienicie — szczególnie w I fazie powstania. Połączone siły kozacko-tatarskie z powodzeniem biły armię koronną w bitwach nad Żółtymi Wodami, pod Korsuniem czy pod Piławcami. Tatarzy niewątpliwie byli dla Kozaków bardzo ważnym partnerem, który zapewniał im przewagę na polu walki.

Sojusz kozacko-tatarski nie był jednak tak udany na polu politycznym. Chan Islam III Girej, widząc, że Chmielnicki zyskuje coraz bardziej na znaczeniu, postanowił nie dać mu umocnić nadto swojej pozycji. Tatarzy już w 1649 r. podczas bitwy pod Zborowem niespodziewanie odstąpili od Kozaków i wpłynęli na Chmielnickiego, aby ten podpisał ugodę z królem. Po Zborowie Chmielnicki uświadomił sobie, że gra, w jaką się wplątał będzie wymagać od niego nie lada umiejętności dyplomatycznych. Hetman kozacki cały czas związany był z Tatarami, ale jednocześnie oferował swoje usługi sułtanowi osmańskiemu, carowi czy proponował Janowi II Kazimierzowi wyprawę przeciw Turkom.

Bohdan Chmielnicki

W latach 1651-1652 sojusz Krymu z Kozakami trwał jednak w najlepsze. Połączone siły kozacko-tatarskie stanęły naprzeciw wojsk Rzplitej w krwawej bitwie pod Beresteczkiem. Rok później Chmielnicki i Tatarzy pobili armię hetmana polnego koronnego Marcina Kalinowskiego pod Batohem. Po bitwie tej doszło do masowej rzezi polskich jeńców, w której wydatny udział miała orda nogajska. 

W 1653 r. Chmielnicki zaangażował się w wyprawę na Hospodarstwo Mołdawskie, aby ugruntować tam panowanie swojego syna Tymofleja. Działania Kozaków spowodowały jednak zawiązanie sojuszu siedmiogrodzko-mołdawsko-wołoskiego. Tymosza został oblężony w Suczawie, gdzie zginął. W tym samym czasie król Jan Kazimierz postanowił raz na zawsze rozprawić się z Chmielnickim. Wojska koronne jesienią zamknęły się w obozie pod Żwańcem, gdzie planowano pobić Kozaków i Tatarów. Niestety kampania żwaniecka od samego początku prowadzona była nieudolnie i nie przyniosła żadnych rozstrzygnięć militarnych. W końcu doszło do identycznej sytuacji jak 4 lata wcześniej pod Zborowem. Tatarzy wymusil na Kozakach podpisanie ugody, której stali się gwarantem. Dla Chmielnickiego okazało się jasne, że dalsze tkwienie w sojuszu z Chanatem jest nieopłacalne. Hetman zaporoski udał się więc pod protekcję Moskwy.

Państwo Moskiewskie tylko czekało na sprzyjającą koniunkturę, aby wziąć odwet na Rzplitej. Po utracie Smoleńska w 1611 r. i jego nieudanej próbie odbicia w latach 1632-1633 w Moskwie przyszedł czas refleksji. Przez 20 lat Moskale nie próbowali prowadzić agresywnej polityki przeciwko państwu polsko-litewskiemu. Doszło nawet do zbliżenia obu krajów. Snujący od 1645 r. plany wojny z Osmanami i Tatarami Władysław IV Waza, postanowił zawrzeć układ z carem. Efektem tego był traktat, który w 1647 r. podpisał w Moskwie Adam Kisiel. W myśl tej umowy car i król mieli pomagać sobie w walce z Tatarami. 

W 1648 r. na Ukrainę wraz z powstańcami kozackimi wkroczył korpus tatarski pod wodzą Tuhaj-beja. Przygraniczni wojewodowie moskiewscy byli gotowi wypełnić zobowiązania sojusznicze i pytali dowództwo armii koronnej, gdzie mają stawić się z wojskami. Koroniarze jednak zignorowali Moskali i sami postanowili spacyfikować bunt. Po porażkach wojsk polskich nad Żółtymi Wodami i pod Korsuniem Moskwa zaczęła zmieniać stanowisko wobec Chmielnickiego. Początkowo car Aleksy Michajłowicz odnosił się do Kozaków z rezerwą, czy wręcz wrogo. Po unicestwieniu wojsk koronnych na dworze carskim zaczęła kiełkować myśl, że może to właśnie teraz pojawia się okazja wzięcia rewanżu na Rzplitej i odzyskania ziem utraconych podczas wojny 1609-1618, tj. Smoleńszczyzny, Siewierszczyzny i Czernichowszczyny.

W 1650 r. Moskale zaczęli zdradzać coraz bardziej wojownicze nastroje wobec Rzplitej. W tym roku do Warszawy przybyło poselstwo braci Puszkinów. Moskiewscy dyplomaci żądali od Jana II Kazimierza oddania ziem utraconych przez cara. Ponadto Puszkinowie chcieli wymóc na królu spalenie niektórych dzieł sławiących czyny wojenne Władysława IV Wazy podczas kampanii smoleńskiej 1632-1634, a także skazanie na śmierć księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Ostre wystąpienia moskiewskich posłów pokazywały zmianę polityki Kremla wobec Rzplitej. Car wyraźnie wchodził na wojenną ścieżkę. Żądań tych oczywiście nie spełniono, ponieważ w tym samym czasie chan Islam III Girej proponował Polakom wspólną wyprawę na Państwo Moskiewskie. Dowiedziawszy się o tym, Puszkinowie spuścili z tonu i wrócili do Moskwy. 

Car był gotów przyjąć pod protekcję Kozaków już w 1651 r. Plany te pokrzyżowała zwycięska dla Rzplitej bitwa pod Beresteczkiem, po której akcje Chmielnickiego w Moskwie ponownie spadły. Pod koniec 1653 r. sytuacja jednak znowu się zmieniła. Hetman zaporoski zrozumiał, że formuła sojuszu z Tatarami całkowicie się wyczerpała i należy poszukać nowego patrona. Aleksy Michajłowicz uzyskał natomiast od Soboru Ziemskiego oficjalną zgodę na roztoczenie opieki nad Kozaczyzną i rozpoczęcie wojny z Rzplitą. 

Car Aleksy I Romanow

10 stycznia 1654 r. do Perejasławia przybyło moskiewskie poselstwo w osobach Wasyla Buturlina, Iwana Olferiewa oraz Laryona Łopuchina. 8 dni później ugoda kozacko-moskiewska stała się faktem. Chmielnicki poddawał się carowi i de facto oddawał mu we władanie znaczną część Ukrainy wraz z Kijowem i innymi większymi miastami. Kozacy chcieli jednak, aby Buturlin w imieniu cara potwierdził prawa i przywileje Wojska Zaporoskiego. Tak jak robili to polsko-litewscy monarchowie. Moskiewski dygnitarz bardzo szybko sprowadził Zaporożców na ziemię, mówiąc wprost, że Aleksy Michajłowicz nigdy nic nikomu nie przysięgał. Przypomniał im również, że dobrowolnie przyjęli moskiewską protekcję, toteż są teraz zdani na łaskę i niełaskę cara. W taki sposób zaczynała się dla Kozaków carska „opieka”.

Co ciekawe, sam hetman zaporoski traktował sojusz z carem jako kolejny przejściowy układ, który potem, swoim zwyczajem, porzuci. Tym razem jednak Chmielnicki się przeliczył. Moskale na Ukrainie mieli pozostać przez kilkaset lat. Tego Kozacy nie brali jednak pod uwagę. Dla Chmiela sojusz z carem był środkiem do realizacji planu jego życia, tj. budowy niepodległego Księstwa Ruskiego od Połtawy po Chełm. 

Zaraz po podpisaniu ugody perejasławskiej na Rzplitą uderzyły wojska moskiewskie. Korpusy pod wodzą samego cara wtargnęły w granicę Wielkiego Księstwa Litewskiego, natomiast na Ukrainę skierowano siły, którymi przewodzili Wasyl Szeremietiew i Fiodor Buturlin. W taki sposób Chmielnicki i Kozacy przekształcili swoje powstanie w wojnę Rzeczpospolitej z Moskwą. 

Zerwany sejm zimowy 1654 r.

Po powrocie z kampanii żwanieckiej Jan II Kazimierz zwołał sejm. Monarcha mierzył się jednak z wielką krytyką ze strony opozycji. Królowi zarzucano, nie bez słuszności zresztą, nieudolność w trakcie działań wojennych. Opozycjoniści domagali się również od Wazy rozdanie buław wielkich. Ze swej strony Jan II Kazimierz konsekwentnie realizował założenia swojej polityki, którą prowadził od momentu wstąpienia na tron w 1649 r. Król postanowił budować swoje stronnictwo i wpływy w wojsku. Po śmierci hetmana wielkiego koronnego Mikołaja Potockiego w 1651 r. i hetmana wielkiego litewskiego Janusza Kiszki na początku 1654 r. władca postanowił, że zatrzyma obie buławy do swojej dyspozycji i nie nominuje hetmanów wielkich. Waza chciał tym samym stworzyć element nacisku na magnaterię i wzmocnić swoją pozycję w armii jako naczelny zwierzchnik sił zbrojnych.

31 grudnia 1653 r. trwały sejmiki przedsejmowe, natomiast w dniach 21-22 stycznia 1654 r. sejmiki generalne. Emocje sięgały wówczas zenitu. Wśród opozycjonistów najbardziej wyróżniał się książę Janusz Radziwiłł, dzierżący wówczas buławę polną koronną. Książę nie wziął udziału w wyprawie żwanieckiej, ale wiódł prym w krytyce poczynań króla. Szlachta retorycznie pytała również: „Dlaczego inni królowie chrześcijańscy zlecają prowadzenie wojen swoim generałom, tylko król polski jak desperat w pole wychodzi zamiast pilnować swoich obowiązków?”. 

Instrukcje wydane na sejmikach opozycyjnym posłom były jasne: mieli oni pociągnąć do odpowiedzialności dowodzących pod Żwańcem (czyli de facto uderzyć w króla) oraz ograniczyć władzę monarchy nad armią. W tym celu opozycja proponowała, aby władzę nad pospolitym ruszeniem, która to tradycyjnie przysługiwała królom, oddać hetmanowi wielkiemu koronnemu. 

Na domiar złego społeczeństwo szlacheckie denerwowała sprawa podatków. Do 1 października 1653 r. dług państwa wobec wojska koronnego według zestawień przygotowanych przez podskarbiego wielkiego koronnego Bogusława Leszczyńskiego wynosił 3,5 mln złp. Szlachta była poirytowana faktem, że wyłożyła niemało pieniędzy na poprzednią kampanię, a wojsko najlepszy czas na prowadzenie działań wojennych, tj. lato spędziło bezczynnie w obozie. Podatnicy byli gotowi zapłacić pieniądze na następną kampanię, ale chcieli mieć jasność na co dokładnie zostaną one przeznaczone. 

Sejm rozpoczął się 11 lutego 1654 r. Niestety przypadł on na czas ostatków, toteż sesje przerywane były przez uczty oraz zabawy. Jak pisał przed laty lwowski historyk Ludwik Kubala: „Bankietowano i hulano na umór, tak, że w te trzy dni mięsopustne wszyscy dyabli mieli więcej zysku i pociechy niż Pan Bóg w czterdziestodniowym poście”. 

Obrady sejmu

Szampański nastrój sejmujących przerwał jednak powrót gońca królewskiego niejakiego Młockiego, który 16 lutego wrócił z Moskwy. 7 dni później król zwołał tajną naradę, podczas której poinformował senatorów, że Chmielnicki zawarł ugodę z carem, a armia kozacko-moskiewska idzie na Rzplitą. 

Kolejne tygodnie obrad zostały zdominowane przez kwestię rozdania buław. Ani król, ani opozycja nie chcieli zmienić swoich stanowisk. Przyparty do muru Jan II Kazimierz przewidywał, że będzie musiał ugiąć się przed szlachtą i rozdać buławy, toteż wykorzystując poparcie swoich stronników, zamierzał przygotować projekt przysięgi, jaką hetmani mieli składać przed królem. Projekt obejmował również zniesienie dożywotności urzędu hetmana.

W końcu 28 marca Jan II Kazimierz postanowił zerwać sejm rękami regalistów pod przywództwem Pawła Białobłockiego i Ignacego Bąkowskiego. Niestety, ale Waza popełnił wówczas polityczne przestępstwo i de facto dokonał sabotażu państwa w obliczu agresji moskiewskiej. Król od miesiąca doskonale wiedział, że pułki carskie maszerują na Litwę, a Moskalom poddała się większość Ukrainy. Mimo to Waza nie odpuścił i nie chcąc przyznać racji opozycji, poprzez nominację hetmanów, wolał zerwać sejm i uniemożliwić zebranie podatków na nowe zaciągi wojskowe. 

Nie popisała się również opozycja, która w chwili zagrożenia Rzplitej nie potrafiła pojednać się z królem i poczynić wysiłków na rzecz obrony państwa. Zarówno do stronników dworów, jak i opozycjonistów jakby nie docierały pomruki burzy, która właśnie miała rozpocząć się nad państwem polsko-litewskim. Elity w Warszawie pogrążone w wewnętrznych sporach i kłótniach doprowadziły do tego, że kraj pozostał bezbronny. 

„Krwawy spacer” i pierwsze walki

Mimo toczących się sporów podczas sejmu, dwór postanowił jakoś zareagować. Jan II Kazimierz wydał odpowiednie dyspozycje hetmanowi polnemu koronnemu Stanisławowi Rewerze Potockiemu, aby ten przeprowadził ofensywę na ziemiach ukrainnych i osłabił potencjał Kozaków przed ich połączeniem się z wojskami carskimi. 

Potocki rad nierad dostosował się do królewskich rozkazów. Hetman zaznaczył jednak, że nie dysponuje odpowiednimi siłami, aby wiele wskórać przeciw Kozakom. Stan wojska po kampanii żwanieckiej był zły. Potocki dysponował 12 000 armią, która zgromadzona była w obozie pod Płoskirowem. Wojsko było jednak zdemoralizowane po nieudanej kampanii i nie przedstawiało większej wartości bojowej. Żołnierze nie dostawali żołdu od 31 października, natomiast niektórym chorągwiom okres służby kończył się 31 marca. Ponadto w oddziałach szerzyła się dezercja. Potocki w liście do króla wskazywał, że aby przeprowadzić udaną akcję przeciw Zaporożcom, a w dalszej kolejności przeciwko Moskalam, potrzebuje kilkadziesiąt tys. nowych żołnierzy. Hetman dostał jednak wolną rękę i pozwolenie, aby prowadził kampanię według własnego uznania.

Ofensywa Potockiego zamieniła się de facto w ekspedycję karną. Hetman prowadził ze sobą głównie jazdę oraz ok. 500 dragonów, którzy stanowić mieli wsparcie ogniowe. 20 marca armia koronna ruszyła z Pryłuki w stronę Bracławszczyzny. 31 marca Potocki stanął w Ilińcach. Celem hetmana było skłonienie ludności ruskiej, aby porzuciła Chmielnickiego i nie przyjmowała carskiej protekcji. Dowództwo polskie liczyło również, że uda mu się przekupić płk Iwana Bohuna, który zwlekał z uznaniem ugody perejasławskiej. Rachuby te spełzły jednak na niczym, ponieważ ostatecznie Kozak dochował wierności Chmielnickiemu. Początkowo armia koronna nie mordowała ludności cywilnej i ograniczała się do palenia oraz grabieży miejscowości, przez które przechodziła. Bohun z kolei z powodzeniem unikał bezpośredniego starcia z siłami polskimi. 

Stanisław Rewera Potocki

Podjazdy wysyłane przez Potockiego rychło zaczęły jednak mordować nie tylko Kozaków, ale też cywili. Drogę wojsk polskich znaczyła śmierć i zniszczenie. 3 kwietnia Potocki stanął nieopodal Humania, gdzie zamknął się Bohun. Hetman postanowił zaatakować miasto, jednak nie miał ze sobą ani piechoty (prócz owych 500 dragonów), ani artylerii. Do szturmów wykorzystano więc spieszoną jazdę. Kozacy obronili jednak miasto, a Potockiemu nie pozostało nic innego, jak dokonać odwrotu. Wojska Potockiego również i w drodze powrotnej grabiły, paliły i mordowały wszystko co znalazło się na ich drodze. Taki los spotkał, chociażby Myszarowce, których zdobycie barwnie opisał w swym pamiętniku Mikołaj Jemiołowski. Pamiętnikarz wspomniał również o wymordowaniu miejscowych. 

Hetman planował rozbić obóz na Brasławszczyźnie, skąd miano prowadzić dalsze działania przeciw Kozakom. Płk Tymoflej Nosacz pokrzyżował jednak plany Potockiego, zajmując uprzednio Bracław. Armia koronna musiała zatem cofnąć się do Winnicy. Na domiar złego do wojskowych doszła informacja o zerwanym sejmie i braku perspektyw na wypłacenie zaległego oraz nowego żołdu. W tej sytuacji duża część żołnierzy zdezerterowała z wojska.

Działania Potockiego z wiosny 1654 r. Kubala nazwał „krwawym spacerem”. Wyprawa Potockiego jako żywo przypominała karną ekspedycję sprzed roku, jaką na Ukrainie przeprowadził Stefan Czarniecki. Z operacyjnego punktu widzenia mordowanie Kozaków i miejscowych, jakkolwiek brutalnie to nie zabrzmi, miało dwojaki sens. Po pierwsze, Potocki chciał pozbawić Chmielnickiego ewentualnej bazy rekrutacyjnej, po drugie, wojska koronne chciały przestraszyć Rusinów, aby ci nie dołączyli do Kozaków. Ponadto w armii polskiej świeża była pamięć o mordzie, jaki Kozacy dokonali na jeńcach dwa lata wcześniej pod Batohem. „Nienawiść wrosła w serca i zatruła krew pobratymczą” jak pisał Henryk Sienkiewicz.

Wyprawa Potockiego, tak jak rok wcześniej wyprawa Czarnieckiego, spotkała się z dużą krytyką. Największym problemem był fakt, że w trakcie ekspedycji hetman wytracił wiele koni, co stanowiło duży problem w poruszaniu się jego żołnierzy. Wiosenna kampania 1654 r. na pewno nie przyniosła żadnych poważniejszych rozstrzygnięć i stanowiła preludium do dalszych działań wojennych.

Czerwcowy sejm i rozdanie buław

Wobec zerwania zimowego sejmu, dwór postanowił zwołać kolejne, ekstraordynaryjne obrady na czerwiec i choć trochę poprawić kondycję państwa przed zbliżającą się katastrofą. 

Na pierwszy rzut oka wydawało się, że kolejny sejm stanie się sceną następnej batalii między królem, a opozycjonistami. Tym bardziej, że czołowe rody magnackie były coraz bardziej zmęczone polityką Jana II Kazimierza. Po zerwanym sejmie zimowym Janusz Radziwiłł, Jerzy Sebastian Lubomirski, Leszczyńscy oraz Opalińscy mieli zawrzeć sojusz, który Adam Kersten nazwał „spiskiem czterech domów magnackich”. Celem zmowy miała być detronizacja Wazy. Wydaje się jednak, że Kersten nazbyt uwierzył doniesieniom rezydenta brandenburskiego Andreasa Adersbacha. Dyplomata ten jako pierwszy pisał do elektora o istnieniu takowego spisku. Niewątpliwie pewne taktyczne porozumienie między czterema rodami istniało, ale nie wydaje się, by był to zorganizowany i skoordynowany spisek. Adersbach, jak wielu ówczesnych zagranicznych rezydentów, niekoniecznie musiał dobrze orientować się w niuansach i kulisach polityki państwa polsko-litewskiego, toteż wyciągnął błędne wnioski. 

Jerzy Sebastian Lubomirski

Książę Janusz Radziwiłł i Łukasz Opaliński największy wpływ mieli na sejmik średzki, który postulował ukaranie stronników króla winnych zerwania ostatniego sejmu oraz rozdanie buław bez uszczuplenia władzy hetmańskiej. Sejmiki przedsejmowe rozpoczęły się 19 maja. Opozycjoniści w instrukcjach dawanych posłom nadal domagali się również ukarania winnych niepowodzeń pod Żwańcem. 

Sejm rozpoczął się 9 czerwca. Przed jego otwarciem pewien warszawski duchowny widział na niebie krzyż, a potem serce przebite mieczem, co wśród szlachty odebrane zostało za zły omen. Tym razem zarówno król, jak i opozycja jednak odpuścili i doszli do kompromisu. Przeciwnicy dworu odstąpili od ukarania Ignacego Bąkowskiego, którego oskarżano o zerwanie poprzedniego sejmu. Król natomiast rozdał wreszcie buławy. Zgodnie z przewidywaniami hetmanem wielkim koronnym został Stanisław Rewera Potocki, natomiast buławę polną otrzymał Stanisław Lanckoroński. Jeśli chodzi o hetmanów litewskich, to buława wielka przypadła, również zgodnie z przewidywaniami, Januszowi Radziwiłłowi, a polna Wincentemu Gosiewskiemu.

Jan II Kazimierz nie byłby jednak sobą, gdyby przy nominacjach hetmańskich nie skomplikował sytuacji i nie wykorzystał faktu rozdania buław do walki politycznej. Król, oddając buławę wielką koronną Potockiemu, liczył, że z racji podeszłego wieku dygnitarz dość szybko umrze. Tym samym buława szybko wróciłaby do dyspozycji króla. Hetman wielki koronny był osobą w podeszłym wieku (przekroczył 60 lat) i nie przejawiał większych talentów militarnych. W przypadku Radziwiłła nie dość, że król po jego nominacji wniósł przed sejmem protestację, to jeszcze bardziej zaognił sytuację, oddając buławę polną litewską Gosiewskiemu. Tą nominacją monarcha sparaliżował działania armii litewskiej, ponieważ Gosiewski nie chciał podporządkować się starszemu koledze. 

Oprócz rozdania buław sejmujący uchwalili nowe etaty wojska. Armia koronna miała wynieść 35 000 stawek żołdu, natomiast litewska 18 000. Ponadto szlachcie udało się również uchwalić nowe podatki. Wojsku zapłacony miał być zaległy żołd oraz wypłacony nowy. Brać szlachecka w tym przypadku stanęła na wysokości zadania i bez większych protestów zaakceptowała bardzo wysokie pobory. Wydawało się, że Rzplita otrząsnęła się z letargu i jest w stanie przeciwstawić się nowemu zagrożeniu. Tym bardziej, że państwu polsko-litewskiemu przyszedł z pomocą nowy, nieoczekiwany sojusznik. 

Traktat z Chanatem Krymskim — odwrócenie sojuszy

Kilka zdań należy poświęcić teraz postawie Krymu. Po kampanii żwanieckiej Tatarzy po raz kolejny stali się gwarantami pokoju na Ukrainie. Ugoda perejasławska wywołała jednak na dworze w Bachczysaraju wielkie zaniepokojenie i gniew chana. 

Polska strona już od jakiegoś czasu czyniła wysiłki, aby rozerwać sojusz kozacko-tatarski. Okazja ku temu pojawiła się jeszcze pod Żwańcem, kiedy w toku negocjacji pokojowych chan odnowił swoją ofertę sprzed kilku lat i zaproponował Janowi II Kazimierzowi wspólną wyprawę na Moskwę. Rychło po powrocie z kampanii dwór polski wysłał do Stambułu poselstwo, któremu przewodził Mikołaj Bieganowski. Celem poselstwa było przede wszystkim wybadanie, jaki stosunek do Kozaków ma sułtan, który cały czas uważał ich za swoich poddanych oraz wysondowanie, jak Porta zapatruje się na ewentualny sojusz polsko-tatarski (wszak Chanat Krymski był lennikiem Turcji). 

Trzeba uczciwie przyznać, że akurat w tej sprawie elity Rzplitej działały nader sprawnie i nie wykorzystały polityki zagranicznej w swoich wewnętrznych rozgrywkach. Bieganowski otrzymał instrukcje już 2 stycznia 1654 r. i z końcem miesiąca wyruszył do Stambułu. Przebywając w mołdawskich Jassach, Polacy otrzymali wiadomość, że Chmielnicki poddał się carowi. 29 marca Bieganowski stanął w stolicy Imperium Osmańskiego. 5 kwietnia doszło do spotkania posłów z 12-letnim wówczas sułtanem Mehmedem IV. Co ciekawe, uczestnikiem poselstwa, a zarazem spotkania z padyszachem, był młody pułkownik Jan Sobieski. W Stambule podobno doskonale zdawano sobie sprawę, że Sobieski jest wnukiem Stanisława Żółkiewskiego, który zginął, walcząc z Turkami, zginął w bitwie pod Cecorą. Trzy dekady później Sobieski już jako hetman wielki koronny, a następnie władca Rzplitej miał toczyć krwawe boje z wojskami owego kilkunastoletniego młokosa, przed którego obliczem właśnie stał. 

Na razie jednak obie strony w dość przyjaznej atmosferze omawiały sprawy bieżące. Turcja była wówczas uwikłana w krwawą wojnę z Wenecją i sprawy Ukrainy oraz Kozaków traktowała drugorzędnie. Nie mogąc angażować się na tylu frontach jednocześnie, sułtan pozostawił Tatarom wolną rękę. Bieganowski w dodatku przekonał padyszacha, że Kozacy, wiążąc się z Moskwą, są ludźmi nieprzewidywalnymi i niegodnymi zaufania. Neutralność sułtana oznaczała w praktyce, że Chanat może bez przeszkód zawrzeć sojusz z Rzplitą. Bieganowski mógł więc być zadowolony z efektów swojej misji.

Chan Islam III Girej

W momencie, gdy Bieganowski zmierzał do Stambułu, Rzplita wysłała poselstwo również do Bachczysaraju. Zadanie to powierzono Mariuszowi Stanisławowi Jaskólskiemu. Wyruszył on na Krym 20 lutego, również zatrzymując się w Jassach. W kwietniu rozpoczęły się rozmowy polsko-tatarskie. W obliczu porozumenia moskiewsko-kozackiego, negocjacje Jaskólskiego z przedstawicielami chana szły nader gładko. Na ich przebieg próbował wpłynąć Chmielnicki, wysyłając na Krym swoich posłów, jednak Tatarzy woleli postawić na Rzplitą. Obie strony ustaliły, że najpierw uderzą na ziemie ukrainne, a następnie na Moskwę. Ponadto chan zastrzegł, że jego celem jest odzyskanie władzy nad chanatem astrachańskim. Islam III Girej obiecał również, że wesprze nowych sojuszników 50 tys. korpusem. 

Jaskólski wyjechał z Krymu w maju i już miesiąc później był w Warszawie wraz z wysłannikami tatarskimi, którzy mieli ogłosić zawarcie przymierza. Traktat zaprzysiężono uroczyście 20 lipca. Jaskólski musiał ponownie udać się do Bachczysaraju, aby przysięgę tatarskiego posła Sulejmana agi potwierdził chan. Niestety Islam III Girej zmarł w połowie lipca, o czym Jaskólski dowiedział się w drodze na Krym. Mimo niewielkich turbulencji traktat polsko-tatarski został ostatecznie potwierdzony przez nowego chana Mehmeda IV Gireja. Niestety stało się do dopiero 22 listopada, przez co armia koronna przez pół lata i jesieni nie mogła otrzymać wsparcia od ordy.

Pozyskanie Krymu było jednak ważnym wydarzeniem wobec zbliżającej się rozgrywki. 

Sytuacja operacyjna u progu kampanii ochmatowskiej

Sytuacja armii koronnej na Ukrainie po wiosennych działaniach hetmana Potockiego była daleka od ideału. Rafał Babka podaje, że w II kwartale 1654 r. wojsko koronne liczyło nieco ponad 21 000 żołnierzy. Nie było to liczba mała, jednak wartość bojowa armii pozostawała wiele do życzenia. Przez całe wczesne lato walk na terenie Ukrainy praktycznie nie było. Dowództwo polskie nie chciało rozpoczynać nowej ofensywy bez udziału tatarskiego sojusznika. Zarówno Koroniarze, jak i Kozacy ograniczyli się wówczas do wojny podjazdowej.

U progu nowej kampanii armia koronna skoszarowana była w 3 obozach — pod Glinianami, Dubnem oraz Kamieńcem Podolskim. Zerwanie zimowego sejmu spowodowało, że utworzono zaledwie kilkanaście chorągwi jazdy i kilka chorągwi piechoty nowego zaciągu. Nie podniesiono również liczby husarii, ponieważ koszt jej wystawienia był zbyt wysoki. Ponadto wojsko ściągało w wyznaczone miejsca bardzo opieszale. W sierpniu Polacy przenieśli swój obóz pod Zborów. 

Wojska moskiewskie podeszły w okolice Biełgorodu praktycznie zaraz po zaprzysiężeniu ugody perejasławskiej, ale nie wzięły udziału w wiosennych starciach Potockiego z Bohunem. Car traktował front ukraiński jako drugorzędny, toteż silniejsze uderzenie armii moskiewskiej zostało skierowane na Litwę. Chmielnickiego na Ukrainie wesprzeć miał natomiast 10 000 korpus (podzielony na 4 pułki), którym dowodzili Wasyl Borysowicz Szeremietiew oraz Fiodor Wasilewicz Buturlin. Wiosną hetman zaporoski prosił cara o to, aby Moskale wkroczyli na Kijowszczyznę. Chmielnicki wówczas bardziej niż armii koronnej bał się czambułów tatarskich. Car natomiast wyegzekwował od hetmana kozackiego wysłanie na Litwę korpusu zaporoskiego, którym dowodził Iwan Zołotareńko. Tym samym Chmielnickiemu ubyło bagatela 20 000 dobrze wyćwiczonych żołnierzy. Oddziały moskiewskie pojawiły się w Kijowie w czerwcu.

Strzelcy moskiewscy

Pierwsze działania zaczepne rozpoczęły się w sierpniu, kiedy to płk Sebastian Machowski spróbował uderzyć na tyły pułku bracławskiego. Akcja ta się nie udała, a Chmielnicki dostał sygnał, że wojsko koronne chce przejąć inicjatywę operacyjną. Kozacy chcieli nawet zaatakować koncentrującą się na Podolu armię koronną, ale przeszkodził im sam car. Wysłał on wówczas list, aby Chmielnicki wsparł wojska moskiewskie na Litwie. Na terenie Wielkiego Księstwa toczyły się już ciężkie walki. Aleksy Michajłowicz rozpoczął oblężenie Smoleńska, który stanowił bramę do wejścia w głąb Litwy. Jakow Czerkasski pobił natomiast wojska Janusza Radziwiłła w krwawej bitwie pod Szepielewiczami i w praktyce uniemożliwił przysłanie Smoleńskowi jakiejkolwiek odsieczy. Dla Chmielnickiego rozkaz carski był bardzo nie na rękę i ostatecznie odmówił jego wykonania. Ta wahanie spowodowało jednak, że Kozacy w najbardziej dogodnym momencie nie zaatakowali armii koronnej, która była już wówczas pod Zborowem. Do połączenia wojsk kozackich i moskiewskich doszło 5 września. Dwa tygodnie później, tj. 20-25 września Szeremietiew, Buturlin i Chmielnicki zatrzymali się pod Berdyczowem. Ostatecznie połączone armie  z początkiem października stanęły obozem pod Białą Cerkwią. Wkrótce wojska moskiewskie opuściły jednak Kozaków i odeszły w okolice Biełgorodu. 

Tymczasem w obozie wojsk polskich dowództwo dostawało sprzeczne informację, co do marszruty armii kozacko-moskiewskiej. Nowy hetman polny koronny Stanisław Lanckoroński, który był wówczas w obozie pod Zborowem, miał również niejasne wiadomości dotyczące armii przeciwnika. Stan armii koronnej także się nie poprawił. Przy Lanckorońskim było wówczas tylko 2000 żołnierzy. Reszta oddziałów rozpierzchła się po okolicy i plądrowała ją w poszukiwaniu pożywienia. Wojsko domagało się również żołdu i tylko obietnica nadejścia posiłków tatarskich skłoniła je do pozostania w obozie. Lanckoroński, myśląc, że uda mu się zaatakować tyły kozacko-moskiewskich, przesunął wojska pod Tarnopol, gdzie 11 października rozbito obóz. 

Jan II Kazimierz wraz senatorami opracował w Grodnie plan kontrofensywy, która miała zadać wojskom moskiewskim i kozackim porażkę nie tylko na Ukrainie, ale i na Litwie. Armia koronna i litewska miały uderzyć jednocześnie na obu teatrach działań wojennych i zadać wrogom ostateczny cios. Mam jednak wątpliwości, czy będący z dala od frontu król trzeźwo oceniał sytuację. O ile ofensywa armii koronnej na Ukrainie miała jakieś szanse powodzenia, ponieważ wojsko polskie nie weszło jeszcze do poważniejszej walki z Kozakami i Moskalami, o tyle na Litwie sytuacja stała się dramatyczna. Na początku października padł Smoleńsk, a komputowe oddziały litewskie nadal lizały rany po bitwie pod Szepielewiczami.  I choć do Janusza Radziwiłła przybywało coraz więcej oddziałów nowego zaciągu, to jednak Litwini nadal stali bezczynnie w obozie. Okazja na ofensywę przeciwko Moskwie na terenach Wielkiego Księstwa właśnie się kończyła. Ponadto jesienią 1654 r. armię litewską sparaliżował spór między Radziwiłłem, a jego młodszym kolegą Wincentym Gosiewskim. W efekcie tego nie udzielono wsparcia obleganemu Witebskowi, a działania zaczepne prowadził tylko Samuel Oskierko na czele oddziałów ochotniczych.

Ostatecznie w obozie pod Tarnopolem wg Adama Kerstena i Jana Wimmera Koroniarzom udało się zebrać 22 000-23 000 żołnierzy. Są to liczby orientacyjne, ponieważ nie zachował się żaden popis armii koronnej przed wyruszeniem w pole. Wimmer podał jej liczebność na podstawie spisu oddziałów, które pod koniec stycznia 1655 r. otrzymały zaległy żołd. Badacz przyjął, że jednostki ujęte w dokumencie wzięły udział w kampanii ochmatowskiej. 27 października 1654 r. do obozu wojsk koronnych przybył hetman wielki koronny Stanisław Rewera Potocki. Tego samego dnia Koroniarze ruszyli przeciwko Kozakom i Moskalom. Ofensywa wojsk polskich na Ukrainie właśnie się rozpoczęła. 

Pacyfikacja Bracławszczyzny i nadejście Tatarów

Marsz armii koronnej odbywał się w ciężkich warunkach atmosferycznych, poprzez ulewne deszcze. Według Wespazjana Kochowskiego, pamiętnikarza i uczestnika tamtych wydarzeń jazda podzielona była na 12 pułków. Pułkiem królewskim dowodził wówczas doświadczony Stefan Czarniecki, pełniący urząd oboźnego koronnego. I to właśnie chorągwie podlegające Czarnieckiemu szły wówczas w straży przedniej. Ok. 13 listopada osiągnięto Bar, gdzie według Adama Kerstena doszło do przegrupowania wojsk polskich. Następnie żołnierze dotarli do Szarogrodu. W marszu od Baru do Szarogrodu armia koronna działała tak samo jak w starciach wiosennych, paląc i niszcząc wszystko na swojej drodze. Najbardziej boleśnie przekonało się o tym Krasne i Murachwa. 

W Szarogrodzie nastąpiła rada wojenna. Dowództwo polskie cały czas czekało na nadejście Tatarów, jednak postanowiło prowadzić aktywne działania zaczepne. Hetmani zdecydowali o wysłaniu części wojsk pod Buszę w celu dokonania rozpoznania Zadanie to przypadło Czarnieckiemu. Oboźny koronny pojawił się w okolicach miasta 28 listopada. Buszy bronił dość znaczny garnizon, który wraz z regularnymi wojskami i mieszkańcami mógł dochodzić nawet do kilkunastu tysięcy ludzi. Czarniecki został sprowokowany do walki przez wypad poza wały, jaki urządzili obrońcy. Wywiązała się potyczka, w wyniku której Kozaków spędzono do miasta, a Polacy w przypływie bitewnego ferworu, zaczęli atakować wały. Niestety szturm zakończył się śmiercią dwóch oficerów i 30 towarzyszy. 

Dzień później do Czarnieckiego dołączyła kolejna część głównego zgrupowania wojsk koronnych, a 30 listopada pod Buszę przybyli hetmani. Koroniarze wezwali Kozaków do poddania się, ale ci postanowili twardo się bronić. Wieczorem, po kilku godzinach zaciętego szturmu, wojskom Czarnieckiego udało się wtargnąć do miasta. Rozpoczęła się rzeź Kozaków i mieszczan. Według Kochowskiego wymordowano aż 16 000 ludzi, co jednak wydaje się liczbą mocną przesadzoną. Niemniej jednak los Buszy był straszny. Dodatkowo miasto strawił pożar. 

Spalenie i wymordowanie Buszy spowodowało, że 5 grudnia wojskom koronnym poddała się Tymanówka. Mieszczanie, opuszczeni przez kozackiego dowódcę garnizonu miasta, setnika Machrzyńskiego, wystosowali do Stanisława Rewery Potockiego pismo, w którym prosili, aby armia koronna nie robiła im krzywdy. W zamian za to miasto ogłosiło kapitulację.

Potocki zwołał kolejną naradę wojenną. Początek ofensywy armii koronnej był dość obiecujący. Zajęto kilka miejscowości i zadano wrogowi spore straty. Gorzej, że Czarniecki przy szturmie Buszy również wytracił kilkuset doświadczonych żołnierzy i oficerów. Hetman wielki koronny, zgodnie z wolą króla, chciał rozpocząć marsz na Kijów. Pomysł ten jednak nie uzyskał aprobaty w oczach jego zastępcy Stanisława Lanckorońskiego i wojskowej starszyzny. Zamiast ofensywy w stronę Kijowa, wojskowi przekonali Potockiego, że lepszym pomysłem będzie wtargnięcie dalej w głąb Bracławszczyzny i zajęcie samego Bracławia. Potocki przystał na tę propozycję.

8 grudnia pod Bracławiem pojawił się Czarniecki, który znów prowadził awangardę wojsk polskich. Oboźny liczył chyba, że uda mu się zdobyć Bracław z zaskoczenia. Kozacy zostali jednak przez kogoś ostrzeżeni i Koroniarzy przywitały lufy, gotowych do walki, kozackich samopałów. Polacy spróbowali szturmu, ale rychło zostali odrzuceni przez obrońców z wałów. Czarniecki postanowił założyć kwaterę w pobliskiej wsi i tam zaczekać na hetmanów. Oboźny koronny stał pod miastem kilka dni i dokonywał lustracji fortyfikacji. Tymczasem do Bracławia nadeszły posiłki w postaci oddziałów kozackich i moskiewskich. Kilka dni potem, tj. 13 grudnia bądź 14 grudnia do Czarnieckiego dotarły pierwsze posiłki pod wodzą Andrzeja Potockiego. Obaj dowódcy spróbowali wywabić Kozaków poza wały miejskie, aby ocenić liczebność bracławskiego garnizonu. Doszło do pewnych starć, ale nie przyniosły one sukcesów ani jednej, ani drugiej stronie. Zarówno Potocki, jak i Czarniecki szacowali liczebność Kozaków na 10 000 ludzi. 

Po dwóch nieudanych szturmach Czarniecki cofnął się do Tulczyna, gdzie stały główne siły koronne. Wojsko zmitrężyło jednak czas, poprzez ulewne deszcze, które uniemożliwiały dalszy marsz. W tym samym momencie Kozacy wycofali się z Bracławia, paląc po drodze umocnienia w mieście i na zamku. Mołojcy zabrali również artylerię. Wojska kozackie skierowały się w stronę Humania. Do opuszczonego Bracławia wjechał Czarniecki, ale nie zabawił tam zbyt długo i wrócił do kwatery hetmanów.

Stefan Czarniecki

Stanisław Rewera Potocki zamierzał kontynuować marsz ku Dnieprowi, jednak przeszkodziła mu w tym pogoda. Wojska hetmańskie zostały rozłożone w kilku obozach i rozpoczęły pacyfikację zbuntowanej miejscowej ludności. Na początku stycznia 1655 r. doszło do rzezi w miejscowościach Demowka, Chołdajówka, Kunica i Hołazówka. 

W tym samym czasie przyszła wreszcie upragniona pomoc tatarska. Co prawda pierwsze czambuły w sile 150-300 koni pojawiły się przy armii koronnej już 18 grudnia, jednak jak się potem okazało, była to samowolna wyprawa ze strony dowodzących nimi murzów. Dopiero 6 stycznia dotarł główny korpus posiłkowy pod wodzą sołtana kałgi Mengila Gireja (syna zmarłego chana Islama III). Władza chańskiego syna była jednak iluzoryczna, a właściwymi dowódcami koprusu byli Ach murza atalik oraz Kammechmet murza. Tatarzy stanęli obozem w Obodówce i prowadzili ze sobą do 20 000 ordyńców. Do spotkania hetmanów i tatarskich sprzymierzeńców doszło 11 stycznia. Dowództwu polskiemu zależało, aby zrobić na sojusznikach jak najlepsze wrażenie, toteż przybyli oni do obozu tatarskiego z wielką pompą. Hetmanowi wielkiemu nie udało się wymóc na Kammechmecie murzie, aby orda wyruszyła w pole już 14 stycznia. Tatarski dowódca wymawiał się tym, że jego ludzie są zmęczeni marszem z Krymu i muszą wypocząć. Murza przyrzekł jednak, że będzie surowo karać każdego, kto dopuści się rabunku i brania jasyru. Jak się potem okazało, tatarskie obietnice nie miały żadnego pokrycia w rzeczywistości. Tatarzy rychło zaczęli kraść konie oraz porywać czeladź z polskiego obozu. Domagali się również zapłaty „upominków”. Jak pisał z przekąsem jeden z uczestników kampanii: „Murzów skurwysynów dwóch z tymi ludźmi przyszło, jeden w wywróconym kożuchu, a drugi w musulbasie baranami podszytym, a sobolów chcą”. 

Bitwa pod Ochmatowem

Wróćmy teraz do Bohdana Chmielnickiego i głównych sił kozackich, które zostawiliśmy w obozie pod Białą Cerkwią. Przez jesień 1654 r. hetman zaporoski próbował aktywizować carskich wojewodów i razem z nimi przeprowadzić akcję przeciwko wojskom koronnym. Ci, mimo rozpoczęcia kontrofensywy przez Potockiego, pozostawali głusi na prośby Chmielnickiego. Jego sytuacja była wówczas zła. Potocki wyzwalał kolejne połacie Bracławszczyzny, a hetman nie miał sił, by dostatecznie wesprzeć broniących tę krainę kozackich pułkowników. 12 grudnia wojska carskie wreszcie wyruszyły na pomoc Zaporożcom. Prowadzili je Wasyl Szeremietiew i Fiodor Buturlin. Siły moskiewskie liczyły 12 000 ludzi.

Carscy wojewodowie byli jednak bardzo opieszali. Mimo nalegań Chmielnickiego, nie połączyli się oni z jego siłami, zanim wojska koronne zostały wzmocnione przez ordę. Najlepszy czas na zaskoczenie i pobicie wojsk Potockiego dla Kozaków przeminął. Chmielnicki przeniósł swoją kwaterę z Korsunia ponownie pod Białą Cerkiew i tam 23 stycznia 1655 r. połączył się z Moskalami. Siły kozacko-moskiewskie rozpoczęły marsz ku Humaniowi, gdzie Chmielnicki planował powstrzymać kontrofensywę armii koronnej.

W tym samym kierunku, o czym Chmielnicki, Buturlin i Szeremietiew nie wiedzieli, zmierzały wojska koronne i oraz Tatarzy. W tym przypadku zawiódł wywiad oraz rozpoznanie. Czarniecki na podstawie błędnych informacji założył, że w Humaniu zamknęła się załoga, która umknęła wcześniej z Bracławia. Nie widział nic o tym, że Kozacy połączyli się z Moskalami i idą ku miastu. Oboźny koronny myślał, że siły Chmielnickiego stoją za Dnieprem. Przekonanie to podzielali także hetmani, toteż dowództwo podjęło decyzję o marszu na Humań. Armię koronną wzmocniły w trakcie drogi chorągwie nowego zaciągu, które formowano po szczęśliwie zakończonym, czerwcowym sejmie. 

Zanim główne siły koronne dotarły pod Humań, tradycyjnie w awangardzie wysłano Czarnieckiego i Tatarów. Obecność ordy przy armii koronnej miała przestraszyć załogę i skłonić ją do kapitulacji. Kozacy jednak nie zamierzali tanio sprzedać skóry i postanowili bronić miasta. Szturm Humania rozpoczął się 26 stycznia. Bronił go płk Iwan Bohun, z którym Czarniecki nadal miał do załatwienia osobiste porachunki. Do szturmu jednak nie doszło, ponieważ atakującym nie sprzyjały warunki atmosferyczne. Pogoda była wówczas mroźna i bardzo wietrzna. Obrońcy oblali wały wodą, co spowodowało, że pokryła one warstwa lodu. Potocki ograniczył się zatem do ostrzału artyleryjskiego i zwalczania kozackich wycieczek. 

Dzień później, wysłany w podjazd Stanisław Zygmunt Druszkiewicz, przyniósł informację, że ku Humaniowi zbliża się odsiecz prowadzona przez Chmielnickiego i Moskali. Hetmani podjęli błyskawiczną decyzję o wyjściu naprzeciw armii kozacko-tatarskiej i rozbiciu odsieczy. Tym bardziej, że Druszkiewicz na podstawie zeznań jeńców kozackich utrzymywał, że Szeremietiew prowadzi tylko 6000 żołnierzy (w rzeczywistości, jak pamiętamy, siły te były dwa razy większe). 29 stycznia hetmani zarządzili postój w Sokołówce. 

Obozując w miasteczku Kammechmet murza, postanowił wysłać podjazd, do którego przyłączył się Jerzy Ruszczyc. Ich oddziały dotarły do Buzówki, którą spalili coraz bardziej rozrabiający Tatarzy. Ruszczycowi udało się jednak ustalić, że w znajdującym się nieopodal Ochmatowie stanęło 2000 Kozaków. Dowodził nimi płk połtawski Martyn Puszkarenko. Siły te stanowiły awangardę wojsk kozacko-moskiewskich. Posłaniec, którego Ruszczyc pchnął do Sokołówki poinformował o tym fakcie hetmanów. Stanisław Potocki zdecydował, że w pierwszej kolejności wyśle pod Ochmatów Lanckorońskiego i Czarnieckiego, a sam ruszy z głównymi siłami. Kiedy oboźny i hetman polny koronny dotarli na miejsce, Czarniecki chciał od razu przystąpić do szturmu. Lanckoroński powstrzymał go jednak i radził poczekać na piechotę i artylerię. Ta dotarła po południu i zaczęła ostrzał miasta. Nie minęło wiele czasu, kiedy pod Ochmatów przybył goniec tatarski z wieścią, że główne siły pod wodzą Chmielnickiego i Szeremietiewa maszerują od strony Stawiszcz. Hetmani, nie czekając, zostawili do blokady miasteczka mały korpus pod wodzą Jacka Szemberka i ruszyli naprzeciw nieprzyjacielowi. 

Wojska Potockiego maszerowały w następującym szyku: na przedzie postępowała jazda, w środku tabor, który obsadzono piechotą i artylerią, natomiast pochód zamykał pułk kawalerii pod wodzą Stanisława Lanckorońskiego. Również i w szyku taborowym maszerowały wojska kozacko-moskiewskie. Ustalenie liczebności sił Chmielnickiego i Moskali jest bardzo ciężkie i bazuje na wielu domysłach. Kozacy wyprowadzili w pole najprawdopodobniej nie więcej niż 30 000 ludzi. Armia moskiewska liczyła z dużym prawdopodobieństwem wyżej wspomniane 12 000 żołnierzy, choć jeńcy moskiewscy wzięci w trakcie bitwie zeznawali o sześcio tysięcznym korpusie. Nie wiadomo czy pod Ochmatowem walczył Fiodor Buturlin czy tylko Wasyl Szeremietiew. Nieco łatwiej można obliczyć wielkość armii polsko-tatarskiej. Rafał Babka podaje, że w bitwie wzięło udział 20 000 żołnierzy, podobną liczbę podawał Jacek Komuda, który szacował polską armię na 23 000 ludzi. Dodatkowo armię koronną wspierało 20 000 Tatarów. Siły były więc wyrównane. 

Bitwa pod Ochmatowem była typowym bojem spotkaniowym i można porównać ją do bitwy pod Grunwaldem. Obie armie do samego końca nie wiedziały o swojej marszrucie, a kiedy stanęły naprzeciwko siebie niemal od razu rozpoczęły walkę. Ani jedna, ani druga strona nie miała zatem czasu na przygotowanie umocnień polowych czy odpowiedniego rozwinięcia szyków. Napewno Kozacy i Moskale górowali nad Koroniarzami w ilości piechoty i artylerii. Potocki skazany był zatem na oblężenie taboru, do czego chciał doprowadzić Chmielnicki. Również i artyleria koronna w liczbie kilkunastu dział nie zapewniała przewagi ogniowej nad przeciwnikiem. To, co wyróżniało ochmatowski bój to również ciężkie warunki atmosferyczne. Bitwa odbyła się w samym środku ciężkiej zimy, przy mocno ujemnej temperaturze i na stepie, który został niemal całkowicie pokryty mrozem. W moskiewskich źródłach batalia ochmatowska została nazwana bitwą na Drżypolu. 

Potocki swe wojska uszykował najprawdopodobniej następująco: w pierwszej linii stanęła straż przednia złożona z jazdy pod wodzą Jana Sobieskiego i Jerzego Bałabana. W drugiej linii stanęła reszta kawalerii, w tym chorągwie husarskie. Za nimi piechota i artyleria w szyku tzw. szachownicy i wreszcie tabor, który ubezpieczał tyły wojsk koronnych. Za taborem sformowano straż tylną, którą dowodził Lanckoroński. Na prawym skrzydle stanęli Tatarzy. Ciężko jest dokonać podobnej rekonstrukcji szyku armii kozacko-moskiewskiej. Jak wyżej wspomniałem, na pewno jej duża część zamknięta była w taborze, przed którym ustawiono oddziały jazdy.

Żołnierz piechoty zaporoskiej

Bitwa rozpoczęła się na krótko przed zapadnięciem zmroku z inicjatywy armii koronnej. Nie było czasu na żadne rozpoznanie, dlatego obie strony przystąpiły do walki bez konkretnego planu. Ponadto obu armiom dokuczał siarczysty mróz, toteż żołnierze rwali się do boju, aby się rozgrzać. Decyzję o zaczęciu batalii przez stronę polską mocno skrytykował Adam Kersten, który napisał:  „Noc, brak orientacji w liczebności przeciwnika, niepewne zachowanie sprzymierzeńców tatarskich (...) nie przygotowane zaopatrzenie wojska sprawiły, iż owa bitwa był szczytem lekkomyślności, zwłaszcza iż inicjatywa leżała w ręku polskim i nic nie stało na przeszkodzie, by odłożyć ją do następnego dnia”. Pierwsze uderzyły chorągwie Czarnieckiego, które rzuciły się na zaporoską jazdę ustawioną przed taborem. Za oboźnym koronnym ruszyła reszta polskiej kawalerii. Kozacy od zawsze mieli problemy w walce kawaleryjskiej, toteż oddziały koronne bardzo szybko sobie z nimi poradziły. Za jazdą kozacką ustawieni byli strzelcy i pikinierzy moskiewscy, którzy jednak nie mogli skutecznie wesprzeć Kozaków. Po rozbiciu Zaporożców jazda polska z marszu rzuciła się na piechotę moskiewską, którą również rozbiła. Piechurzy zaczęli uciekać do taboru. Następnie polscy kawalerzyści dopadli do niego i rozerwali jego front oraz prawy bok. Lewy zaś atakowali Tatarzy. Po wpadnięciu do środka taboru jazda polska zaczęła jego plądrowanie oraz zabieranie wrogiej artylerii. Za jazdą do taboru weszła również idąca z tyłu piechota polska. To właśnie przeciwko niej Chmielnicki przeprowadził kontruderzenie. Hetman zaporoski użył do tego jednostek, które nie uległy panice w pierwszej fazie bitwy. Doszło do bardzo zaciekłej i chaotycznej walki. Zamieszanie potęgowała ciemność, która zapadła po zachodzie słońca. Żołnierze nie wiedzieli kogo biją i nie słyszeli rozkazów swoich dowódców. W dodatku zajęta plądrowaniem taboru jazda polska nie była w stanie przyjść w sukurs piechocie. W końcu Kozacy i Moskale wyparli wojska koronne z taboru i zaczęli ponownie spinać taborowe wozy łańcuchami. Widząc to, hetmani podjęli decyzję o zakończeniu walk w tym dniu i wycofaniu wojska poza zasięg wrogiej artylerii. 

W pierwszym dniu walk obie strony poniosły dość znaczne straty. Po stronie polskiej największe straty zadano piechocie, która w pewnym momencie została w kozackim taborze sama, bez żadnego wsparcia. Moskalom i Kozakom udało się wówczas unicestwić kilka pełnych kompanii. 

W nocy z 29 na 30 stycznia w obozie polskim odbyła się narada wojenna. Hetmanom nie udało się doprowadzić do rozbicia armii nieprzyjaciół, toteż zdecydowano o otoczeniu kozackiego taboru i jego oblężeniu. Kozacy i Moskale byli w bardzo złym położeniu. Zapasy żywności oraz furażu były mocno ograniczone. Ponadto zostali oni odcięci od dostaw wody i drewna na opał. Żołnierze Chmielnickiego i Szeremietiewa nie próżnowali i przez całą noc przygotowywali tabor do obrony. Rankiem 30 stycznia Polacy i Tatarzy zobaczyli umocnienia, jakie postawili wokół taboru nieprzyjaciele. Cały dzień minął na kanonadzie artyleryjskiej. Ponadto Polacy rozbili kozacką wycieczkę, która miała na celu najprawdopodobniej zdobycie drewna. Co ciekawe, Mikołaj Jemiołowski w swym pamiętniku odnotował, że w ten dzień Potocki zdecydował się na przeprowadzenie szturmów. Za pewnik przyjął to potem J. Komuda. Inne źródła dotyczące bitwy ochmatowskiej nie wspominają jednak, by w ten dzień armia koronna dokonała jakiegokolwiek ataku. 

Zdania historyków są rozbieżne, co do przebiegu wydarzeń w dniu 31 stycznia. Jacek Komuda utrzymuje, że i wówczas Potocki zdecydował się przeprowadzić szturm na kozacki tabor. Rafał Babka twierdzi natomiast, że nic takiego nie miało miejsca. Wydaje się, że to drugi z badaczy ma rację. 2 dni wcześniej dowództwo polskie zdecydowało przecież, aby nie ponawiać ataków na pozycje moskiewsko-tatarskie i szukać zwycięstwa w regularnym oblężeniu. Faktem jednak jest, że w tym dniu doszło do bitwy kawaleryjskiej na przedpolach polskiego taboru. Polakom udało się jednak odeprzeć atak.

Posiłki tatarskie dotychczas nie spełniły pokładanych w nich nadziei. Ordyńcy przez 3 dni zachowywali bierność i niezbyt angażowali się w walkę. Tatarów najbardziej interesowały łupy i jasyr. Po zakończeniu walk 31 stycznia do polskiego obozu udali się kozaccy posłowie z propozycją rokowań. Jednego z nich przyjął również Kammechmet murza. O czym rozmawiali wówczas Kozacy i Tatarzy? Tego hetmani nie wiedzieli, ale przekonali się już dzień później. 

W nocy z 31 stycznia na 1 lutego w taborze kozackim trwały intensywne prace. Zaniepokoiło to pełniącego wówczas straż Jana Sobieskiego i Krzysztofa Tyszkiewicza. Obaj udali się niemal pod same pozycje nieprzyjaciół i odkryli, że Chmielnicki wraz z Szeremietiewem przygotują się do marszu w stronę Ochmatowa. Obaj oficerowie zaalarmowali o tym fakcie rano hetmanów. W tym czasie Kozacy i Moskale zaczęli ewakuację. Potocki podjął decyzję o pościgu. Hetman wielki posłał gońca do tatarskiego kosza. Ci jednak odmówili walki i nie wsparli Koroniarzy. Był to efekt tajnych rozmów z kozackimi emisariuszami. Tatarzy, swoim zwyczajem, chcieli na Ukrainie utrzymać stan permanentnej wojny i zastosowali taki sam manewr, jak 6 lat wcześniej pod Zborowem. Tym razem orda walczyła jednak przeciwko Kozakom a nie razem z nimi. Wawrzyniec J. Rudawski utrzymuje, że Tatarzy zostali przekupieni sumą 10 000 złp. Co prawda nie wiadomo, czy Kozacy wyłożyli taką sumę, ale znając tatarskie zwyczaje, można przyjąć, że zainkasowali oni jakąś kwotę pieniędzy.

Stanisław Potocki kazał odwołać spod Ochmatowa, blokujący miasto korpus Szemberka. W pogoni za taborem kozacko-moskiewskim wzięły udział tylko niektóre oddziały jazdy. Armia koronna osiągnęła miejscowość, kiedy już niemal stali pod nią Chmielnicki wraz Szeremietiewem. Jako pierwsze do taboru dotarły chorągwie Czarnieckiego, które zaczęły rozrywać wozy. Awangarda wojsk koronnych była jednak zbyt nieliczna, by cokolwiek zdziałać. Reszta jazdy pod wodzą Stanisława Lanckorońskiego wsparła Czarnieckiego za późno. Tymczasem Chmielnicki dotarł do Ochmatowa i zdołał oswobodzić broniącego zamku Puszkarenkę. Kozacy nie omieszkali również dokonać rzezi rannych i chorych żołnierzy, których Szemberk zostawił w mieście. Widząc to, hetmani podjęli decyzję o zakończeniu pościgu i wycofaniu się z Ochmatowa. Bitwa była skończona. 

Po bitwie

Starcie pod Ochmatowem uwydatniło niezbyt wysokie umiejętności dowódcze obu hetmanów. Zarówno Stanisław Potocki, jak i Stanisław Lanckoroński dawali przykład osobistej odwagi, często walcząc nawet w pierwszym szeregu. Nie zmienia to jednak faktu, że obaj źle reagowali na to, co się dzieje na polu bitwy. Należy zgodzić się z Kerstenem, że armia koronna niepotrzebnie zaczynała bój z Kozakami i Moskalami z marszu. Choć z drugiej strony pamiętać trzeba, że decyzję tę mogło wymusić na dowódcach wojsko, które bardzo cierpiało od mrozu i chciało się rozgrzać. W starciu 1 lutego hetmani nie potrafili poderwać do walki wszystkich chorągwi jazdy i zapobiec ucieczce Chmielnickiego. Mimo że o zamiarach Kozaków ostrzegł ich Sobieski i Tyszkiewicz. Potocki, jako tradycjonalista, nie zadbał również o dostateczną ilość piechoty i artylerii, stawiając na mniej przydatną przy oblężeniach jazdę. Słowa krytyki należą się również Tatarom, którzy de facto zdradzili armię koronną.

Również Chmielnicki i Szeremietiew nie osiągnęli celów, jakie założyli. Co prawda hetmanowi zaporoskiemu udało się wydostać z oblężenia, jednak nie był to jakiś genialny manewr jak chciała tego ukraińska historiografia. Chmielnicki po prostu dobrze wykorzystał fakt, że dowództwo polskie było nieudolne i nie potrafiło dobrze dostosowywać się do tego, co działo się na polu bitwy. Kozacy i Moskale nie rozbili jednak armii koronnej, która na jakiś czas straciła zdolność operacyjną, ale nie poszła w całkowitą rozsypkę. To samo można powiedzieć o wojsku kozacko-moskiewskim. Żadna ze stron nie mogła zatem mówić o pełnym zwycięstwie. 

Kilka słów należy poświęcić stratom. Po stronie kozacko-moskiewskiej jest to bardzo trudne do oszacowania. Można jednak sądzić, że była to liczba rzędu kilku tysięcy zabitych i rannych. Jeśli chodzi o straty w armii koronnej, to dość dokładnie wyliczył je Wespazjan Kochowski. Według pamiętnikarza pod Ochmatowem poległo 19 oficerów i ponad 200 towarzyszy jazdy. Do tego należy doliczyć straty w piechocie, która w pierwszym dniu bitwy przyjęła na siebie kontruderzenie wyprowadzone nieprzyjaciół. To pozwala nam sądzić, że armia koronna również straciła kilka tysięcy żołnierzy. 

Bitwa pod Ochmatowem była kulminacyjnym momentem kampanii przełomu roku 1654 i 1655 r. Armii koronnej nie udało się zrealizować żadnych celów, jakie postawił przed nią król Jan II Kazimierz. Stanisławowi Potockiemu co prawda udało się wyzwolić znaczną część Bracławszczyzny, ale kontrofensywa wojsk polskich nie doszła do Kijowa. Wiosną 1655 r. działania na Ukrainie zamarły na kilka miesięcy, a zdemoralizowane i nadal nieopłacone chorągwie i regimenty koronne rozeszły się, plądrując okolicę lub zdezerterowały z wojska. 

Również na Litwie sytuacja była zła. Kontrofensywa armii litewskiej rozpoczęta zimą i kontynuowana wiosną 1655 r. nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Wojska księcia Janusza Radziwiłła zostały skutecznie powstrzymany przez armię moskiewską, która mocno trzymała zdobyte kilka miesięcy wcześniej miasta i zamki. Od maja 1655 r. elity Rzplitej coraz bardziej spodziewały się także ataku ze strony Szwecji. Król Jan II Kazimierz podjął spóźnione działania, aby przygotować kraj przed najazdem trzeciego, znacznie groźniejszego niż Kozacy i Moskale, przeciwnika.

Latem 1655 r. doszło do kolejnej katastrofy. Wojska moskiewskie weszły do Wilna, a pod Dyneburgiem pojawili się Szwedzi. Główne siły szwedzkie pod wodzą Arvida Wittenberga weszły do Wielkopolski w lipcu. Na Ukrainie działania wojenne zostały wznowione mniej więcej w tym samym momencie. Osłabione po kampanii ochmatowskiej wojska Potockiego zostały rozbite w bitwie pod Gródkiem Jagiellońskim. Chmielnicki rozpoczął natomiast oblężenie Lwowa. 

Bibliografia

  • Bobiatyński K., Od Smoleńska do Wilna. Wojna Rzeczypospolitej z Moskwą 1654-1655, Zabrze 2004.
  • Babka R. Kampania ochmatowska 1654-1655. Część I, [w:] Studia i Materiały do Historii Wojskowości, t. XLIII, Białystok 2007, s. 177-206.
  • Tenże, Kampania ochmatowska 1654-1655. Część II, [w:] Studia i Materiały do Historii Wojskowości, t. XLV, Białystok 2008, s. 41-69.
  • Jakuba Michałowskiego księga pamiętnicza, Kraków 1864
  • Jemiołowski M., Pamiętnik Mikołaja Jemiołowskiego towarzysza lekkiej chorągwi, ziemianina województwa bełzkiego, obejmujący dzieje Polski od roku 1648 do 1679 spółcześnie, porządkiem lat opowiedziane, Lwów 1850
  • Kaczmarczyk J., Bohdan Chmielnicki, Wrocław-Warszawa-Kraków 2004.
  • Kersten A., Stefan Czarniecki 1599-1665, Lublin 2006
  • Kochowski W., Historya panowania Jana Kazimierza t. I, wyd. E. Raczyński, Poznań 1859.
  • Komuda J., Na zmrożonym polu. Ochmatów 1655, Mówią Wieki, nr 7/99(475), 1999, s. 33-39.
  • Kubala L., Wojna moskiewska 1654-1655, Warszawa 1910.
  • Kucharski W., Kampania ochmatowska 1654-1655, Warszawa 2020.
  • Listy hetmańskie rodu Potockich t. II, Korespondencja Stanisława Rewery Potockiego, hetman polny koronny 1652-1654, hetman wielki koronny 1654-1667, oprac. P. Kroll, Warszawa 2019.
  • Wasilewski T., Ostatni Waza na polskim tronie, Katowice 1984.