W 1675 r. Jan III Sobieski dokonał istotnej zmiany w polityce międzynarodowej. Król pod wpływem Francji zwrócił swoje oczy na północ a konkretniej na Prusy Książęce i Brandenburgię. Mimo że od 3 lat trwała wojna polsko–turecka, to Ludwik XIV naciskał na Sobieskiego, aby ten podpisał pokój z Osmanami. Następnie Sobieski z pomocą Francuzów i Szwedów miał pokusić się o odzyskanie Prus, otwierając kolejny front w toczącej się wojnie Francji z Brandenburgią. Król jednak nie porzucił całkowicie spraw południa i jednocześnie wspierał węgierskich powstańców, którzy wystąpili przeciwko Habsburgom. W takich okolicznościach wybuchła tzw. afera zaciągowa.
Genezy powstania węgierskiego należy doszukiwać się w 1664 r. Wówczas to cesarz Austrii (będący jednocześnie królem Węgier) Leopold I Habsburg podpisał z Imperium Osmańskim pokój w Vasvár. Cesarz poszedł wówczas na duże ustępstwa wobec Osmanów Nie dość, że Leopold I potwierdził zwierzchnictwo Osmańskie nad Transylwanią i częścią Chorwacji oraz Węgier, to jeszcze oddał Turkom niektóre twierdze zdobyte w czasie wojny 1663–1664. Ta polityka wywołała duże niezadowolenie wśród szlachty węgierskiej i chorwackiej. W dodatku Leopold I prowadził wówczas nietolerancyjną politykę wobec — w większości kalwińskich — Węgrów. Czara goryczy zatem się przelała i w 1666 r. palatyn Ferenc Wesselényi, najwyższy sędzia Ferenc Nádasdy, ban Chorwacji Péter Zrínyi, Ferenc Kristóf Frangepán oraz Franciszek I Rakoczy zawiązali w porozumieniu z Osmanami antyhabsburski spisek.
Habsburgowie odkryli jednak knowania węgierskich magnatów i wszystkich skazano na śmierć. Wyrok wykonano w kwietniu 1671 r. Jedynie Franciszek I Rakoczy uniknął kary dzięki interwencji jego matki. Płomień powstania zapłonął jednak po raz pierwszy.
Pacyfikacja buntu sprawiła, że przez kilka lat Węgrzy pozostawali w uśpieniu. Żaden z tamtejszych magnatów nie był człowiekiem tak wielkiego formatu, aby wziąć na swoje barki brzemię walki z Habsburgami, przez co powstanie jedynie się tliło. Wszystko zmienił jednak rok 1677 i pojawienie się dwudziestoletniego Imre Thököly’ego. Ten młody i ambitny magnat poślubił wdowę po Franciszku I Rakoczym — Ilonę Zrínyi, pozyskał na arenie międzynarodowej sojuszników (głównie Francję oraz Imperium Osmańskie) i na nowo zaczął wojnę z cesarzem. Powstańców węgierskich nazywano wówczas kurucami od łacińskiego słowa cruciatus, czyli krzyżowiec.
A jaką rolę odegrała w tych wydarzeniach Rzeczpospolita oraz jej władca Jan III Sobieski?
11 czerwca 1675 r. Jan III Sobieski w swej ulubionej siedzibie, tj. w Jaworowie zawarł z francuskimi dyplomatami układ. Porozumienie zakładało, że Sobieski w sojuszu z Ludwikiem XIV oraz Szwecją rozpocznie wojnę z Brandenburgią. Jan III uderzyć miał na Pomorze Zachodnie, natomiast Szwedzi na Prusy Książęce. Następnie w ramach wymiany Szwedzi mieli oddać Sobieskiemu Prusy, a Sobieski Szwedom Pomorze. Ludwikowi XIV, który prowadził wówczas wojnę z koalicją hiszpańsko–austriacko–lotaryńską, mocno zależało na tym, aby Jan III dokonał swoistej dywersji i uderzył na włości elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma. Król Słońce miał wesprzeć również wesprzeć Sobieskiego i Szwedów finansowo. Warunkiem było jednak zakończenie przez Rzplitą wojny z Imperium Osmańskim, która trwała od 1672 r. Rzeczywiście nastąpiło to w 1676 r., kiedy oba państwa podpisały traktat pod Żurawnem. Dodajmy również, że tzw. polityka bałtycka nie była oficjalną polityką Rzplitej, a prywatną inicjatywą Sobieskiego. Jan III, uzyskawszy władzę nad Prusami Książęcymi, miał zeń uczynić dziedziczne księstwo Sobieskich. Utrzymanie go przy Rzplitej miało zależeć od tego, czy szlachta wybierze na tron polsko–litewski potomków Jana III.
Traktat z Jaworowa bezpośrednio wymierzony był w Brandenburgię, a pośrednio w Habsburgów. Ludwik XIV bardzo szybko nawiązał kontakt z kurucami i wspierał finansowo oraz politycznie powstańców Thököly’ego. Sobieski, wiążąc się umową z Francją, również stawiał siebie w obozie antyhabsburskim.
Po podpisaniu polsko–osmańskiego traktatu pokojowego w Żurawnie dyplomacja francuska rozpoczęła realne starania o wsparcie węgierskich kuruców. W styczniu 1677 r. Francuzi podpisali z księciem Siedmiogrodu Michałem Apafym porozumienie, które potwierdzono w Warszawie w maju tego samego roku. Francja zobowiązała się do wystawienia i sfinansowania korpusu posiłkowego, który zostanie wysłany na pomoc Thököly’emu. Ze swej strony Apafy zgodził się wystawić 15 000 żołnierzy. Francuscy dyplomaci co najmniej od jesieni 1676 r. rozpoczęli również sondowanie tego, kto mógłby stanąć na czele korpusu ochotniczego, który uda się na Węgry. W sprawę zaangażowali się wytrawni dyplomaci – Forbin-Jason oraz margrabia Bethune. Po podpisaniu pokoju z Osmanami armia koronna została zredukowana do etatu pokojowego, toteż można było wykorzystać zdemobilizowanych, doświadczonych żołnierzy. Początkowo Bethune miał pomysł, aby skonfederować wojsko, które miało wypowiedzieć hetmanom posłuszeństwo, a potem udać się na Węgry. Plan ten jednak był ryzykowny i groził tym, iż Sobieski zrazi się do Francuzów.
Ze swej strony kurucowie zaproponowali Bethune buławę głównodowodzącego wojskami powstańczymi, a także koronę Węgier. Cwany dyplomata dał jednak do zrozumienia, że sam nie jest gotów przyjąć tak wielkiej odpowiedzialności i zaczął szukać w Rzplitej żądnych sławy i przygód magnatów. Oczywiście cała akcja odbywała się za cichym poparciem Sobieskiego, który w tym samym czasie skupiony był na sprawach bałtyckich i oficjalnie o niczym nie wiedział. Wybór Francuzów padł na ród Lubomirskich, którzy od lat władali starostwem spiskim i najprawdopodobniej znali mieszkających w Kieżmarku Thököly’ch. Początkowo Bethune dowództwo nad korpusem węgierskim zaproponował Stanisławowi Herakliuszowi Lubomirskiemu. Kiedy ten jednak odmówił, Bethune tę samą propozycję złożył jego bratu Hieronimowi Lubomirskiemu, który ze stronnictwem francuskim związany był od dawna. Wiosną 1677 r. Lubomirski zaczął więc wielką akcję werbunkową na poczet przyszłego korpusu, który miał wesprzeć kuruców. Magnatowi udało się wówczas zgromadzić 4000 piechoty i jazdy. Zaciąg odbywał się przy wydatnej pomocy francuskiej. Kadrę oficerską również w większości stanowili Francuzi. Warto dodać także, że Lubomirski werbował żołnierzy w dobrach królewskich — Samborze i Stryju. Wojska te magnat umieścił w swoich majątkach na Podkarpaciu, tuż nad granicą węgierską.
Zaciągi czynione przez Lubomirskiego wywołały zaniepokojenie dyplomacji austriackiej, która poprzez swych agentów poinformowała o tym stronnika Habsburgów hetmana wielkiego koronnego ks. Dymitra Wiśniowieckiego. Głównodowodzący armii koronnej również uruchomił swój wywiad i odkrył, że Lubomirski przy pomocy Francuzów nielegalnie werbuje żołnierzy na pomoc Węgrom. W całej Rzplitej zawrzało. Jesienią ks. Wiśniowiecki napisał w tej sprawie list do króla, jednak Jan III nie udzielił wówczas żadnej konkretnej odpowiedzi. Austriacy zadbali o to, by również opinia publiczna dowiedziała się o zaciągach. Opozycja atakowała Jana III, że niepotrzebnie szuka zwady z cesarzem i wdaje się w węgierskie awantury. Sobieski oczywiście odżegnywał się od tych planów i zapowiedział, że winni na pewno zostaną ukarani. Biskup krakowski Andrzej Trzebicki, również stronnik habsburski, nazwał natomiast Lubomirskiego “sojusznikiem heretyków” i groził mu odebraniem opactwa w Tyńcu, z którego magnat czerpał niemałe dochody. Wiśniowiecki rozesłał po kraju uniwersały, w których domagał się likwidacji nielegalnie zaciąganych oddziałów. Taką samą dyspozycję król wydał hetmanowi polnemu koronnemu Stanisławowi Janowi Jabłonowskiego. Król oraz Lubomirski, widząc, że ks. Wiśniowiecki podchodzi do całej sprawy bardzo poważnie, wysłali pierwszą turę żołnierzy polskich na Węgry na przełomie 1677 i 1678 r. Dowodził nimi jednak nie Lubomirski (który był już wówczas spalony), a pułkownik de Bonham.
W lutym i marcu 1678 r. część oddziałów walczących na Węgrzech zbuntowała się i wróciła do kraju. Tymczasem Jabłonowski na polecenie swojego zwierzchnika rozpoczął akcję likwidacji regimentów oraz zawracania ochotników znad granicy węgierskiej. W maju hetman polny zatrzymał grupę kilkuset ochotników spod chorągwi pancernych, a ich dowódcom kazał udać się do króla. Nie próżnował również hetman wielki litewski Michał Kazimierz Pac, który w styczniu zatrzymał ochotniczy oddział złożony z Tatarów litewskich. Akcja Jabłonowskiego trwała z największym natężeniem od lipca do września. Na oficerów oraz żołnierzy udających się na Węgry czekały kary więzienia, a nawet kary śmierci. Zmieniło się również podejście samego Sobieskiego, który mierząc się z ogromną krytyką pod swoim adresem, przestał po cichu popierać węgierskich powstańców.
Jabłonowski nie wyłapał jednak wszystkich grup ochotników. W sierpniu 1678 r. Thököly podjął ofensywę w północnej Słowacji, a w jego szeregach nadal znajdowało się wielu Polaków oraz Francuzów. 1 listopada siły Thököly’ego zostały jednak rozbite przez Austriaków, co spowodowało ucieczkę ochotników do Rzplitej i Siedmiogrodu. Od tego momentu strumień polskiej pomocy wojskowej przestał regularnie płynąć na Węgry.
“Afera zaciągowa” negatywnie odbiła się na polityce bałtyckiej Sobieskiego, ponieważ zaktywizowała opozycję, która coraz uważniej patrzyła Janowi III na ręce i nie godziła się na przewektorowanie polityki króla na północ. Poparcie Sobieskiego dla kuruców najlepiej podsumowała Ilona Czamańska, która napisała:
“Niewątpliwie więc działania króla polskiego rozdmuchały tlący się ogień na Węgrzech i pożar, jaki z niego powstał, rychło okazał się na tyle niebezpieczny dla Rzeczypospolitej, że zmusił Sobieskiego do całkowitego przewartościowania swej dotychczasowej polityki i wejścia w sojusz z Habsburgami. W rezultacie przyszło więc Sobieskiemu walczyć z powstaniem, do którego rozwoju sam się w pewnym sensie przyczynił i to mimo jego osobistej sympatii do powstańców”.
Faktycznie, sytuacja międzynarodowa w następnych latach ułożyła się w taki sposób, że Jan III musiał porzucić bezproduktywny dla niego sojusz z Francją na rzecz sojuszu z Habsburgami. Sobieski w pewnym momencie zrozumiał, że prawdziwym zagrożeniem dla państwa polsko-litewskiego nadal pozostaje Imperium Osmańskim i należy raz na zawsze odsunąć tureckie zagrożenie z tej części Europy. Powodzenie tego planu realne było tylko w porozumieniu z cesarzem. Finalnie w 1683 r. pod Wiedniem Sobieski dowodził oddziałami odsieczowymi, które przybyły uratować stolicę Austrii, a Thököly znalazł się po drugiej stronie barykady, wspierając wojska Osmańskie. “Afera zaciągowa” pokazuje również, że Jan III często łapał za dużo przysłowiowych “srok za ogon”, co niekoniecznie potem wychodziło mu na dobre.
Bibliografia:
Czamańska I., Jan III Sobieski wobec Księstw Rumuńskich i powstania węgierskiego, ZESZYTY NAUKOWE UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO Prace Historyczne 146, z. 2 (2019), s. 347–362.
Konarski K., Polska przed odsieczą wiedeńską 1683 roku, Oświęcim 2017.
Piwarski K., Hieronim Lubomirski. Hetman wielki koronny, Oświęcim 2018.
Wagner M., Armia koronna w latach 1677–1678, [w:] Król Jan III Sobieski i Rzeczpospolita w latach 1674-1683, red. D. Milewski, Warszawa 2016, s. 177–200.
Wójcik Z., Jan Sobieski, Warszawa 1683.