Bitwa wiedeńska jest jednym z najsłynniejszych starć w historii Polski i Europy. 12 września 1683 r. wojska austriacko-niemiecko-polskie pod dowództwem Jana III Sobieskiego rozbiły armię osmańską wielkiego wezyra Kara Mustafy, która oblegała stolicę Austrii — Wiedeń. Wydarzenie to odbiło się rzecz jasna szerokim echem w całej Europie i — z charakterystyczną dla epoki baroku przesadą — było uważane za powstrzymanie islamskiego podboju Starego Kontynentu. Dziś oczywiście wiemy, że zwycięstwo wojsk chrześcijańskich pod Wiedniem mimo bardzo dużego znaczenia dla Europy Środkowo-Wschodniej nie powstrzymało żadnego zagrożenia islamizacji całej Europy, bo takowego po prostu nie było. Kampania wiedeńska stała się jednak impulsem dla państw chrześcijańskich do stopniowego wypierania Osmanów z terenów Ukrainy, Węgier, Mołdawii i Bałkanów. Na fali zwycięstwa pod Wiedniem w 1684 r. Rzeczpospolita, Austria i Wenecja pod egidą papieża zawiązały ze sobą sojusz zwany Ligą Świętą, którego głównym celem była walka z Turkami. W 1686 r. do aliansu dołączyła również Moskwa. Nie skupiając się jednak na wielkiej polityce, zobaczmy, co o odsieczy wiedeńskiej pisali ówcześni pamiętnikarze i uczestnicy tamtych wydarzeń.
Na samym początku oddajmy głos autorowi tego wielkiego zwycięstwa, czyli samemu królowi Janowi III Sobieskiemu, który już 13 września, będąc w zdobytym obozie tureckim „na gorąco” skreślił list do swojej żony królowej Marii Kazimiery.
„Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały. Działa wszystkie, obóz wszystek, dostatki nieoszacowane dostały się w ręce nasze. Nieprzyjaciel zasławszy trupem aprosze [rodzaj rowów oblężniczych – przyp. autora] pola i obóz, ucieka w konfuzji. Wielbłądy, muły, bydle, owce, które to miał po bokach, dopiero dziś wojska nasze brać poczynają, przy których Turków trzodami tu przed sobą pędzą [...]. Wezyr [Kara Mustafa] tak uciekł od wszystkiego, że ledwo na jednym koniu i w jednej sukni. Jam został jego sukcesorem [spadkobiercą], bo po wielkiej części wszystkie mi się po nim dostały splendory [łupy]; a to tym trafunkiem, że będąc w obozie w samym przedzie i tuż za wezyrem postępując; przedał się jeden pokojowy jego i pokazał namioty tak obszerne jako Warszawa albo Lwów w murach”.
Dalej Jan III bez fałszywej skromności opisuje reakcje austriackich i niemieckich dowódców wojsk chrześcijańskich, kiedy spotkali się z nim zaraz po bitwie.
„przybiegły tedy do mnie książęta, jako to elektor bawarski [Maksymilian II Emanuel Wittelsbach], Waldeck [Georg Friedrich von Waldeck], ściskając mię za szyję a całując w gębę, generałowie zaś w ręce i w nogi; cóż dopiero żołnierze! Oficerowie i regimenty wszystkie kawalerii i infanterii [piechoty] wołały: »Ach unzer brawe Kenik! [Nasz dzielny król!]« Słuchały mię tak, że nigdy tak nasi. Cóż dopiero, i to dziś rano książę lotaryński [Karol Lotaryński], saski [Jan Jerzy III Wettyn] (bo mi się z nimi wczora widzieć nie przyszło [...]); cóż komendant Staremberk [Ernst Rüdiger von Starhemberg] tuteczny! Wszystko to całowało, obłapiało, swym salwatorem [zbawicielem] zwało!”.
Kolejną osobą, którą uczestniczyła w bitwie był królewicz Jakub Sobieski, który w swoim diariuszu wyprawy wiedeńskiej opisał decydujący moment starcia i wkroczenie do tureckiego obozu:
„Król wypchnął znacznie naprzód przyprowadzoną przez elektora bawarskiego i ks. Waldeck piechotę, dążąc na prawe skrzydło, gdzie ukrywał się wezyr i mając po prawej stronie kilka lekko uzbrojonych chorągwi i husaryę głównie mojego brata [królewicza Aleksandra Sobieskiego], albowiem mojej i królewskiej rozkazano zostać w odwodzie. [...] Postępowaliśmy dalej; turcy niepokoili nas podjazdami, wezyr zaś podtrzymywał w nich ducha armatami, z których do nas bez skutku strzelał i któremi sam się bronił, ustawił je bowiem przed swoim namiotem. Gdy król spostrzegł to, rozkazał husarzom mego brata szturmem wziąść tę górę, na której stał wezyr; chociaż wielu z nich poległo, złamali jednak tureckie szyki i zmusili wezyra do ucieczki. [...]. Po wzięciu armat, król wkroczył do obozu, widząc jednak niejaki jeszcze opór około namiotu wezyra, zatrzymał się nieco a gdy w tejże chwili poddał się Achmet Ogil basza, rozkazał mu prowadzić się do namiotu wezyra; zająwszy go, owładnął całym tureckim obozem i zmusił turków do haniebnej ucieczki. W obozie znaleźliśmy inne armaty; wszyscy pałali żądzą ścigania turków, lecz noc położyła kres walce. W aproszach byli zaledwie nie wszyscy janczarowie i tych nocą marszałek [Hieronim Lubomirski] w części wytłukł, w części zmusił do ucieczki. Król otoczony frankońskimi i bawarskimi żołnierzami pod drzewem dał odpoczynek strudzonemu tak wielką pracą ciału i lepiej tam wypoczął niby niżby gdziekolwiekindziej mógł to uczynić, albowiem po upale odpoczynek daleko jest słodszy”.
Następnymi uczestnikami bitwy pod Wiedniem byli Mikołaj Dyakowski, podstoli latyczowski i Michał Polanowski, bratanek słynnego oficera Aleksandra Polanowskiego i towarzysz chorągwi husarskiej króla Jana III, którzy także skrzętnie opisali wyprawę w swoich diariuszach. Ten pierwszy, 13 września, czyli dzień po batalii notował:
„Wielkie zwycięstwo i sławę narodowi naszemu dał Pan Bóg. Nieprzyjaciel, zasławszy pobojowisko trupami ucieka w konfuzji. Pole bitwy zalega ponad piętnaście tysięcy żołnierzy Porty. Wraża armia rozbita i zdezorganizowana, chociaż straty nie przekroczyły piątej części jej liczby. Nieocenione dostatki wpadły w nasze ręce.
Wszystko to okupione wszak wieloma ofiarami.
Najjaśniejszego pana naszego entuzjastycznie powitał Wiedeń „Salvatorem” nazywając. Victoria to ogromna, choć naszych zginęło niemało. Sprzymierzeni ponieśli straty w wysokości około trzech tysięcy pięciuset zabitych i ciężko rannych. Spośród poległych zbrojnych około tysiąca trzystu przypadło na Polaków. Niepowetowany to ubytek. [...] Padli między innymi: dowódca chorągwi husarskiej pan Potocki [Stanisław Potocki] i pan pułkownik Modrzejewski [właściwie Andrzej Modrzewski, podskarbi nadworny koronny]. Z wojsk cudzoziemskich zginęło kilku znacznych oficerów. Zabity został książę de Croy, jego brata zaś fatalnie postrzelono”.
Diariusz Dyakowskiego stanowi fantastyczne źródło do poznania problemów zdrowotnych, jakie towarzyszyły wojskom sprzymierzonym podczas kampanii. Autor bardzo dużo miejsca poświęcił informacjom o zaopatrzeniu armii w medykamenty, losowi rannych żołnierzy, a także z dużą dokładnością próbował oszacować straty walczących stron.
Polanowski skreślił natomiast następującą informację:
„12 Septembris. Okazya walna z Turkami o pół milę od Wiednia, kędy szczęśliwie pole i wiktorię otrzymaliśmy. Wojska tureckiego srodze liczne spędziwszy z placu circiter [mniej więcej] koło południa, za któremi następując nieprzyjacielski opanowaliśmy z namiotami i wszelkimi bogatymi dostatkami obóz. W tej okazyey nasi zginęli, osobliwie Potocki starosta halicki, Modzrzewski podskarbi nadworny kronny, Kaczkowski porucznik Imci Pana Krakowskiego i chorąży Tatomir [Jan Tatomir]. porucznik ImP starosty rzeczyckiego i innych wielu officyerów i companiey spod różnych chorągwi. Król Jan III w namiotach wezyrskich stanął i Te Deum laudamus śpiewano”.
Ciekawe informacje na temat odsieczy wiedeńskiej znajdziemy także w pamiętnikach Stanisława Zygmunta Druszkiewicza. Ten zasłużony oficer nie podążył z głównymi siłami do Austrii, ale został w Rzeczpospolitej i wraz z Andrzejem Potockim działał wówczas na Podolu, gdzie obaj robili działania dywersyjne, atakując tamtejsze zamki i nękając załogi tureckie. Kolejnym celem tejże akcji miało być przeniesienie wojny na teren Mołdawii. Ponadto Druszkiewicz jako komisarz wojska zaporoskiego JKM na prawobrzeżu odpowiedzialny był za zaciąg Kozaków i odtworzenie struktur wojsk kozackich na Ukrainie Prawobrzeżnej.
„Roku 1683 król Jego Miłość colligacię [sojusz] z Cesarzem chrześcijańskim przyjąwszy, pod Wiedeń na Turków ze wszystkiem swojem wojskiem poszedł, a mnie w Ukrainę wyprawił i wielką negociacią zlecił do zrobienia w krótkiem czasie. Abym Hospodarów Wołoskiego [Serbana Cantacuzino] i Multańskiego [Jerzego Dukę] wygnańców do Lwowa konwojował, abym wojnę onym do Wołoch intimował i sposób podał. Abym pieniądze i sukna dla Kozaków wziąwszy w Ukrainę jechał, abym Kozaków zaciągnął i hetmana obrał, abym ordę w Budziaki następił i splądrował, do czego podobieństwa nie było. [...] wszystko to zrobiłem we dwóch miesiącach. Kozaków zaciągnąłem, hetmanem [Stefana] Kunickiego zrobiłem, Budziaki zwojowałem i szablą i ogniem, potem się Kozacy zbuntowali, hetmanem [Andrzeja] Mohiłę obrali, a Kunickiego w Czernieckiej ordzie zabili [Kozacy pozbawili życia Kunickiego w wyniku obrad tzw. rady czernieckiej, którą zwyczajowo zwoływali, by podjąć ważne dla nich decyzje — przyp. autora.], ja sam byłem w niebezpieczeństwie”.
Nie sposób nie zacytować także najsłynniejszego staropolskiego pamiętnikarza, czyli Jana Chryzostoma Paska. W 1683 r. pan Jan pędził już żywot statecznego ziemianina i nie pociągnął z Janem III pod Wiedeń, jednak jako baczny obserwator odnotował w swym kapitalnym pamiętniku to wydarzenie.
„Stanęła ta wielka wiktoryja szczęśliwa dnia 12 września; rozweseliła wszystko chrześcijaństwo, rozweseliła cesarza zdesperowanego, Bogu się tylko w opiekę oddającego [...]. Bo to jest rzecz pewna, że już by był Wiedeń trzech dni więcej nie wytrzymał; który gdyby był zginął, zginęłyby wszystkie ditiones Imperii [kraje Cesarstwa] et consequenter [a następnie] i drugie chrześcijańskie państwa. Królowi, panu naszemu, jest za co dziękować że sam in persona [ we własnej osobe] na tę nie chronił się wojnę, bo ta jego ochota wiela chrześcijaństwu uczyniła dobrego, osobliwie jednak te pożytki przyniesła, że kożdy z paniąt z panów polskich sam personaliter [osobiście] poszedł na wojnę akkomodując [przysługując się] królowi i uczyniło się owymi asystencyjami [orszakami zbrojnymi] wojsko nierowno większe i okazalsze; drugi pożytek, że większy strach ogarnął nieprzyjaciela i skonfudował, dowiedziawszy się, że sam król in persona, wiedząc o nim, że pan jest i szczęśliwy, i nie zapominawszy jeszcze łaźni, którą im anno 1673 sprawił pod Chocimiem nad Dniestrem”.
Pasek — jak na typowego przedstawiciela tej epoki przystało — nie miał więc wątpliwości, że gdyby Turcy zdobyli Wiedeń, to los chrześcijaństwa byłby w wielkim niebezpieczeństwie. To także pokazuje, że agresja osmańska wzbudzała w mieszkańcach Rzplitej autentyczny strach.
A jak na kampanię wiedeńską zapatrywała się strona przegrana? Osmański kronikarz Silahdar Mehmed aga z Fyndykły, analizując przyczyny porażki pod Wiedniem, podał jej 4 główne przyczyny:
- Zbyt duża chęć zagarnięcia łupów wśród żołnierzy osmańskich, przez co nie skupiali się oni na walce z wrogiem.
- Nie wyprowadzenie przeciwko wojskom chrześcijańskim w pole wszystkich sił i pozostawienie części z nich do dalszego szturmowania Wiednia.
- Słabe zaopatrzenie wojsk osmańskich w prowiant i paszę dla koni.
Warto tutaj zacytować przyczynę czwartą, którą Silahdar Mehmed aga opisywał następującymi słowami:
„Przede wszystkim tedy ujrzawszy nieopisane ilości wina, jakie znaleźli w ziemiach giaruskich, a głównie na przedmieściach Wiednia, ludzie [dotąd do niego] nie nawykli, zaczęli pić je, a [przez to] również dopuszczać się przeróżnych nieobyczajności, bezeceństw, szkaradzieństw, jakie by człowiekowi ani do głowy nie przyszły. Oblężenie przypadło na błogosławione miesiące redżeb, szeman i ramazan, a oni mimo to, nie bojąc się Ałlaha, noce i dnie trawili na uciechach z ladacznicami, na sodomii, na upijaniu się winem do nieprzytomności. Przez niewdzięczność za owe wspaniałe dobrodziejstwa, ściągnęli tedy na siebie gniew Ałłahowy”.
Pijaństwo i ogólne rozluźnienie dyscypliny miały być wg pobożnego kronikarza czwartą przyczyną osmańskiej klęski pod murami stolicy Austrii. Warto także dodać, że picie alkoholu w islamie jest przecież surowo zakazane.
Na tragiczną dyscyplinę i okrucieństwo wojsk osmańskich zwracał uwagę także inny kronikarz Dżebedżi Hasan Esiri, który zanotował:
„Dalszą niegodziwością było to, że podczas gdy zadawanie się z dziewczętami w kraju wojny jest niedozwolone, nikt sobie z tego nic nie robił, zaś niektórzy bezwstydnicy we dwóch lub trzech brali jedną dziewczynę czy jednego chłopca i po kolei dopuszczali się sprośności.
Jedną z przyczyn klęski było także to, że wszyscy dowódcy, oglądając po drodze z Jawaryna do Wiednia i zrujnowane kraje oraz zwłoki pomordowanych ludzi — dzieło żołnierzy, którzy jechali jako straż przednia — dali się unieść takiej pysze i takiemu zaślepieniu, iż nie pomyśleli o tym, że wojsko tego kraju także zabierze się i ruszy na nich. Z tego powodu na początku oblężenia nie zanadto przykładano się do dzieła, a za to po domostwach na przedmieściach, po okolicznych ogrodach i winnicach ustawiono znaki i wbijano paliki oraz uważano [to wszystko] już za swoje. Różni też osobnicy, licząc, że po zdobyciu zamku osiądą na nim, chodzili od bramy do bramy i wyznaczali dla siebie nadania, a dyktując swą wolę temu, co [jeszcze w przeszłości] skryte, w pysze swej i zaślepieniu uważali je już za swoje”.
Na głód szerzący się w obozie wojsk muzułmańskich zwrócił także uwagę Husejn Hazerfenn.
„W tym to czasie wśród wojska muzułmańskiego i w obozie wojsk monarszych nastał wielki głód. Porcja obroku [rodzaj paszy — przyp. autor] kosztowała kurusza [dawna moneta turecka — przyp. autor], okka kawy — ałtyna [ także dawna moneta turecka — przyp. autor], kile ryżu — trzy kurusze, kile krup — dwa i pół kurusza, okka mąki — ćwierć [kurusza], chleb o wadze dwudziestu dirhemów formowany przez piekarzy wojskowych — trzy akcza, a odpowiednio do tego ceniono inne rzeczy, toteż ludziom dopiekło już do żywego. W namiotach nie było już choćby najmniejszego ziarenka prowiantu czy jęczmienia, więc konie marniały, a że w kiesach nie pozostały [już nawet] miedziaki, większości ludzi poginęły zwierzęta. Obóz wojsk monarszych przesiąkł odorem trupim, odrażający fetor wypełnił go po brzegi i zapanowała w nim atmosfera zgnilizny. Padały też ulewne deszcze, toteż potworzyły się roztopy, a wilgoć i brak prowiantu przyprawiły o śmierć kilka tysięcy ludzi”.
Tak z grubsza wyglądały reakcje na bitwę pod Wiedniem w Rzeczpospolitej i Imperium Osmańskim. Batalia wiedeńska do dziś stanowi przedmiot zainteresowania zarówno naukowców, jak i laików.
Bibliografia:
Diariusz medyczny z wyprawy wiedeńskiej 1683 roku, oprac. E. Bardysz, Warszawa 1983.
Druszkiewicz S.Z., Pamiętniki 1648-1697, oprac. M. Wagner, Siedlce 2001
Kara Mustafa pod Wiedniem. Źródła muzułmańskie do dziejów wyprawy wiedeńskiej, oprac. Z. Abrahamowicz, Kraków 1983.
Królewicza Jakóba Sobieskiego Dyaryusz Wyprawy Wiedeńskiej w 1683 r., oprac. T. Wierzbowski, Warszawa 1883.
Królowa Marysieńka, Jan III Sobieski. Listy okresu odsieczy wiedeńskiej, oprac. L. Kukulski, wstęp Z. Wójcik, Warszawa 1983.
Pasek J. Ch., Pamiętniki, oprac. W. Czapliński, przedmowa J. Tazbir, Warszawa 2009
Wagner M., Źródła do dziejów wojny polsko-tureckiej w latach 1683-1699, Oświęcim 2016.