Jako dobra ilustracja posłuży tu fragment dziennika Samuela Pepysa, opisującego obrady angielskiego parlamentu.
,,27 października 1666 r. w Izbie Lordów panowie pokłócili się ze sobą. Książę Buckingham powiedział Lordowi Kanclerzowi, który jest przeciw ustawie o zakazie przywozu bydła z Irlandii, że ktokolwiek jest przeciw tej ustawie, służy interesom irlandzkim albo irlandzkiemu rozumieniu rzeczy, co jest właśnie to samo, co być kpem [pizdą - M.]. W Kanclerzu krew zawrzała a Buckingham obraził przy okazji Lorda Ossory, który go wezwał na pojedynek. Ten zasię Buckingham odwołał się do Izby i rzecz ma być w poniedziałek sądzona.
[19 grudnia 1666 r. -M.] w czasie narady wspólnej obu izb, dotyczącej kampanii kanaryjskiej książę Buckingham w nieokrzesany sposób przyparł siadając markiza Dorchestera, a ów pomknął mu się łokciem. Na to książę Buckingham spytał go, czy mu niewygodnie; Dorchester na to, że tak i że książę nie śmiałby go tak przysiąść gdyby się znajdowali gdzie bądź indziej; Buckingham na to, że owszem, śmiałby i że jest lepszym od niego; Dorchester rzekł mu wtedy, że łże. Na to Buckingham zrzucił mu kapelusz, schwycił go za perukę, zerwał ją i cisnął precz, i wzięli się za bary. Drudzy wdali się między nich i rozdzielili ich".
Mariusz Markiewicz, za którym cytuję ten fragment, zwrócił uwagę, jak często stereotypy grają rolę przy ocenie danych zjawisk. Na przykład w XVIII w. Anglia cieszyła się dobrą prasą, natomiast Rzeczpospolita fatalną. Publicystykę historyczną należy przecież jednak poddać odpowiedniej krytyce. Trzeba o tym pamiętać, gdy zechcemy pójść kuszącym tropem porównania "parlamentaryzmu" polskiego i angielskiego.
Często takie porównania narzucają się przez poczucie, że ustroje obu krajów były podobne - jednak jeden odniósł sukces, a drugi porażkę. Niemniej, zwróćmy uwagę w jakim stopniu nasza ocena jest wypaczona przez finalizm - ustrój Wielkiej Brytanii wyewoluował w XIX w. w nowoczesny parlamentaryzm, natomiast Rzeczpospolita nie istniała stąd, jak zauważył Janusz Tazbir, zrzucono odpowiedzialność za ten fakt na czynniki wewnętrzne, bo po prostu można było to zrobić.
Odwołam się znów do Markiewicza, który przytacza pogląd Conrada Russela, twierdzącego, iż gdyby Jakub II wygrał w 1688 r., wszyscy historycy pokazywaliby narastający kryzys oraz nieuchronność upadku parlamentu jako średniowiecznej instytucji. Skoro jednak stało się inaczej, wigowska historiografia powołała do życia dogmat o sukcesywnie i stale wzrastającej roli parlamentu i poszerzaniu zakresu wolności.
Nie oceniajmy na podstawie wyjątków, jak Norman Davies patrzący na sejmikowanie przez pryzmat burdy w Proszowicach w 1585 r., ale jak Edward Opaliński, który obliczył, że w latach 1587-1652 incydenty zanotowano tylko na 1,2% sejmików przedsejmowych. Krytycznie podchodźmy do utartych poglądów, zastanawiając się w jakiej perspektywie powstały.
Wreszcie powtórzę na koniec spostrzeżenie, o którym już pisaliśmy na stronie: nie patrzmy na historię Rzeczpospolitej jak na równię pochyłą.
Na podstawie: Markiewicz M., Wokół stereotypów w badaniu historii obyczajów, w: Między barokiem a oświeceniem. Obyczaje czasów saskich, red. S. Achremczyk, K. Stasiewicz, Olsztyn 2000.