Zanim przejdziemy do właściwych rozważań na temat bitwy pod Kłuszynem, należy nakreślić tło polityczne i przyczyny batalii. W 1587 roku w wyniku podwójnej elekcji wybrano na tron polsko-litewski szwedzkiego królewicza, a Jagiellona po kądzieli – Zygmunta Wazę. Niestety część herbowych opowiedziała się za arcyksięciem Maksymilianem Habsburgiem, którego pod Byczyną podbił kanclerz i hetman wielki koronny – Jan Zamoyski. Kiedy Waza umocnił się na krakowskim tronie, Zamoyski oraz frakcja magnacka związana z jego osobą zaczęła podkopywać autorytet monarchy. Konflikt króla z kanclerzem sięgnął zenitu, kiedy Zamoyski publicznie oskarżył monarchę o chęć sprzedania polskiej korony Habsburgom. Król i kanclerz pozornie pogodzili się na sejmie inkwizycyjnym w 1592 roku. Od chwili wstąpienia na tron marzeniem Zygmunta III było utworzenie bloku złożonego z Polski, Litwy oraz Szwecji, federacja ta miała być wymierzona przeciwko Moskwie, gdzie król, tak jak jego ojciec – król Szwecji Jan III Waza upatrywał największe zagrożenie. Po śmierci Jana III Zygmunt koronował się na króla Szwecji. Wydawało się, że Waza jest blisko realizacji swej koncepcji, jednak po paru latach, Zygmunt został zdetronizowany przez swojego stryja Karola Sudermańskiego. Na domiar złego Karol uderzył na Estonię oraz Inflanty. Zaczęła się wojna polsko-szwedzka.
W 1606 roku Zygmunt III wzmocniony wielkim zwycięstwem pod Kircholmem próbował przeprowadzić reformę państwa. Król chciał m.in. ustanowić stałe podatki na armię oraz zwiększyć rolę senatu. Po śmierci Zamoyskiego głównym opozycjonistą stał się wielki zwolennik kanclerza – wojewoda krakowski Mikołaj Zebrzydowski. Część szlachty podburzona przez niego zawiązała rokosz, który sparaliżował Rzeczpospolitą w latach 1606-1607. Rokoszanie wymyślali różne paszkwile na króla oraz domagali się jego detronizacji. Zebrzydowski został jednak pobity w bitwie pod Guzowem, a Zygmunt III przebaczył buntownikom, lecz nie dokonał reformy ustroju Rzplitej.
W tym samym czasie, na przełomie XVI i XVII wieku Państwo Moskiewskie przeżywało kryzys związany ze śmiercią Iwana IV Groźnego. Po jego śmierci władzę objął jego syn – Fiodor I. Moskwa była wówczas wyczerpana przegraną wojną ze Stefanem Batorym oraz terrorem Iwana IV. Fiodor był osobą słabą, toteż rządy w jego imieniu sprawował Borys Godunow. Po śmierci Fiodora w 1598 roku sobór ziemski obrał carem właśnie Godunowa. W Rosji okres ten zwany jest Wielką Smutą. Zygmunt III, który chciał zneutralizować zagrożenie ze strony państwa carów, próbował drogą pokojową zawiązać unię polsko-moskiewską, jednak Godunow był do Rzeczpospolitej wrogo nastawiony i nie był zainteresowany takim projektem. Na początku XVII stulecia w dobrach Wiśniowieckich pojawił się rzekomo ocalały syn Iwana IV – Dymitr nazwany później Samozwańcem. Oficjalna wersja głosiła, że syn Iwana zranił się nożem podczas zabawy w Ugliczu, gdzie zmarł. Przybysz twierdził jednak, że tron moskiewski mu się należy, Godunow jest uzurpatorem, a panowie polscy mogą pomóc mu w odzyskaniu dziedzictwa. Niektórzy magnaci, tacy jak Zamoyski otwarcie wyśmiali Dymitra, ale duża część magnaterii potraktowała propozycje Samozwańca serio. Król oficjalnie nie mieszał się w sprawę młodego Iwanowicza, jednak zakulisowo poparł działania możnych. Po wielu perypetiach Dymitrowi udało się stanąć w Moskwie na czele polskich pocztów, obalić Godunowa i koronować carem. Jego żoną została Maryna Mniszchówna – córka wojewody sandomierskiego Jerzego Mniszcha. Niestety 25 maja 1606 roku dawni stronnicy Dymitra urządzili podczas uroczystości weselnych krwawą rzeź, w wyniku której zginął on i wielu Polaków oraz Litwinów. Duża część zauszników Dymitra trafiła do moskiewskiej niewoli. Carem został Wasyl Szujski.
Niemal rok później pojawił się kolejny człowiek podający się za cudownie ocalonego Dymitra, jednak tym razem panowie polscy mówili, że „Do tamtego podobny w tym, że człowiek“. Nie przeszkodziło to jednak polskim awanturnikom, aby wzięli jego stronę. Z Rzeczpospolitej do obozu Łżedymitra (jak nazywali go ówcześni) pod Tuszynem szły oddziały wielu poszukiwaczy przygód, prywatne wojska magnackie, część byłych rokoszan oraz oddziały lisowczyków. Drugiemu Samozwańcowi oddano również Marynę Mniszchównę.
Zygmunt III rozważał interwencje w Moskwie, jednak rokosz Zebrzydowskiego blokował jego poczynania. Strona polsko-litewska zaczęła jednak rokowania w celu wypuszczenia przez Moskali więźniów osadzonych po wydarzeniach z wesela Dymitra I. Ponadto bojarzy moskiewscy już od 1601 roku proponowali Zygmuntowi koncepcje osadzenia królewicza Władysława na moskiewskim tronie. W 1607 roku kniaź Grigorij Wołkoński i diak Andriej Iwanow złożyli oficjalne poselstwo i zapytali króla, czy byłby gotów osadzić swego syna na tronie w Moskwie. Zygmunt udzielił im pozytywnej odpowiedzi, zaznaczając jednak, że sprawa wymaga głębokiego przemyślenia. Ostateczną decyzję o uderzeniu na Państwo Moskiewskie Zygmunt III podjął jednak kiedy w marcu 1609 car Wasyl Szujski i Karol IX Sudermański podpisali w Wyborgu traktat przeciw Rzplitej.
Rozpoczynając wojnę z Moskwą, Zygmunt III działał bez zgody sejmu. Jako oficjalny powód wyruszenia na wojnę król podał odzyskanie ziem utraconych przez Litwę w czasach Zygmunta Starego, co było zgodne z tym, co Waza poprzysiągł w pacta conventa. Jako cel król obrał Smoleńsk, a nie Moskwę. Mimo że większość senatorów opowiadała się za wojną, opinia publiczna była podzielona. Przeciw wojnie opowiadał się np. hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski, jednak ostatecznie pociągnął on razem z królem. Wbrew temu, co utrwalił np. Paweł Jasienica Zygmunt III nie działał pod wpływem jezuitów i nie chciał rekatolicyzować Moskwy. Argument religijny podnosił król w korespondencji z Watykanem, aby uzyskać potrzebne subsydia na wojnę. Zygmuntowi III od początku do końca chodziło o odzyskanie utraconych ziem oraz zneutralizowanie zagrożenia ze strony Moskwy. Chaos w państwie carów idealnie ułatwiał spełnienie tego zamierzenia.
Pod koniec września 1609 roku armia królewska przekroczyła granicę z Państwem Moskiewskim, a 14 października rozpoczęło się oblężenie Smoleńska bronionego przez Michała Szeina. Król wzywał twierdzę do dobrowolnego poddania, jednak Szein twardo bronił miasta. Król prowadził ożywioną korespondencję, wzywając do przejścia na jego służbę oddziały stojące z Łżedymitrem w Tuszynie, jednak Zygmuntowi III nie udało namówić się ich do powrotu. Tylko część z nich na początku 1610 roku przeszła na jego stronę. Również moskiewscy zausznicy Łżedymitra myśleli nad osadzeniem królewicza Władysława na carskim tronie. Natomiast Samozwaniec, obawiając się o swoje życie, zbiegł do Kaługi. Zygmunt III obiecał poselstwu wysłanemu pod Smoleńsk, że wszystko dokładnie przemyśli. Decyzja ta wymagała jednak akceptacji sejmu Rzeczpospolitej. W trakcie długotrwałego oblężenia oraz rokowań Moskali z Polakami i Litwinami na początku czerwca 1610 roku do obozu pod Smoleńskiem dotarła wiadomość, że wojska moskiewskie oraz szwedzcy najemnicy w sile 30 tys. ludzi idą na odsiecz oblężonym. Nie czekając ani chwili dłużej, Zygmunt III poprosił wiernego hetmana Żółkiewskiego, aby ten wyprawił się przeciw Moskalom oraz Szwedom. Nie widział, że przyjdzie mu dokonać jednego z największych zwycięstw w historii Polski.
Żółkiewski wraz z jazdą wyruszył z obozu pod Smoleńskiem 7 czerwca. Dzień wcześniej wyruszyły wozy oraz piechota. Armią moskiewską dowodził brat carski Dymitr Szujski, natomiast Szwedami Jakub de la Gardie i Edward Horn. Mimo fatalnego stanu dróg Żółkiewski poruszał się dość sprawnie. 22 czerwca hetman znalazł się pod Szujskiem, gdzie czekały na niego oddziały Kazanowskiego, Dunikowskiego oraz Zborowskiego wzmocnione przez Kozaków zaporoskich. Siły te wspierały wcześniej Łżedymitra, jednak postanowiły przejść na stronę króla. Żółkiewski podjął decyzję o marszu pod Carowe Zajmiszcze, gdzie zatrzymał się wojewoda Grigorij Wałujew. Jako że wojska Zborowskiego nie były od dawna opłacane, magnat odmówił marszu z hetmanem, dopóki jego żołnierzom nie zostanie wypłacony żołd. 24 czerwca Żółkiewski dotarł pod Carowe Zajmiszcze i stoczył bitwę na grobli nieopodal miasta, jednak nie przyniosła ona rozstrzygnięcia. Pozyskanie oddziału Aleksandra Zborowskiego było niewątpliwym sukcesem hetmana polnego. Aleksander był synem słynnego banity z czasów Batorego – Samuela Zborowskiego, do którego egzekucji i śmierci Żółkiewski walnie się przyczynił. Panowie schowali jednak do kieszeni prywatne animozje i w obliczu zagrożenia postanowili współpracować.
25 czerwca Żółkiewski przeprawił swoje siły na drugą stronę grobli, jednak nie zdecydowano się na szturm pozycji Wałujewa, tylko na ich blokadę. Hetman próbował również fortelów i chciał przeciągnąć wojska cudzoziemskie idące wraz z Hornem i de la Gardie na swoją stronę. W czasie gdy pod Carowym Zajmiszczem trwał impas, spod Możajska wyruszały główne siły sprzymierzonych, armia ta miała iść bezpośrednio na Smoleńsk. 2 lipca armia moskiewsko-cudoziemska skierowała się traktem na Kłuszyno, nieopodal którego stanęła wieczorem 3 lipca. Założono dwa obozy, gdzie oddzielnie stanęli żołnierze moskiewscy i szwedzcy najemnicy. Podobnie jak Szwedzi pod Kircholmem, tak i Szujski pod Kłuszynem nie docenił wojska polsko-litewskiego. Sprzymierzeni nie zadbali o żadne rozpoznanie, a od dowódców emanowała pewność siebie. Świadczą o tym słowa Jakuba de la Gardie, który powiedział Szujskiemu
„Gdym był na Wolmarze z Karolusowymi wzięty, dał mi pan hetman szubę rysiową, mam ja teraz dla niego sobolą, co mu oddaruję“.
Tymczasem rano 3 lipca podjazd Szczęsnego Niewiarowskiego złapał furażerów z moskiewskiej armii, którzy zeznali, że Szujski stoi obozem pod Kłuszynem, informacje te potwierdzili potem dezerterzy z oddziałów najemnych Horna. W tej sytuacji Żółkiewski podjął decyzję wymarszu pod Kłuszyno, ale wcześniej zwołał radę, ponieważ chciał wysłuchać zdania swych oficerów. 3 lipca około godziny 19:00 poszczególni rotmistrzowie otrzymali instrukcje, że wojsko ma udać się przeciwko Szujskiemu.
I tutaj pojawią się pierwsze poważne wątpliwości, co do liczby żołnierzy jaką wziął ze sobą hetman Żółkiewski. Najsłynniejsza monografia o bitwie kłuszyńskiej autorstwa Roberta Szcześniaka podawała liczbę 7 tys. żołnierzy. Niestety Szcześniak mocno zawyżył liczbę wojsk Żółkiewskiego. Zupełnie przełomowe okazały się badania Radosława Sikory, który wykorzystał nieznane dotychczas materiały źródłowe (w tym obrazy). Sikora jednak z kolei drastycznie zaniżył wojska Żółkiewskiego, wg badacza hetman polny prowadzić miał ze sobą 2700 żołnierzy, zostawiając 5 tys. w obozie pod Carowym Zajmiszczem. Z Sikorą polemizowali Andrzej Przepiórka i Przemysław Gawron – według tego pierwszego Żółkiewski prowadził ze sobą 4200 koni i porcji, czyli realnie ok. 3600 żołnierzy.
W skład wojsk Zółkiewskiego wchodziły:
Wspomniawszy o siłach koronnych, należy także określić z jaką liczbą przeciwników miał potykać się Żółkiewski. Historycy wskazują, że tak naprawdę nie jest możliwe dokładne oszacowanie armii moskiewskiej, ogólnie przyjęto, że samych żołnierzy moskiewskich mogło być od 16 000 do 20 000. Jeśli zaś chodzi armię najemników, to najbardziej wiarygodne wydają się szacunki Sikory, który wyliczył, że de la Gardie i Horn mieli do dyspozycji 1830 jazdy, 1500 piechoty i 4 działa. Było to przy tym wojsko zdemoralizowane, ponieważ car zalegał z wypłatą żołdu. Najemnicy wyrażali też głęboką nadzieję, że Żółkiewski zaproponuje im służbę na żołdzie koronnym. Niekorzystnie przedstawiało się również morale Moskali, bowiem ci byli bardzo zaskoczeni faktem, że Żółkiewski pomimo szczupłości sił zdecydował się wyjść naprzeciw Szujskiemu.
Jak wcześniej było wspomniane, wojsko toczyło się przez zaniedbane drogi. eszcze przed wschodem słońca oddziały polskie, które były na czele kolumny podeszły pod obóz nieprzyjaciół. Uczestnik wyprawy – Mikołaj Machrocki pisał, że
„Przyszło nam iść ze trzy mile lasem, a potem wyszliśmy w pola, kędy było potrzeba poczekać pierwszym chorągwią, ażeby się wszystko wojsko wyprawiło z łasa. Ale się stał error [błąd] pierwszy, że nie czekali. Aż urywczą idąc, świtać poczęło i jużeśmy, to wojsko nieprzyjacielskie dobrze pomijać poczęli tylko o Kłuszynie myśląc […]“.
W obozie najemników dano sygnał, że ktoś się zbliża i oddział Machrockiego musiał zawrócić. Żółkiewski całkowicie zaskoczył śpiącego przeciwnika, który nie postawił żadnych straży przednich. Hetman nie zdecydował się jednak na atak z zaskoczenia, ponieważ chciał skoncentrować przy sobie całe wojsko, ponadto dwa działka utknęły na błotnistym trakcie i opóźniały marsz piechoty.
Kolejnego problemu nastręcza umiejscowienie bitwy pod Kłuszynem. W książce Szcześniaka wyczytać można, że bitwa odbyła w okolicy wsi Prieczystoje, która rozdzielała obozy najemników i Moskali, a którą Żółkiewski nakazał spalić Kozakom. Oddajmy w tym miejscu głos Andrzejowi Przepiórce, który tak pisze nt. miejsca bitwy:
„Przywiązanie historyków do przechodzącego przez Prieczystoje traktu pocztowego było tak duże, że na planach przedstawiających bitwę kłuszyńską na północ od wsi Łagoczycha umieszczano strzałkę, wskazującą kierunek marszu do Kłuszyna! Osoby słabo znające geografię tej części Rosji mogły w ten sposób odnieść mylne wrażenie, że wieś ta leży na północ od Łagoczychy. Posługiwanie się mapami z XVIII-XIX w. niesie ze sobą również ryzyko anachronizmu“.
Armia koronna całkowicie zaskoczyła wojska Szujskiego i Horna. Żółkiewski na samym początku planował uderzyć na wroga „z marszu“. Niestety hetmanowi nie udało się zrealizować tego pomysłu, bowiem Żółkiewski musiał rozłożyć swoje wojska z wydłużonej kolumny marszowej, ponadto zarówno Moskale, jak i najemnicy ochraniani byli przez płoty, część z nich żołnierze koronni musieli zniszczyć, co wymusiło dodatkową zwłokę, która spowodowała, że sprzymierzeńcy mieli czas przygotować się do bitwy. Jak więc wyglądała dyslokacja wojsk?
Według wspomnień samego Żółkiewskiego oraz innych źródeł dyslokacja wojska koronnego wyglądała następująco:
Większego problemu nastręcza odtworzenie dyslokacji wojsk sprzymierzonych. Według ryciny Jakuba Filipa na prawym skrzydle miejsce zajął regiment piechoty niemieckiej Taube’go, w centrum „w szachownicę“ ustawiono 6 kompanii jazdy, gdzie w pierwszej linii stanęły jednostki Glazerabiego, E. Horna, i Posse’go, a w drugiej 2 kompanie z regimentu P. de la Ville’a i kompania Quarenheima. Za prawym skrzydłem oraz centrum umieszczono 6 kompanii jazdy szkockiej i angielskiej – oddziały te osłaniały dodatkowo tabor broniony dodatkowo przez piechotę i 4 kompanie jazdy francuskiej. Na lewym skrzydle stanęły oddziały moskiewskie ustawione w 3 liniach. Za nimi znajdowała się wioska oraz broniony obóz.
Widząc najeżone pułki cudzoziemskich pikinierów oraz oddziały rajtarii, pamiętnikarz Samuel Maskiewicz tak opisywał swe wrażenia:
„Cma niezliczona, aż strach było pojrzeć na nie względem małej liczby wojska naszego“.
Jak się potem okazało, strach miał wielkie oczy. Batalia rozpoczęła się o godz. 4:00 rano. Wbrew wcześniejszym ustaleniom na oddziały Horna i de la Gardie uderzyły obydwa skrzydła armii koronnej, a co za tym idzie, pierwszy atak nie został jeszcze skierowany na pozycje moskiewskie. Uczestnik bitwy – Józef Budziło zanotował wówczas, że:
„Aż iż wszystka moc należała na Niemcach, przyszło się naszym najpierwiej potykać, z którymi gdy się mężnie potykali roty pułku pana Zborowskiego, długo z sobą czyniąc, poszło aż do wszystkich posiłkowych hufów, który nowy oriens ścibił“.
Husarze szarżujący na prawym skrzydle wykorzystywali przerwy między płotami, za którymi kryli się najemnicy, przez co szarżowały obok oddziałów piechoty (przypomnijmy, że najemnicy ustawienie byli w szachownicę), co powodowało duże straty w koniach. Na lewym skrzydle husarze szarżowali bezpośrednio na piechotę schowaną za płotami, ci którzy przedarli się przez pierwszą linię zmuszeni byli walczyć z fińską rajtarią Horna i Possego, skruszywszy kopie, husarze wracali na pozycje wyjściowe i znowu narażeni byli na ogień piechoty. Takich szarż husaria pod Kłuszynem dokonała od 7 do 9 – heroizm polskiego żołnierza był, więc ogromny.
Ponawiane ataki nie przynosiły rezultatów, a konnica wroga stawiała dzielny opór (mimo demoralizacji), w zapiskach można odnaleźć fragment mówiący o dużym heroizmie rajtarii:
„[…] siełę ognistą, rajtarską zwali, która dość mężnie i wielkie serce w boju oświadczając, osobliwie Francuzowie, zrazu dobrze się potkali“.
Impas przełamały jednak wydarzenia na prawym skrzydle – otóż jazda Kazanowskiego oskrzydliła przeciwnika i zaatakowała z flanki część jazdy moskiewskiej i cudzoziemskiej. Najprawdopodobniej od frontu w tym samym czasie uderzyły siły z centrum. Podczas manewru karakolu dokonywanego przez rajtarię wpadła na nią husaria, która wywołała popłoch. W jego efekcie najemnicy wymieszali się z Moskalami. Wystraszeni Moskale uciekli z pola bitwy. Ogólnie sami Polacy wspominają, że Moskale w przeciwieństwie do najemników nie byli przeciwnikami wymagającymi, sam Żółkiewski zanotował następujące słowa opisujące walki z Moskwą:
„Naszym, którzy na moskiewskie hufy przyszli, łacniejsza była sprawa, bo Moskwa nie strzymała od razu, jęli uciekać nasi gonić“.
W wyniku paniki husarze gonili jazdę jeszcze przez pół kilometra, przejeżdżając przez moskiewski obóz, a sam Szujski schował się w obsadzonej przez jego wojsko wsi.
Również na lewym skrzydle, gdzie mężnie stawały roty Strusia, Firleja, Dunikowskiego i Kopycińskiego, sytuacja zaczęła się klarować. Na pole bitwy dotarła wreszcie piechota oraz owe działka, które ugrzęzły po drodze. Artyleria oraz piechurzy ostrzelały schowaną za płotami piechotę cudzoziemską, powodując w nieprzyjacielskich szeregach duże starty. Dzięki temu jazda z lewego skrzydła mogła uderzyć na ustawione za nimi kompanie jazdy szkockiej i angielskie, które pomimo czterech kontrataków nie dały rady polskiej kawalerii – żołnierze z lewego skrzydła również weszli do obozu sprzymierzonych. Żółkiewski odniósł poważny sukces, ale bitwa trwała nadal. Rozbite oddziały cudzoziemskie oraz moskiewskie nadal stanowiły zagrożenie. Żołnierze hetmańscy zapędzili się za uciekającym przeciwnikiem i zapomnieli zabezpieczyć zdobytych obozów. Część cudzoziemców zdołała ponownie obsadzić swój tabor tak samo, jak żołnierze moskiewscy. I właśnie w tym momencie kompletnie zdemoralizowane wojska cudzoziemskie zaczęły przechodzić na stronę Żółkiewskiego, widząc to resztki wojsk moskiewskich, jak i sam Szujski uciekły z pola walki. Bitwa była skończona.
Kolejną zagadkową kwestią dotyczącą kłuszyńskiej potrzeby jest ilość strat po obu stronach. Generalnie historycy zgadzają się z R. Sikorą, który stwierdził, że oszacowanie strat po stronie cudzoziemców i Moskali jest niemożliwe. Wojska Żółkiewskiego miały bezpowrotnie stracić 80 żołnierzy, a 100 miało odnieść rany. Zabitych i rannych było też ok. 200 koni.
Powyższy opis nie jest szczegółową rekonstrukcją bitwy pod Kłuszynem. Badacze do dziś postulują głębsze badania nad przebiegiem tego starcia. Niestety braki w materiale źródłowym praktycznie uniemożliwiają dokładne obliczenie wojsk koronnych biorących udział zarówno w bitwie, jak i w całej wojnie z Moskwą. Do ustalenia pozostaje jeszcze miejsce, w którym odbyła się bitwa oraz szczegółowa dyslokacja wojsk. To, co ustalili Sikora, Gawron i Przepiórka pozwala nam jednak wysnuć pewne wnioski. Mimo demoralizacji armii cudzoziemskiej oraz niskiej wartości wojsk moskiewskich zwycięstwo kłuszyńskie nadal zasługuje na najwyższe uznanie – szczególnie wyróżnić tutaj należy heroizm polskiej jazdy, która niezmordowanie przez parę godzin szarżowała na liczniejszego i dobrze ukrytego wroga. Nie sposób nie docenić również udziału piechoty oraz artylerii, bez których sukces wojsk lewego skrzydła stałby pod znakiem zapytania. Bitwa pod Kłuszynem nie była taktycznym majstersztykiem i przejawem genialnych umiejętności Żółkiewskiego. Zwycięstwo kłuszyńskie było przede wszystkim efektem ofiarności i wielkiej determinacji hetmańskich żołnierzy. Żółkiewski spełnił cel swojej wyprawy aż z nawiązką. Rozbił armię odsieczową, uratował wojska królewskie stojące pod Smoleńskiem i doprowadził do tego, że osadzenie królewicza Władysława na tronie stanie się coraz bardziej realne. Hetman polny chyba sam się tego nie spodziewał.
Żółkiewski po wysłuchaniu mszy dziękczynnej, po południu nakazał odwrót pod Carowe Zajmiszcze. Po zmroku oddziały hetmana dotarły pod twierdzę, szaleńczo witane przez swych towarzyszy. Wałujew nawet nie zauważył wyjścia Żółkiewskiego pod Kłuszyno i nie mógł uwierzyć, że hetman, mając tak szczupłe siły, potrafił robić armię idącą mu w sukurs. Żółkiewskiego należy pochwalić za podjęcie ryzyka i próbę rozbicia armii moskiewsko-szwedzkiej. Hetman doskonale czytał sytuację na polu walki oraz zadbał o odwód, który odegrał niebagatelną rolę w bitwie. Zwycięstwo Żółkiewskiego pokazuje, jak groźna była wówczas staropolska sztuka wojenna. Wiktoria kłuszyńska wywarła wielkie wrażenie na królu Szwecji. Jeden z kronikarzy napisał, że
„Karol Sudermański na wieść o zniszczeniu pułków zapłonął takim szaleńczym gniewem, że wyrwał sobie brodę, wygłaszał straszliwe bluźnierstwa, ogłaszał wzmożoną czujność na terenach sąsiadujących z Moskwą“.
Szwedzi natychmiast z sojuszników stali się wrogami Moskali i zajęli Ładogę, Keksholm i Nowogród. Pod Carowym Zajmiszczem Żółkiewski zawarł z Wałujewem układ, w myśl którego uznawał on carem Władysława, zakazywano budowy katolickich świątyń, a wojska Wałujewa miały przejść na stronę Żółkiewskiego. Hetman o ile był dobrym wodzem, o tyle nie posiadał realizmu politycznego Zygmunta III i w jednym z punktów zobowiązał się, że król odstąpi od oblężenia Smoleńska i zwróci fortece zagarnięte podczas kampanii.
Zwycięstwo kłuszyńskie spowodowało również detronizacje Wasyla Szujskiego, jednak radykalne skrzydło bojarów nie chciało uznać carem Władysława. Panowie moskiewscy myśleli bardziej nad obraniem syna patriarchy Filareta – Michaiła Romanowa. Marny okazał się los Dymitra II Samozwańca, którego opuściła większość stronników. On sam został zamordowany w grudniu 1610 roku przez Piotra Urusowa. W Moskwie władzę przejęła tymczasowo rada bojarska na czele z Fiodorem Mścisławskim, który był zwolennikiem kandydatury Władysława. 27 sierpnia Żółkiewski podpisał pod Moskwą kolejny układ, który powtarzał, to co zawarto pod Carowym Zajmiszczem, w tym odstąpienie króla spod Smoleńska. We wrześniu polska załoga została wpuszczona do miasta, a nie zdobyła je wbrew temu, co mówią niektóre mity! Pojawił się pewien konflikt interesów, ponieważ Żółkiewski podpisywał układy bez zezwolenia króla, a król, któremu od początku chodziło o Smoleńsk, nie chciał od niego odstąpić. Pojawiły się również zarzuty, że Zygmunt III chce zagarnąć tron carów dla siebie oraz siłą wprowadzać w Moskwie katolicyzm. Zygmunt chciał jedynie przejąć na jakiś czas regencję, do momentu aż 15-letni wówczas królewicz osiągnie pełnoletniość. Ponadto królem kierowała zwykła rodzicielska troska o dziecko. Wszak Władysław mógł skończyć jak zamordowany wcześniej Borys Godunow czy Dymitr Samozwaniec. Ponadto monarcha nauczony doświadczeniem wyniesionym z rokoszu Zebrzydowskiego, chciał skonsultować swoją decyzję z sejmem.
Smoleńsk padł wreszcie 13 czerwca 1611 roku. Król tryumfalnie wszedł do miasta, a Szein podpisał kapitulacje. Polacy wycieńczeni długim oblężeniem nie poszli jednak na pomoc garnizonowi polskiemu na Kremlu. W październiku 1611 roku w Warszawie miał miejsce słynny hołd Szujskich, który był zręczną akcją propagandową przygotowaną przez króla i podkanclerzego Feliksa Kryskiego. Obydwaj chcieli zagrać na emocjach szlachty, aby uzyskać pieniądze na dalsze prowadzenie wojny. W marcu 1612 roku wybuchło w Moskwie antypolskie powstanie, a część miasta stanęła w płomieniach. Garnizon pod dowództwem Gosiewskiego i Strusia został odcięty od świata i przeżywał prawdziwe chwile grozy, ponieważ Moskale postanowili zamęczyć go głodem. Pamiętnikarze wskazują, że często wśród żołnierzy koronnych dochodziło do aktów kanibalizmu! Ostatecznie Polacy na Kremlu skapitulowali 7 listopada 1612 roku, nie doczekawszy się pomocy ze strony hetmana litewskiego Jana Karola Chodkiewicza. Po dziś dzień Rosjanie świętują dzień wypędzenia Polaków ze swojej stolicy. Upadł również projekt osadzenia na tronie carskim Władysława. Nie było w tym winy Zygmunta III, jak próbowała to przedstawiać starsza historiografia. Przepaść kulturowa między Rzeczpospolitą a Moskwą, sama przestrzeń carskiego państwa i brak perspektyw jego utrzymania oraz wiarołomstwo bojarów ostatecznie pogrzebały tę ideę. W 1614 roku sobór ziemski obrał carem Michaiła Romanowa, a ten dał początek nowej dynastii. W 1618 roku podpisano pokój we wsi Dywilino, w wyniku którego Rzplita odzyskiwała smoleńszczyznę, siewierszczyznę i czernichowszczyznę. Państwo polsko-litewskie po pokoju dywilińskim osiągnęło największą powierzchnię w swojej historii. Sam pokój w Dywilinie był bodaj najkorzystniejszym pokojem w ponad dwustuletniej historii Rzeczpospolitej.
Bibliografia
Besala J., Stanisław Żółkiewski. Warszawa 1988
Gawron P., Bitwa pod Kłuszynem 1610 roku [w:] Bitwy decydujące o losach Europy Środkowej. red. A. Gmitruk, Warszawa 2010
Maskiewicz B., Maskiewicz S, Pamiętniki Maskiewiczów, oprac. W. Czapliński. Wrocław 1961
Podhorodecki L., Hetman Stanisław Żółkiewski. Warszawa 2011
Polak W., O Kreml i Smoleńszczyznę. Polityka Rzeczpospolitej wobec Moskwy w latach 1609-1612. Toruń 1995
Przepiórka A., Bitwa pod Kłuszynem (4.VII.1610) – wątpliwości i hipotezy. Studia z dziejów stosunków Rzeczpospolitej z Państwem Moskiewskim w XVI-XVII wieku. Zabrze-Tarnowskie Góry 2013
Szcześniak R., Kłuszyn 1610, Warszawa 2004
Sikora R., Kłuszyn 1610, Warszawa 2015
Sikora R., Taktyki walki, uzbrojenie i wyposażenie husarii w latach 1576-1710
Szpaczyński P.P., Mocarstwowe dążenia Zygmunta III w latach 1587-1618, Kraków 2013
Wisner H., Zygmunt III Waza. Wrocław 1991
Winser H., Król i Car: Rzeczpospolita i Moskwa w XVI i XVII wieku, Warszawa 1995
Żółkiewski S., Początek i progres wojny moskiewskiej, oprac. Andrzej Borowski. Kraków 1998