Od zdobycia Konstantynopola w 1453 r. Imperium Osmańskie coraz bardziej zaczęło zagrażać Europie Środkowo-Wschodniej. Po rzuceniu na kolana Cesarstwa Wschodniorzymskiego miecz islamu skierowany został na Bałkany. W triumfalnym pochodzie Osmanie po kolei podporządkowali sobie tereny dzisiejszej Bośni, Serbii czy Chorwacji. W 1526 r. w wyniku bitwy pod Mohaczem upadło Królestwo Węgier, a Wysoka Porta coraz bardziej zagrażała ziemiom Habsburgów i Jagiellonów. Konfrontacja zdawała się przesądzona. Władztwo sułtana rozciągało się od słonecznego Egiptu po Dunaj. Bez przesady można stwierdzić, że padyszach był panem imperium, nad którym nie zachodzi słońce. Nad Morzem Czarnym Turcy zdołali podporządkować również Chanat Krymski. Tatarzy odtąd stali się forpocztą Imperium Osmańskiego w tej części Europy i byli wykorzystywani przez nich jako środek dywersji i nacisku na ościenne kraje.
Panujący w Polsce i na Litwie Jagiellonowie również interesowali się południem, a mianowicie Mołdawią i Wołoszczyzną. Już w czasach Władysława II Jagiełły Królestwo Polskie zdołało włączyć w orbitę swoich wpływów Hospodarstwo Mołdawskie, działo się to w 1387 r. Turcja również łakomie spoglądała na tamte tereny i w wyniku wielu splotów dziejowych udało jej się uzależnić Mołdawię mniej więcej ok. 1538 r. Był to pierwszy punkt zapalny w stosunkach między Polską a Imperium Osmańskim. Kolejną zadrą w stosunkach z Turcją były cykliczne najazdy tatarskie, które pustoszyły południowe tereny Korony. W późniejszym czasie odpowiedzią na napady Tatarów stały się kozackie rajdy na Krym i tereny samego Imperium. Mimo to Jagiellonowie starali się utrzymywać dobre stosunki z Portą, co też im się udawało. Sulejman II Wspaniały prowadził bardzo ożywioną korespondencję z Zygmuntem I Starym i bardzo cenił sobie polskiego monarchę. Również Zygmunt II August utrzymywał dobre relacje z Turcją. Oba państwa bogaciły się na wspólnym handlu. Tureckie towary oraz kultura orientu przenikała do Rzeczpospolitej, co wyrażało się, chociażby w strojach szlachty czy uzbrojeniu wojska. Dobre stosunki obu państw zostały jednak zmącone na przełomie XVI i XVII w.
Od końca XVI w. magnaci koronni na czele z kanclerzem i hetmanem wielkim koronnym Janem Zamoyskim chcieli przywrócić polskie panowanie w Mołdawii i na Wołoszczyźnie, osadzając tam przychylnych Rzplitej władców. Już w 1595 r. Zamoyski oraz jego uczeń Stanisław Żółkiewski wkroczyli na teren Mołdawii i stoczyli z wojskami turecko-tatarskimi pierwszą bitwę pod Cecorą. 5 lat później Zamoyski po raz kolejny wyprawił się do księstw naddunajskich przeciwko Michałowi Walecznemu, który pod swym panowaniem chciał zjednoczyć hospodarstwa wołoskie, mołdawskie oraz Siedmiogród. W wyniku starcia pod Bukowem i wygranej wojsk Zamoyskiego potwierdzone zostało panowanie pro polskich hospodarów z rodu Mohyłów. W Mołdawii panował Jeremi Mohyła, natomiast na Wołoszczyźnie jego brat Szymon. Wyprawy mołdawskie z czasów Zamoyskiego nie tyle były wymierzone przeciwko Turcji ile przeciwko Habsburgom, na co zwracają uwagę historycy Paweł Nowatkiewicz czy Franciszek Suwara. Zamoyski, osadzając w księstwach naddunajskich pro polskich władców, temperował zakusy Habsburgów w stosunku do tych ziem.
Na dłuższą metę odpowiadało to również Turcji, która sama skonfliktowana była z Cesarstwem i akceptowała stan kondominium polsko-osmańskiego, którym stała się Mołdawia i Wołoszczyzna. Turcy woleli to niż usamodzielnienie się, któregoś z tych księstw. Wszystko zaczęło się zmieniać po śmierci Zamoyskiego w 1605 r. Kanclerz był podporą opozycji anty austriackiej w Rzeczpospolitej. Po jego zgonie Zygmunt III Waza miał więcej swobody w polityce zagranicznej, toteż zaczął coraz bardziej zbliżać się do domu habsburskiego. Finałem tego zbliżenia był układ, który Rzplita zawarła z Austrią w 1613 r. Po śmierci Zamoyskiego polscy panowie znowu udawali się do Mołdawii. Po obaleniu Mohyłów magnaci koronni po raz kolejny postanowili interweniować. W latach 1607-1616 miały miejsce kolejne wyprawy, którymi dowodzili Stefan Potocki, Michał Wiśniowiecki czy Samuel Korecki. W tym przypadku interwencje panów polskich były jednak wymierzone już stricte przeciwko Turcji bowiem na ich czele stawali ludzie usposobienie pro habsbursko i mający pełne poparcie króla. Stanisław Żółkiewski, który po śmierci swego mentora Zamoyskiego nadal trwał przy swoich anty habsburskich poglądach, ostrzegał króla i dwór, że dalsze wypady magnatów do Mołdawii mogą skończyć się otwartą wojną z Osmanami. Ta jednak nie nastąpiła, ba, wyprawy polskich panów przyniosły efekt w postaci powołania przez Portę na tron wołoski pro polsko nastawionego Gabriela Mohyłę, a na tron mołdawski równie pro polsko nastawionego Kaspra Grazzianiego. Działo się to w 1618 r., czyli na dwa lata przed wybuchem otwartego konfliktu z Osmanami. Można sądzić, że mimo punktu zapalnego, jakim była walka o wpływy w księstwach naddunajskich między Turcją, a Rzplitą, nie to doprowadziło do eskalacji skutkującej wojną między oboma państwami.
Kolejną kością niezgody między Rzeczpospolitą a Imperium Osmańskim były najazdy Tatarów i Kozaków. Niemal rokrocznie południowe województwa Korony pustoszone były przez łupieżcze najazdy ordyńców, którzy nie tylko brali ludzi w jasyr, ale także niszczyli okolice, które najechali. Odpowiedzią na wyprawy Tatarów były najazdy Kozaków. Wówczas Zaporożcy przeżywali tzw. erę heroiczną, a ich wypady stawały się coraz bardziej bezczelne. Należy również stwierdzić, że rajdy kozackie były bardziej uciążliwe dla Osmanów niż wyprawy tatarskie dla Rzeczpospolitej. Tatarzy byli dużymi szkodnikami, ale łupili jednak kresowe województwa Rzplitej. Kozacy natomiast nierzadko docierali aż do Stambułu i hulali niemal pod samym pałacem sułtańskim, doprowadzając padyszacha nie tylko do frustracji, ale również wściekłości. Po każdej kolejnej wyprawie kozackiej sułtan słał złowrogo brzmiące listy do Zygmunta III, w których groził, że sam zajmie się problemem kozackim. Rzeczpospolita będąca wówczas podmiotem, a nie przedmiotem polityki międzynarodowej oraz państwem liczącym się w systemie państw europejskich nie mogła sobie oczywiście pozwolić na to, aby inny kraj mieszał się w sprawy jej poddanych, a nimi byli przecież Kozacy. W gruncie rzeczy państwu polsko-litewskiemu istnienie Kozaczyzny było na rękę. Co prawda Zaporożcy byli źródłem dużych kłopotów, ale z drugiej strony w czasie wojen Rzplita mogła liczyć na kilkadziesiąt tysięcy dobrze wyćwiczonych i przydatnych żołnierzy. Żółkiewski, który styczność z Kozakami miał od czasów powstania Siewierina Nalewajki w latach 1594-1596, nie ufał im i uważał, że należy ująć ich w karby. Po kolejnej zuchwałej wyprawie kozackiej na Morze Czarne cierpliwość padyszacha się wyczerpała i wiosną 1617 r. ku polskiej granicy ruszyła armia prowadzona przez Iskandera paszę. Wydaje się jednak, że również i wówczas Porta nie zamierzała wypowiadać otwartej wojny Rzplitej, a jedynie ją nastraszyć. Świadczy o tym, chociażby fakt, że Iskander pasza nie dostał od swoich zwierzchników dokładnych instrukcji, co ma czynić.
W 1616 r. w Rzeczpospolitej trwał sejm, na którym dyskutowano o zakończeniu ciągnącej się od 1609 r. wojny z Moskwą. Państwo polsko-litewskie odzyskało wówczas kontrolę nad zagarniętym przez Moskwę w toku wcześniejszych wojen Smoleńskiem, ale opinia publiczna liczyła na to, że królewicz Władysław obejmie tron carski. Zdawano również sobie sprawę z kozackiej swawoli, a niektórzy politycy na czele Żółkiewskim podnosili publicznie, że może z tego wyniknąć wojna. Konflikt z Turcją przeczuwał również bp Gabriel Lubieniecki. Przedstawił on projekt, w którym radził, aby wojska mające iść z królewiczem na Moskwę, skierować ku księstwom naddunajskim, podbić je, obsadzić całkowicie zależnymi od Rzplitej hospodarami, a Władysława osadzić w Siedmiogrodzie. Królewiczowi mieli również podlegać hospodarowie wołoski i mołdawski. Wojna z Turcją nie była jednak popularna wśród szlacheckiej opinii publicznej. Co prawda Władysław przysłał Żółkiewskiemu część oddziałów, które miały iść na Moskwę, jednak do bitwy z siłami Iskandera paszy nie doszło.
23 września 1617 r. Żółkiewski i Iskander zawarli traktat pod Buszą, w którym Rzplita zobowiązywała się do ukrócenia kozackich chadzek, natomiast Porta miała powstrzymać Tatarów. Niestety układ de facto pozostał martwy, ponieważ Kozacy ani myśleli podporządkować się woli hetmana. Kozackimi ekscesami była zmęczona nie tylko Turcja, ale i Rzplita. W państwie polsko-litewskim panował consensus, co do tego, że to właśnie Zaporożcy są źródłem wszelkich problemów na południowo-wschodniej granicy. W tej kwestii jednym głosem mówili zarówno regaliści, jak i opozycja. Na barki Żółkiewskiego spadła misja ukrócenia kozackiej swawoli. Hetman spotkał się z zaporoskimi przywódcami w obozie pod Starą Olszanką. Doszło tam do ugody między Rzplitą, a jej krnąbrnymi poddanymi. W myśl ugody olszanickiej Kozacy mieli powstrzymać się od wypadów na Morze Czarne i pustoszenia ziem sułtańskich. O ile kozacka stateczna starszyzna była skłonna zaakceptować warunki podyktowane przez Żółkiewskiego, o tyle czerń i szeregowi Kozacy ani myśleli rezygnować z tak dobrego źródła dochodu, jakim były wyprawy na Turcję. W nowym, 1618 r., Kozacy nadal wypływali na Morze Czarne, a Tatarzy pustoszyli południowe połacie Rzplitej. Jak widać obie strony, Rzeczpospolita i Imperium Osmańskie, nie miały sił i chęci, aby zapisy traktatu zawartego pod Buszą wprowadzić w życie.
W latach 1618-1620 nastąpił splot wydarzeń, które doprowadziły do dalszej eskalacji napięcia między Rzplitą a Turcją. Wiosną 1618 r. na południowo-wschodnie rubieże Rzeczpospolitej spadli Tatarzy. W tym samym roku Żółkiewski dostał wakującą od wielu lat buławę wielką koronną. Na barkach hetmana po raz kolejny spoczęła odpowiedzialność za walkę z ordyńcami. Żółkiewski jednak nie radził sobie z tym zbyt dobrze. Sędziwego wodza krytykowano za nieudolność, a popularność, którą Żółkiewski zdobył po kampanii kłuszyńskiej z roku na rok tracił. Szczególnie zajadli w krytyce hetmana byli książęta Zbarascy, z którymi Żółkiewski był skonfliktowany. Opinia publiczna atakowała kanclerza za traktat pod Buszą, zarzucając mu tchórzostwo i chęć wyrzeczenia się wpływów polskich w Mołdawii. Przypomnijmy jeszcze, że ci sami ludzie przed podpisaniem traktatu pod Buszą domagali się pokojowego rozwiązania sporów z Turcją i nie eskalowania konfliktu. W 1616 r. hetman naraził się szlacheckiej braci, kiedy odmówił pomocy ks. Koreckiemu, kiedy ten wyprawił się za Dniestr i próbował osadzić tam pro polskiego hospodara. Korecki, typowy XVII-wieczny awanturnik, ryzykant i bożyszcze szlachty, był o wiele bardziej popularny niż stary i flegmatyczny Żółkiewski. Wskutek powściągliwości hetmana ks. Korecki został pobity pod Sasowym Rogiem i dostał się do niewoli. Żółkiewski starał się jednak robić swoje i we wrześniu 1618 r. postanowił zagrodzić Tatarom drogę w obozie pod Oryninem. Prócz wojsk państwowych Żółkiewski wziął ze sobą wiele pocztów prywatnych, którymi dowodzili nie tylko magnaci mu przychylni, ale również jego wrogowie, np. Zbarascy. Generowało to od początku wiele konfliktów i napięć. Skłócona armia koronna właściwie przepuściła pod swoim nosem tatarskie hordy, które nie nękane pojechały dalej plądrować Podole. Porażka pod Oryninem to jedna z najbardziej ciemnych kart w historii polskiego oręża i biografii Żółkiewskiego. Bitwa orynińska sprowadziła na głowę nowo mianowanego hetmana wielkiego koronnego jeszcze większą falę krytyki.
W 1618 r. rozpoczął się również konflikt w Czechach, który potem zamienił się ogólnoeuropejską wojnę zwaną wojną 30-letnią. Czescy protestanci wypowiedzieli posłuszeństwo cesarzowi Maciejowi I. Sytuację w Czechach postanowił wykorzystać książę Siedmiogrodu Gabor Bethlen, który postanowił poprzeć buntowników. W myśl układu zawartego z cesarzem Zygmunt III Waza był zobowiązany pomóc mu w razie buntu poddanych. Waza na przekór opinii publicznej postanowił wypełnić sojuszniczy traktat. Król nie zamierzał wysyłać jednak sił regularnych, a zezwolił Austriakom na werbunek wojsk na terenie Rzplitej. Ponadto Zygmunt III na pomoc cesarzowi wysłał lisowczyków, którzy po powrocie z wojny moskiewskiej coraz bardziej dokuczali mieszkańcom południowych województw (szczególnie szlachcie ziemi krakowskiej) i gnębili lokalną ludność, zachowując się jak w podbitym kraju. Król chciał więc pozbyć się tego palącego problemu.
Lisowczycy bardzo dobrze sprawili się na cesarskim żołdzie i pobili Siedmiogrodzian Bethlena w bitwie pod Humiennem. Część oddziałów lisowczyków zostało na Węgrzech, a część niestety wróciła do kraju, ponownie dając się we znaki krakowianom. Pojawia się tutaj pytanie zasadnicze: Czy pomoc udzielona przez Wazę cesarzowi wpłynęła na decyzję Turcji o rozpoczęciu wojny z Rzplitą? Sprawa ta eksponowana jest w źródłach polskich, np. w kronice spisanej przez bpa przemyskiego Pawła Piaseckiego. Duchowny stwierdził, że będący lennikiem Turcji Bethlen rozpoczął w Stambule intrygi, które miały na celu namówienie sułtana do odwetowego ataku na Rzplitą. Tak naprawdę do dzisiaj trwa wśród badaczy spór o rolę Bethlena w wojnie Rzplitej z Turcją z lat 1620-21. Za uwypukleniem roli siedmiogrodzkiego władcy jako prowodyra ataku Turcji nie zgadzał się np. Ryszard Majewski, który twierdził, że mimo usilnych starań Bethlena, Turcy pozostawali głusi na jego prośby, nadal nie chcąc angażować się w wojnę z sąsiadem. Wojownicze nastroje w Stambule pojawiły się natomiast wraz ze zmianami w kołach rządzących. Jeszcze w 1618 r. sułtanem został młody i ambitny Osman II, natomiast w 1619 r. wielkim wezyrem został Ali Pasza, który mocno namawiał padyszacha do rozpoczęcia wojny. Po zakończonym konflikcie z Persją Imperium Osmańskie rozważało dwa kierunki uderzenia – brano pod uwagę Rzeczpospolitą i Austrię. Mimo niesnasek elity osmańskie jeszcze w końcówce 1619 r. chciały uniknąć wojny z państwem polsko-litewskim.
W tym samym czasie w Rzplitej postanowiono wysłać dwa poselstwa – jedno do Stambułu, natomiast drugie na Krym. Posłem do Porty został Samuel Otwinowski, który miał za zadanie ułożenia coraz bardziej napiętych stosunków z Turcją i wynegocjowanie odwołania wojsk Iskandera paszy znad polskiej granicy. Zanim polski dyplomata przybył nad Bosfor, postanowił zabawić w Jassach, gdzie podjął go nowy hospodar mołdawski Kasper Grazziani. Hospodar prowadził wówczas politykę uniezależnienia się od Osmanów i związania z Rzeczpospolitą. To Grazziani informował polskich dygnitarzy o knowaniach Gabora Bethlena na dworze sułtańskim, informował również Otwinowskiego o zmianach w osmańskich kręgach rządzących. Opinia publiczna w Rzeczpospolitej myślała, że po objęciu przez Alego paszę stanowiska wezyra, Imperium nie będzie podejmować żadnych radykalnych kroków. Grazziani, który sam zaczął obawiać się o swoją pozycję, uświadomił Otwinowskiego, że Osman II i nowy wezyr są gotowi do podjęcia wojennej wyprawy. Grazziani swoje obawy wyraził w liście do ks. Jerzego Zbaraskiego, pisząc:
„Ja się obawiam o samego siebie, żeby mię za nastąpieniem wojny z państwa wołoskiego nie złożyli, a takiego już po nie posadzili, coby był Polakom nieprzyjazny – tym bardziej codzienne przyjeżdżanie do mnie Polaków uczyniło już wielkie na mnie podejrzenie… Co większa straciłem wszystkich przyjaciół, którychem tam miał potężnych i ten nowy Wezyr nie jest mi przyjacielem…”.
Grazziani, jak na prawdziwego Włocha przystało, był mistrzem intryg i knowań. Hospodar święcie wierzył, że jego wieści dadzą do myślenia Otwinowskiemu przed rokowaniami z sułtanem i zachęcą Rzplitą do wojny. Tym bardziej że Grazziani wrogów miał dość potężnych, a zaliczali się doń, chociażby Gabor Bethlen, były hospodar Stefan Tomża, czy również wojowniczo usposobiony Iskander pasza.
Otwinowski przybył nad Bosfor w marcu 1620 r. i zamiast uprzejmego przyjęcia zastał nieprzychylne powitanie. Poseł kilka tygodni czekał na audiencję u sułtana i był bardzo chłodno traktowany. Powodem niełaski padyszacha byli Kozacy, którzy w tym samym czasie znowu napadli na ziemie Porty. Po ugodzie olszanickiej Zaporożcy pozbawili władzy statecznego i ugodowego Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego na rzecz Jacka Borodawki. Reprezentował on radykalne skrzydło Kozaków i obiecywał im zorganizowanie wyprawy na morze wbrew postanowieniom umowy z Żółkiewskim.
Otwinowski doczekał się wreszcie przyjęcia, lecz nie przed obliczem Osmana II, a Alego paszy. Wezyr traktował Otwinowskiego z góry, a towarzyszący Otwinowskiemu niejaki Polanowski wprost pisał potem, że Ali pasza jest po prostu głupi. Wezyr robił wyrzuty polskim posłom z powodu kozackich najazdów. Zaporożcy nie ułatwiali Otwinowskiemu życia i w maju 1620 r., czyli w trakcie trwania negocjacji znowu wyprawili się na Morze Czarne. Ali pasza kategorycznie zażądał od Polaków, aby ci wreszcie rozprawili się z Kozakami raz na zawsze i dał Polakom 4 miesiące na likwidację Kozaczyzny. Otwinowski rzecz jasna wykręcał się, że nie ma odpowiednich pełnomocnictw, aby cokolwiek deklarować stronie osmańskiej w tej sprawie. Zarówno Otwinowski, jak i Ali pasza rozpoczęli grę psychologiczną polegającą na wojnie nerwów. Wezyr zapowiadał najazd tatarski wzmocniony korpusem Iskandera paszy na Rzplitą i 17 czerwca miał nawet ustnie wypowiedzieć jej wojnę. Otwinowski natomiast zapowiedział, że Rzplita ma już gotową 30 tys. armię, która będzie bronić jej granic. Rzecz jasna polski poseł blefował, jednak słał do Warszawy listy, w których zapowiadał, że w 1621 r. Turcy zaatakują całą swoją potęgą, a nie tylko korpusem odgrywającym rolę straszaka. Wiosną 1620 r. Otwinowski przygotowań do wyprawy wojennej na szerszą skalę nad Bosforem jednak nie widział. Co ciekawe, Otwinowski przez cały swój pobyt w Stambule ani razu nie rozmawiał z Osmanem II. To pozwala sądzić, że Ali pasza mógł nawet nie informować padyszacha, o czym rozmawia z polskim posłem i samemu rozgrywać tę grę. Ustne wypowiedzenie wojny przez wielkiego wezyra nie miało zatem prawnego znaczenia, ale poseł potraktował je wiążąco. W negocjacjach zapadł impas. Wykorzystała to strona austriacka, której zależało na kolizji Rzplitej i Turcji. Bawiący wówczas w Stambule poseł Mollart zaczął straszyć Otwinowskiego, że Turcy przygotowują zamach na jego życie, a Ali pasza niebawem wyda rozkaz uderzenia na Rzplitą wszystkimi dostępnymi siłami. Przestraszony Otwinowski wymknął się ze Stambułu, dając wiarę plotkom rozpuszczonym przez austriackiego dyplomatę. Otwinowski wracał więc do Warszawy bez formalnego aktu wypowiedzenia wojny, jednak z przeświadczeniem, że Turcy ruszą jeszcze w tym roku. Równie źle poszło na Krymie posłowi Florianowi Oleszce, który został uwięziony przez Tatarów.
Bibliografia:
Besala J., Stanisław Żółkiewski, Warszawa 1988.
Majewski R., Cecora. Rok 1620, Warszawa 1970.
Majewski W., Wojny polsko-tureckie w pierwszej połowie XVII w., [w:] Polskie tradycje wojskowe. Tradycje walk obronnych z najazdami Niemców, Krzyżaków, Szwedów, Turków i Tatarów, red. W. Majewski, T. M. Nowak, J. Sikorski, J. Teodorczyk, Warszawa 1990, s. 264-269.
Nowatkiewicz P., Orynin 28 IX 1618, Zabrze-Tarnowskie Góry 2009.
Pajewski J., Buńczuk i koncerz. Z dziejów wojen polsko-tureckich, Poznań 2003.
Pamiętniki do panowania Zygmunta III, Władysława IV i Jana Kazimierza, t. I. wyd. K. W. Wójcicki, Warszawa 1846.
P. Piasecki, Kronika, Kraków 1870.
Podhorodecki L., Hetman Stanisław Żółkiewski, Warszawa 2011.
Prochaska A., Hetman Stanisław Żółkiewski, Oświęcim 2015
Serczyk W.A., Na dalekiej Ukrainie. Dzieje Kozaczyzny do 1648 roku, Kraków 2008.
Suwara F., Przyczyny i skutki klęski cecorskiej, Kraków 1930.
Śledziński K. Cecora 1620, Warszawa 2007.
Wagner M., Kampania cecorska w 1620 r., De Re Militari Czasopismo miłośników wojskowości nr 1/2021, oprac. W. Biernacki, Zabrze-Tarnowskie Góry 2021, s. 48-59.
Wisner H., Zygmunt III Waza, Warszawa-Kraków-Wrocław 2006.